Reprywatyzacja
Humoreska Pawła Wakuły
Gawędziliśmy z sąsiadami w klubie dyskusyjnym przy śmietniku, gdy naszą uwagę zwrócił dziwny typ kręcący się wokół kamienicy. Mężczyzna w dwurzędowym garniturze opukiwał ściany, kręcił z ubolewaniem głową, po czym zapisywał coś w notesie.
– Pan z administracji? – spytał Turkuć spod szóstki. – Najwyższa pora, bo u mnie w łazience znowu grzyb wylazł! Na suficie rosną maślaki, a w kabinie prysznicowej opieńki, nie nadążam z marynowaniem!
– Wilgoć w łazience... – mężczyzna zapisał słowa Turkucia i mruknął pod nosem: – To niedobrze, ten fakt znacznie obniża cenę...
– Znaczy się, odszkodowanie z PZU? – upewnił się sąsiad.
Nieznajomy poprawił druciane okulary na nosie.
– Panowie pozwolą, że się przedstawię, jestem mecenas Kiep-Pożoga, z kancelarii adwokackiej, „Kiep-Pożoga, Szwagier i Wspólnicy”. Reprezentuję klienta, który zamierza nabyć ten dom od przedwojennego właściciela.
– Naszą kamienicę? – jęknął Popęduszko.
– Oczywiście dotychczasowi lokatorzy będą mogli w niej pozostać, jeśli zgodzą się na... – mecenas zajrzał do swoich notatek. – Dwudziestokrotną podwyżkę czynszu! Inna rzecz, że za jakiś tydzień nabywca zacznie robić tu generalny remont, na początek odetnie wam prąd, gaz i bieżącą wodę... W tych warunkach będzie ciężko mieszkać.
– To jest skandal! Ta kamienica po wojnie została odbudowana z ruin! – pieklił się Turkuć. Mecenas Kiep-Pożoga uniósł brwi. – Kwestionuje pan święte prawo własności?
– Pójdziemy z tym do ratusza! Poskarżymy się pani prezydent! – zagrzmiał Popęduszko.
Na twarzy prawnika po raz pierwszy tego dnia zagościł serdeczny uśmiech. Tego było za wiele, Turkuć zaklął szpetnie i chwycił go za krawat, już miał mu przywalić z byka, ale w ostatniej chwili powstrzymałem go.
– Mecenasie, proszę nam powiedzieć, kto jest przedwojennym właścicielem kamienicy?
Kiep-Pożoga poprawił krawat i spojrzał na mnie z wyższością.
– Takie informacje są objęte ochroną danych osobowych. Mogę tylko powiedzieć, że właściciel ma sto czterdzieści trzy lata i jest w doskonałej kondycji fizycznej. Zgodził się na sprzedaż domu za niewygórowaną cenę... Dwa litry żołądkowej gorzkiej, kilogram pasztetowej i maść do nacierania stawów!
Mecenas nie musiał mówić nic więcej, puściliśmy go wolno i zaczęliśmy szukać dozorcy Maciaszka. Dobrze się łobuz ukrył, ale znajdziemy go i zadamy kilka pytań. Będzie miał przechlapane jak Hanna Gronkiewicz-Waltz!