Mordercy są wśród nas
– Pierwszego września minie 25 lat od zabójstwa w Aninie pańskiego ojca i jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz (pierwsza żona Piotra Jaroszewicza, matka Andrzeja, zmarła w 1952 r.). O to morderstwo oskarżono czterech pospolitych przestępców, których w 2000 r. ostatecznie uniewinniono. Jednak przed miesiącem prokuratura wznowiła śledztwo w tej sprawie.
– Gdy nie tak dawno redaktor Sekielski nagrywał rozmowę z Janem (przyrodni brat Andrzeja – przyp. autora) dotyczącą tej tragedii, ten niespodziewanie przyniósł mu duże pudło, jakie w 2010 r. przysłano mu z sądu. Twierdził, że przez siedem lat nigdy go nie otworzył! Ja w taką wersję nie wierzę, gdyż z psychologicznego punktu widzenia jest to po prostu nieprawdopodobne. W pudle były zakrwawione koszule ojca, koszula Solskiej, zakrwawiony bandaż, którym tata miał owiązaną głowę (mordercy go torturowali) oraz zabezpieczone przez policję niezidentyfikowane odciski linii papilarnych. Jedne były pobrane z ciupagi, którą zabójcy posłużyli się do zaciskania pętli na szyi ojca, drugie z szafy pancernej, a trzecie chyba z biurka. Zastanawiam się, czy takie materiały daktyloskopijne, nawet po zakończeniu śledztwa i procesu, można oddawać rodzinie? Warto, żeby ktoś zbadał, czy to jest zgodne z prawem? W lutym redaktor Sekielski razem z bratem przekazali te materiały do Komendy Głównej Policji, a w czerwcu prokuratura wznowiła śledztwo.
– Kto pana zdaniem może być odpowiedzialny za to morderstwo?
– Policjant, który jako pierwszy przyjechał na miejsce zbrodni, w rozmowie ze mną w cztery oczy sugerował, że „to może być sprawa rodzinna”. Ten policjant żyje i mam zamiar ponownie się z nim spotkać.
– Czy to znaczy, że pana ojca i jego żonę miałby zamordować ktoś z rodziny?
– Tego nie twierdzę. Powtarzam tylko to, co wówczas usłyszałem.
– To bardzo kontrowersyjna hipoteza, ale inne były równie dyskusyjne. Jedna z nich zakładała, że pański ojciec miał zidentyfikować radzieckich agentów, tzw. matrioszki, między innymi sobowtóry Bolesława Bieruta i ppłk. Józefa Światły (wicedyrektor X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który uciekł na Zachód).
– Moim zdaniem to bzdura.
– Leszek Szymowski w 2009 roku napisał w ANGORZE, że powodem morderstwa mogły być posiadane przez pana ojca dokumenty kompromitujące generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka.
– Ojciec mógł mieć kopie takich dokumentów i to nie jest żadna rewelacja, gdyż mówiłem o tym panu już podczas naszej pierwszej rozmowy ponad 20 lat temu. Czy to był powód morderstwa? Nie ma na to żadnych dowodów.
– Tuż po zakończeniu drugiej wojny Piotr Jaroszewicz razem z Tadeuszem Steciem i Jerzym Fonkowiczem (późniejszy generał i szef kadr MON, który po 1956 r. był odpowiedzialny za „oczyszczenie” polskiego wojska z radzieckich oficerów) pojawił się w stojącym nad Nysą Łużycką pałacu w Radomierzycach, gdzie podobno było archiwum niemieckiego wywiadu (potem przejęli je Rosjanie). Wśród tysięcy teczek miały ponoć znajdować się dowody na współpracę z Niemcami wielu bardzo wpływowych Francuzów. Steć został brutalnie zamordowany w 1993 r., a Fonkowicz cztery lata później. Płk Henryk Piecuch sugerował, że pański ojciec mógł wziąć z niemieckiego archiwum kilka teczek bardzo ważnych osób.
– Teoretycznie jest to możliwe, ale ja nie mam na ten temat żadnej wiedzy. Ojciec powiedział mi tylko kiedyś, że po jego śmierci zostaną ujawnione pewne dokumenty dotyczące najnowszej historii. Do tej rozmowy już nigdy nie wróciliśmy i do dziś żadne ważne dokumenty nie zostały ujawnione. A jeżeli chodzi o Radomierzyce, to jest bardzo prawdopodobne, że Tadeusz Steć nie był tam wówczas z ojcem. W tej sprawie są jeszcze bardziej szokujące hipotezy. Według wybitnych policyjnych specjalistów z kryminalistyki obrażenia na nadgarst- kach Solskiej wskazują, że bardzo późno została związana albo została związana po śmierci.
– Sugeruje pan, że Alicja Solska miała coś wspólnego z morderstwem męża?
– Nic nie sugeruję. Przez 25 lat organy ścigania nie zrobiły praktycznie nic w tej sprawie i teraz także moim obowiązkiem jest wziąć pod uwagę wszystkie, nawet najbardziej nieprawdopodobne, hipotezy. Między ojcem i Solską było źle od lat, a nawet twierdzę, że od samego początku. Może macocha zgodziła się pomóc komuś, kogo interesowały dokumenty zgromadzone przez ojca i potem wszystko wymknęło się spod kontroli? Proszę pamiętać, że gdy tata był związany i torturowany, to ktoś przebrał go w czystą koszulę, założył bandaż i podał leki. Czy tak zachowują się zawodowi zabójcy albo prymitywni, pospolici przestępcy? I jeszcze jedna dziwna sprawa. W poniedziałek 31 sierpnia, a więc na kilka godzin przed morderstwem, do Bostonu odlatywała Hanka, córka Solskiej z pierwszego małżeństwa, która przyjechała do Anina razem z dwójką swoich dzieci. Solska bardzo kochała wnuki i zawsze, gdy wracały do Ameryki, odwoziła je na lotnisko. Nie było od tego żadnego wyjątku. Jednak tego dnia powiedziała, że musi zostać w domu, mimo że czuła się dobrze. Odwołała też umówione na ten dzień spotkanie. Wyglądało to tak, jakby spodziewała się jakichś gości. Odwiozłem więc Hankę z dziećmi na Okęcie, ale do Anina już nie wróciłem, tylko pojechałem do Gdańska, gdzie wówczas pracowałem.
– Twierdzi pan, że między pańskim ojcem a panią Solską nie układało się od początku znajomości, to dlaczego się z nią ożenił? W grudniu 1956 r. był już generałem dywizji i wicepremierem, a więc jedną z najlepszych partii w kraju. Mógł przebierać w ofertach matrymonialnych, a ożenił się z rozwódką z dwójką dzieci, więc chyba musiał ją kochać?
– Gdy zaczął się ich romans, Alicja była jeszcze żoną Solskiego, pułkownika Wojska Polskiego. Dlaczego się pobrali? Ojciec był bardzo zapracowany, nie miał czasu na randki. Od swojej babci wiem, że jako kandydatki na żonę wchodziły w rachubę dwie panie: Irena i Alicja. Pierwsza była związana ze służbami, a Solska też miała takie kontakty, gdyż jej siostra i szwagier pracowali w służbach na odpowiedzialnych stanowiskach.
– Uważa pan, że służby podstawiły ojcu obie panie?
– Tak sądzę, ale nie mam na to dowodów. Ale może warto sprawdzić, czy Solska ma teczkę w IPN, bo ojciec mi mówił, że podejrzewa ją, iż może mieć powiązania ze służbami. Na poznanie prawdy o tym zabójstwie poświęciłem ćwierć wieku i dziś jedne hipotezy wydają mi się bardziej, a inne mniej prawdopodobne. Według relacji mojego brata jakiś czas po morderstwie do domu ojca przyszło kilku panów z biura łączności MSW. Wszystkich wyprosili i podobno zdemontowali zainstalowaną tam aparaturę podsłuchową. Jeżeli tak było, to wystarczy odtajnić nagrania z chwili zabójstwa i będziemy znali prawdę. Ale to by oznaczało, że zbrodni dokonały służby specjalne już wolnej Polski. W tej sprawie jest wiele hipotez i wiele poszlak. Niektóre mogą wydać się nieistotne, ale wszystkie powinno się sprawdzić. Choćby sprawę niejakiego Radka, kolegi brata. Nie wiadomo, co robił, a stać go było na kupno najnowszego modelu alfa romeo. Gdy policjanci zastanawiali się, jak zabójcy weszli do domu, Radek im to pokazał, to znaczy wszedł na pierwsze piętro po rosnącej na domu winorośli. Już po śmierci ojca przyszedłem do Janka razem z Remusem, sznaucerem olbrzymim, który należał do taty i w noc zabójstwa został przez morderców czymś struty czy raczej czasowo sparaliżowany. To był wyjątkowo mądry i opanowany zwierzak, świadomy swojej siły. Gdy do pokoju wszedł Radek, pies dostał szału. Piana szła mu z pyska i chociaż miał na sobie kolczatkę, z trudem go utrzymałem. Nigdy na nikogo tak nie reagował. Nie był też wcześniej agresywny wobec Radka, który często bywał w Aninie. To oczywiście jeszcze o niczym nie świadczy, ale może warto tego człowieka przesłuchać?