Magda Żuk musiała zginąć, bo za dużo wiedziała
27-letnia Magdalena Żuk, która zmarła w egipskim szpitalu, mogła paść ofiarą gangu handlarzy ludźmi. Jedno z biur detektywistycznych twierdzi, że dziewczynę zwerbowano do świadczenia usług seksualnych, a przywódców międzynarodowej grupy przestępczej należy szukać w Polsce.
Była w innym świecie
Od początku zachowywała się osobliwie. Po przyjeździe do Egiptu podeszła do innego uczestnika wycieczki, który stał z żoną przy recepcji. – Słuchaj, może byśmy zorganizowali spotkanie integracyjne, żeby się lepiej poznać z grupą? – zapytała. Gdy odparł, że chętnie to zrobi, nagle straciła zainteresowanie swoją własną propozycją, odwróciła się i zaczęła powtarzać: – Gdzie jest mój chłopak, gdzie jest mój chłopak? – Wypowiedziała jeszcze kilka słów, których nie zrozumiałem, i szybkim krokiem odeszła. Turysta nie wiedział jeszcze, że przyjechała sama. – Uznałem, że widocznie jej chłopak zaginął i szuka go. To wszystko. Następnego dnia arabski rezydent opiekujący się wycieczką wyznał, że ma problemy z Magdą, że coś się z nią dzieje, że nie jest w stanie się z nią porozumieć. – Bardzo proszę was, żebyście na nią uważali – apelował do Polaków. Co właściwie miał na myśli, nie powiedział, ale wkrótce poinformował ich, że rodzina Magdy chce, by wysłać ją z powrotem do Polski. Niestety, nie było wolnych miejsc w samolocie. – Mówił, że nie ma co z nią zrobić, dzwonił do ambasady, mówił, że nie ma żadnego kontaktu z ambasadą. Chwilę później wszyscy dowiedzieli się, że dziewczyna zasłabła w pokoju. – Jedna z koleżanek opowiadała nam, że wchodziła do niej, prosiła: „Magda, Magda, jak ja ci mogę pomóc?”, ale Magda nie dała sobie pomóc. Odpychała, była w innym świecie, coś się z nią złego działo (...). Lekarz przyszedł ją zbadać, zabrała walkie-talkie ochroniarzowi, pytała, czy oni wierzą w Boga, takie różne rzeczy. W rozmowie z TVN świadek wspomina, że nie spotkał Magdy podczas żadnego posiłku. – Mam wrażenie, że ona nie jadła. 29 kwietnia towarzysze podróży widzieli ją po raz ostatni. – Byliśmy na plaży (...), szła wolnym krokiem, w długich spodniach, bluzce, takim tanecznym, powolnym krokiem, rękoma wykonując taneczne ruchy, schodząc krok po kroku ze schodów (...). Nawet ktoś próbował się do niej odezwać, ale ona w ogóle nie reagowała. Zrobiła rundę wokół hotelu, jeszcze raz przeszła koło nas, zdejmując bluzkę, zakładając bluzkę, taka była jakby w innym świecie. Dzień później już nie żyła.
Rozmowa kontrolowana
Do egipskiego kurortu Marsa Alam miała podróżować z chłopakiem. Powiedziała rodzicom, że chce mu zrobić niespodziankę i pożyczyła od nich pieniądze na wycieczkę. Nie zdradziła, dokąd zamierza jechać. – Gdybym wiedział, że leci do Egiptu, w życiu bym jej pieniędzy nie dał. Nie pozwoliłbym jej lecieć do żadnego kraju arabskiego ani samej, ani z chłopakiem – mówi ojciec Magdy. Ale prezent dla ukochanego się nie udał, bo Markus miał nieważny paszport. Jedzie więc sama. Do hotelu „The Three Corners Equinox Beach Resort” dociera wczesnym rankiem 26 kwietnia. 28 kwietnia ostatni raz kontaktuje się z Markusem. Mężczyzna rejestruje rozmowę i upublicznia ją w sieci. Dziewczyna płacze, jest zdenerwowana i wygląda na bardzo przestraszoną. Nie używa swojego telefonu, tylko komórki rezydenta Mahmuda Khaira. Markus wciąż powtarza te same pytania: – Co ci jest, Madziu, co oni ci zrobili? Musisz mi powiedzieć, żebym mógł zadzwonić do ambasady, żeby oni mieli nad tobą opiekę. Zapewnia ją, że ich wspólny znajomy z Polski jutro po nią przyjedzie i zabierze do domu. Magda milczy, a kiedy wreszcie się odzywa, mówi chaotycznie: – Oni mają tutaj różne sztuczki. Nie mogę mówić, co się stało. Zabierz mnie stąd, proszę. To nic nie da, że ja ci powiem. Ja nie wrócę już stąd. Markus nie daje za wygraną:
– Powiedz śmiało, co się stało? Będziemy mieli to z głowy. Dziewczyna wypowiada jedną głoskę: – M. Marcus na to: – Ten rezydent? Powiedz mi, czy to ten rezydent? W tym momencie na nagraniu słychać głos rezydenta: – Magda, kurwa, myślałem, że... Polka nie chce zwierzać się chłopakowi w obecności Mahmuda. Mówi, że zadzwoni ze swojej komórki. Później nie odzywa się już ani słowem. Na nagraniu widać, że Polce towarzyszy kilku mężczyzn mówiących po arabsku. W tle słychać również, jak rezydent relacjonuje komuś przez drugi telefon, co się dzieje z Magdą. – Ona stoi przede mną. Tak, mówię ci, że ona stoi przede mną. Jej chłopak rozmawia z nią teraz i próbuje ją uspokoić. Prosi ją, żeby weszła do hotelu i czekała, dopóki jutro się nie zjawi. Wydaje się, że się uspokoi. Mahmud niezupełnie rozumie, w jakim stanie jest Polka. Tłumaczy rozbawionym tonem:
– Ona wygląda na to, że powtórzy, wejdzie do hotelu i coś zrobi. He, he, tak, szefie. Swojego interlokutora traktuje z szacunkiem i tytułuje też prezesem i kapitanem, choć widać, że nie zna go osobiście. Wreszcie daje wyraz swojej irytacji: – Niech Bóg tych klientów zwariowanych... Nie chce przestać... A w końcu dać jej kutasa. W końcu mówię trzeba dać jej kutasa... Towarzyszący im Arabowie też stroją sobie żarty – przekonani, że histeria dziewczyny wynika z tęsknoty za ukochanym. Sądzą, że po Magdę przyjedzie Markus i nabijają się z Polaka: – Na końcu okaże się, że jego penis jest wielkości opuszka małego palca. Ciekawym fragmentem nagrania jest wypowiedź Michała R., kolegi Markusa, który nagrywał całą rozmowę drugim telefonem. – Nie ciągnij jej za język, bo za dużo powie...
Nikomu nie ufam
28 kwietnia jeden z hotelowych gości kręci film, na którym kobieta w białym szlafroku leży skulona w progu swojego pokoju. To wtedy rezydent informuje grupę, że Magda straciła przytomność. Zwraca się do najbliższego szpitala w Port Ghalib. – Mahmud zadzwonił do mnie, że ma gościa w konwulsjach – mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski tamtejszy lekarz dr Ahmed Shawky. – Wysłałem karetkę, która przywiozła dziewczynę. Była spokojna, ale odmawiała wyjścia z ambulansu i poddania się badaniu. Dr Shawky nie nalega (polskim dziennikarzom tłumaczy, że przecież nie jest specjalistą od zaburzeń psychicznych) i Magda zostaje odwieziona z powrotem do hotelu. W nocy obsługa znajduje ją na dachu budynku, niebezpiecznie blisko krawędzi. Kiedy nadchodzi sobota, wszyscy oddychają z ulgą, bo kłopotliwa turystka