Sterydy niszczą polskich mężczyzn
Co się dzieje na siłowniach?
Polscy mężczyźni sięgają po anaboliki już w pierwszych miesiącach ćwiczeń. Szczególnie na osiedlowych „pakerniach” muskulatury nie buduje ławka, sztanga i hantle, ale teść, deka i metka.
Piana i spółka
Mówił o sobie, że odrzucił człowieczeństwo. W realu wyglądał jak bestia – 183 cm wzrostu, 120 kilogramów żywej wagi i biceps wielkości arbuza. Rich Piana nazywany Misterem California miał jedno marzenie – „być dużym”, a właściwie „mieć ramię większe od głowy”. Trenował od 11. roku życia, jadł 12 posiłków dziennie i otwarcie przyznawał się do dopingu. „Jeśli chcesz być profesjonalnym kulturystą, to nie masz wyboru” – przekonywał. Na mięśniach dorobił się milionów dolarów, ale stawka, którą zapłacił, była wysoka. Zmarł w wieku 45 lat, a w jego domu znaleziono biały proszek i 20 buteleczek ze sterydami. Historia Piana potwierdza brudną prawdę o zawodowej kulturystyce: wejście na Mount Everest bez dopingu nie jest możliwe. To koks pozwala przekraczać granice i limity genetyczne. Niestety, z reguły na krótko – większość kulturystów idzie do piachu jeszcze przed pięćdziesiątką. Przykłady? Nasser El Sonbaty, ikona lat 90., pożegnał się ze światem w wyniku różnych komplikacji, od problemów z sercem po niewydolność nerek. Zyzz znany ze słabości do DNP i clenbuterolu odszedł na zawał po dwudziestce, Andreas Munzer tzw. Mr Ripped, pionier w stosowaniu diuretyków, zamknął powieki z powodu niewydolności organów w wieku 32 lat, a serce Grega Kovacsa – giganta, którego waga poza sezonem wynosiła 180 kg, a w sezonie startowym 150 kg – stanęło po czterdziestce. Znanych nazwisk jest dużo więcej, nie mówiąc o obecnych zawodnikach, którzy jedną nogą są na tamtym świecie...
Jazda na sucho...
– Już w latach 80. dr Robert Goldman pytał czołowych kulturystów, czy podpisaliby pakt z diabłem, na mocy którego wygrywaliby najważniejsze zawody, ale w ciągu pięciu kolejnych lat odeszliby z tego świata. Ponad połowa zawodowców odpowiedziała, że podjęłaby wyzwanie. Z czasem sytuację tę zaczęto określać jako „dylemat Goldmana” – opowiada trener personalny Przemek Wąsak. Dzisiaj pytanie „brać czy nie brać” coraz częściej dotyczy amatorów, którzy marzą o wielkiej łapie. Na odpowiednie wspomaganie decydują się osiedlowi pakerzy i członkowie prestiżowych klubów fitness. Zaczynają od gainerów, białka i kreatyny, a później sięgają po SAA (sterydy anaboliczno-androgenne). Co różni jednych od drugich? Grubość portfela – pierwszych stać na kurczaki z dyskontu i prohormony sprzedawane na Allegro, drugich na wołowinę i klasyczne hormony dostępne w aptekach lub na czarnym rynku. Ile osób jest na dopingu? Nie wiadomo, ale o Polsce mówi się, że jest sterydowym rajem. To w Bydgoszczy w 2016 roku poznańskie CBŚ zlikwidowało największą fabrykę podrabianych leków i anabolików na świecie! Łączną wartość medykamentów oszacowano na ponad 17 milionów złotych.
Pytanie: jak rozpoznasz koksiarza? Na oko. Jeśli twój kolega z pracy jeszcze trzy miesiące temu przypominał Austina Powersa, a dzisiaj jest jak brat Pudziana, to nie wierz w potęgę drobiu... Cel „być jak największym” wymaga wielu poświęceń: ciężkiej pracy na siłowni, jeszcze cięższej w kuchni i czasu. Dla wielu koks to droga na skróty.
– Przy ciężkim treningu i odpowiedniej diecie sterydy rzeczywiście są w stanie umożliwić i przyśpieszyć przyrost beztłuszczowej masy ciała, ale po odstawieniu mogą zapewnić równie spektakularny spadek. Spadki są tym większe, im w mniej przemyślany sposób dobieramy środki dopingowe i ignorujemy „terapię pocyklową”, która ma na celu przywrócenie równowagi hormonalnej – przekonuje trener. Terapia pocyklowa to tzw. PCT (Post Cycle Therapy) – proces polegający na przyjmowaniu określonych środków w celu regeneracji i złagodzenia skutków endokrynologicznych po przyjmowaniu sterydów.
Traktowanie „odbloku” po łebkach może mieć fatalne konsekwencje. Jakie? Zaburzenia emocjonalne, ginekomastia, zaprzestanie produkcji naturalnego testosteronu, zanik jąder czy impotencja. PCT powinno się rozpocząć zgodnie z okresem półtrwania środka – czasami jest to 24 – 48 godz., a czasami 14 dni po zakończeniu cyklu, czyli po zażyciu ostatniej dawki sterydu. Środki najczęściej wykorzystywane w celu odblokowania to: SERM-y – leki sprzyjające wyrównaniu naturalnej gospodarki hormonalnej zachwianej podczas cyklu sterydowego, takie jak: clomid lub tamoksifen i coś jeszcze... gonadotropina kosmówkowa ( HCG) – hormon kobiecy wytwarzany jest przez zapłodnioną komórkę jajową po jej zagnieżdżeniu się w macicy, a później przez łożysko. Koksiarze biorą zastrzyki z HCG w jednym celu: przywrócenia naturalnej produkcji testosteronu. Generalnie kolejny miesiąc szprycowania... Im dalej w las, tym gorzej... Powrót do treningów „bez koksu” wcale nie jest łatwy. Dlaczego?
– Nawet przy rozsądnym doborze środków, dobrze przeprowadzonym odblokowaniu trudno jest przestawić się na tryb „trenowania na sucho”, tak więc szybko po zakończeniu cyklu pojawia się idea, żeby wytrzymać okres bez wspomagania, który powinien trwać tyle, ile cykl sterydowy, i sięgnąć po kolejny zestaw – dodaje Wąsak.
Cukiernia pakera
Mówią, że bez anaboliku nie ma wyniku i zaczynają od igły w pośladek, udo lub bark. Pierwszy wybór to z reguły teść, czyli testosteron. „Król dopingu” – uznawany za najlepszy środek budujący masę. Popularny ze względu na niską cenę, dostępność i silne działanie anaboliczne. Nie ma mowy o nudnościach, problemach ze snem czy bólach głowy. Steryd ideał? Nie do końca. Potencjalne skutki uboczne przy dłuższym stosowaniu i dużych dawkach to wahania nastroju, łysienie, trądzik, nadciśnienie, zaburzenia płodności i ginekomastia. Teść sprawdza się w wielu kombinacjach, np. z deką i metką. Deka to decadurabolin – stosowany z powodzeniem w cyklach na masę i podczas redukcji. Pod względem budowy chemicznej przypomina testosteron, ale ma o wiele mniejsze właściwości androgeniczne.
Najczęstszym efektem ubocznym jest w tym wypadku tylko obniżone libido. Metka to z kolei metanabol – steryd wycofany z rynku i zakazany przez amerykańską instytucję rządową FDA. Tani i lubiany ze względu na doustną aplikację. Daje szybkie efekty na wadze od 5 do 10 kg już po pierwszym cyklu. Dosłownie puchniesz w oczach. Niestety, metanabol jest bardzo hepatotoksyczny – wywołuje problemy z wątrobą, aw skrajnych przypadkach prowadzi do jej degeneracji. To jednak nie koniec: spodziewaj się obrzęków, podwyższonego ciśnienia, wypadania włosów, trądziku (nie tylko na twarzy), impotencji i ginekomastii.
– Na rynku istnieje wiele rozmaitych sterydów różniących się zakresem i siłą działania, formą podania i ceną. Zazwyczaj stosuje się je cyklicznie, przyjmując jeden lub kilka różnych środków w tym samym czasie bądź też kolejno po sobie. Ostatnio bardzo popularne stają się bardzo silne sterydy, takie jak: trenbolon i anapolon. W połączeniu z testosteronem dają spektakularne efekty, ale są bardzo androgenne. Skutkom ubocznym tak silnych środków też się przeciwdziała, przyjmując odpowiednie blokery estrogenów, takie jak: proviron, letrozol bądź leki SARM. Wiele osób za pomocą sterydów próbuje nie tylko stać się „wielkim”, ale pozbyć się brzuszka i w tym celu eksperymentuje z clenbuterolem, peptydami hormonu wzrostu i samym hormonen wzrostu (HGH) o zawrotnej cenie od 1500 do 6000 zł miesięcznie w zależności od pochodzenia: czy z chińskiej prowincji, czy zdobyty „na lewo” z aptek Europy” – komentuje Przemek Wąsak.
Zastanawiasz się, ile wyniesie cię całość? Cykl sterydowy „odblok” i suplementy? Minimum 1000 zł przy środkach z dolnej półki. A jeśli dodasz jeszcze wysokobiałkową dietę i zapotrzebowanie kaloryczne rzędu od 4 do 5 tysięcy kcal dziennie – to zrozumiesz, dlaczego większość mięśniaków żyje na kredyt lub od chwilówki do chwilówki...