Wyklęci z festiwalu
– Wszystkie dla dzieci. Ale były też filmy i seriale dla dorosłych „Pora na czarownice”, „Tylko strach”, „Oczy niebieskie”, „Na dobre i na złe”. Jego telewizyjna przygoda skończyła się pod koniec lat 90. – Miałem już trochę dosyć Pana Yapy. Chciałem robić nowe rzeczy. Zależało mi na powrocie do pisania i reżyserii. I prawie się udało. Moje dwa filmy fabularne były blisko realizacji. Jeden to szalona komedia w stylu Monty Pythona, a drugi to już coś poważnego. Taki powrót do Świdra, historia poety żyjącego trochę jak kloszard. Niestety, miałem pecha. Pierwszy nie przeszedł dlatego, gdyż padło imperium sowieckie, a ten obraz miał być realizowany z wytwórnią Balmariej w Petersburgu. Drugi zaś odpadł przez pomyłkę w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej.
W realizacji nowych projektów przeszkadzała mu popularność. – Wszyscy traktowali mnie jako Pana Yapę. Film także odpadł ze względu na zbyt charakterystyczną postać Pana Yapy. Reżyserzy nie chcą takich aktorów. Żył z programów komercyjnych, które sam tworzył. – Pisałem teksty do piosenek, a muzykę tworzyli wybitni polscy kompozytorzy. Ludzie wciąż chcieli mnie oglądać. I pytali, dlaczego mnie nie ma w telewizji? W odpowiedzi planuję jesienią tego roku premierę programu teatralno-estradowego „Super Mag – show”, pełnego magii, zaczarowanych piosenek i konkursów.
– Ten intensywny okres własnych programów, życia estradowego skończył się pięć lat temu. Zacząłem wówczas bardzo szybko pisać książkę i sztuki teatralne. Książka jest bliska ukończenia. To duża powieść, nie sądziłem, że jej pisanie jest tak trudne i wymagające tyle czasu i poświęcenia. To trochę nie na mój temperament. A spektakle, mimo dobrych chęci, nie ukazały się nigdy na afiszu. Z powrotu do telewizji nic nie wyszło. Zresztą proponowane przez TVP warunki finansowe były bardzo skromne. A ja powrót do telewizji wyobrażałem sobie jako piękny, spektakularny i ważny. A na to się nie zanosiło. I wtedy pojawił się pomysł, żeby coś zrobić w internecie. Ciągnie wilka do lasu. Mam pod skórą naturę kabareciarza, aktora, satyryka. Myślę, że ta formuła będzie się rozwijała. Zawsze lubiłem eksperymentować, więc i tym razem spróbowałem. I jak widać, udało się. Przede mną wielka przygoda. Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.
Nikt nie ma wątpliwości, że powody są polityczne. Obydwaj górale nie kryją swoich antypatii do PiS-u. Obydwaj też są przeciwnikami upolityczniania imprez folklorystycznych. Władzom Zakopanego z zasłużonymi folklorystami więc nie po drodze. Bezpośrednim powodem sporu był „Dudaski Tłusty Czwartek”, na który władze miasta zaprosiły Andrzeja Dudę, prezydenta RP. Jan Karpiel-Bułecka, pomysłodawca tej imprezy, zbojkotował ją.
Mówił głośno, że nie podoba mu się jej upolitycznianie. – Dla mnie prezydentem może być nawet ktoś z „opcji ludożerców”, jeśli ludzie go wybiorą, ale nie o to chodzi. Mnie chodzi głównie o to, że z imprezy, na którą ludzie przyjeżdżali z całej Polski, żeby posłuchać gry na dudach, robi się teraz imprezę polityczną – mówił dziennikarzom. Nie podobało mu się, że muzykanci – zamiast z publicznością – tak naprawdę spotykają się z lokalnymi VIP-ami i politykami.
Krzysztof Trebunia-Tutka, choć nie wycofał się z udziału w imprezie, nie zgodził się ponoć na wspólną fotografię z prezydentem.
Jan Karpiel-Bułecka naraził się już pod koniec zeszłego roku, kiedy podczas wizyty w Zakopanem Lecha Wałęsy przypomniał na spotkaniu z byłym prezydentem jego zasługi dla wolnej Polski i przeprosił go za to, co się dzieje obecnie wokół niego. Choć – jak sam twierdzi – przemawiał we własnym imieniu, niektórzy zarzucali mu, że bezpodstawnie wypowiadał się w imieniu górali.
Jan Karpiel-Bułecka był związany z festiwalem już od lat 70., najpierw jako konferansjer, potem jako juror. Od 6 lat był w składzie jury głównego. Jego „dzieckiem” jest też „Muzyka Karpat”, impreza towarzysząca festiwalowi. To wszechstronny artysta – muzyk, tancerz, gawędziarz. Jeden z najbardziej uznawanych autorytetów, jeśli chodzi o góralszczyznę, znawca, animator i popularyzator folkloru góralskiego. Ikona kultury podhalańskiej.
Równie długa jest lista zasług Krzysztofa Trebuni-Tutki – muzyka, pedagoga, założyciela Kapeli Trebunie-Tutki, której nagrania z Twinkle Brothers zapoczątkowały polską scenę world music. Uznawany jest za twórcę nowej muzyki góralskiej. Obydwaj panowie nieraz już zabierali głos w sprawach folkloru, są jurorami na prestiżowych festiwalach nie tylko w Polsce. Trudno sobie wyobrazić zakopiański festiwal bez nich.
Bulwersuje także fakt, w jaki sposób władze miasta, które są organizatorem imprezy, zakończyły z nimi współpracę. – Nikt mi nic nie powiedział, nie dostałem żadnego oficjalnego papieru. Po prostu wiosną dostawałem zawsze pismo zapraszające mnie do pracy w jury. Ponieważ nie dotarło do mnie w tym roku, zadzwoniłem do pani Bożeny Lewandowskiej, przewodniczącej jury, z pytaniem, czy dostała już zaproszenie. Usłyszałem, że dawno – opowiada Jan Karpiel-Bułecka. – Zrozumiałem wtedy, że zostałem wykluczony z jury. Wiedziałem, że to decyzja polityczna – przekonuje. Od Agnieszki Gąsienicy-Giewont, dyrektor artystycznej festiwalu, dowiedział się, że decyzje personalne podejmuje Joanna Staszak, dyrektor festiwalu. – Myślę, że to osobista decyzja pani wiceburmistrz, której się naraziłem bojkotem „Dudaskiego Tłustego Czwartku” – dodaje.
– Nie skoczę z tego powodu z Giewontu,
swoje odrobiłem przy festiwalu. Szkoda tylko, że skończyli współpracę ze mną bez klasy – podkreśla. – Ci, co rządzą, nie są wieczni – dodaje. I przypomina, że kiedy burmistrzem był Adam Bachleda-Curuś, też był trochę odsunięty od festiwalu. – Ciekawe tylko, co z „Muzyką Karpat”, którą wymyśliłem, a która jest imprezą towarzyszącą podczas festiwalu? – zastanawia się.
– Nie będę tego komentować, bo musiałbym się zniżyć do ich poziomu – kwituje krótko Krzysztof Trebunia-Tutka. Obydwaj górale podkreślają, że mają co robić, są zapraszani na różne festiwale, nie tylko w Polsce.
W ramach „wykluczenia” w Zakopanem nie usłyszymy także najnowszego projektu zespołu Trebunie-Tutki z Gruzinami. Z koncertem jeżdżą po całej Polsce, ale Zakopane jest dla nich zamknięte. Na szczęście politykę udaje się oddzielić od folkloru w Bukowinie Tatrzańskiej. I tam właśnie 12 sierpnia, podczas Sabałowych Bajań, usłyszymy ten koncert.
Czas młodych
Joanna Staszak, dyrektor Festiwalu Folkloru Ziem Górskich, potwierdza, że ani Jan Karpiel-Bułecka, ani Krzysztof Trebunia-Tutka nie będą w tym roku pracować przy imprezie. Kto ich zastąpi? – W jury nie będzie żadnej dodatkowej osoby, natomiast jeśli chodzi o konferansjerów, to będą nowi – młodzi instruktorzy zespołów folklorystycznych