Koszmar modelki
Usiłowanie zabójstwa, spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także bezprawne groźby – to zarzuty, jakie przed łódzkim sądem okręgowym usłyszał w ubiegłym tygodniu 51-letni Robert W.
Mężczyźnie grozi nawet dożywotnie pozbawienie wolności. Katarzyna D., ofiara oskarżonego, nie stawiła się w sądzie w dniu rozpoczęcia procesu. Kierując się dobrem prywatnym kobiety, sąd wyłączył jawność rozprawy na czas składania wyjaśnień przez oskarżonego i zeznań przez jego ofiarę.
Katarzyna D. to łódzka modelka i projektantka. Jej koszmar miał się zacząć 11 lat temu. Ktoś nękał ją w internecie, dostawała dziwne SMS-y. Początkowo nie miała pojęcia, że to sąsiad z bloku, w którym mieszkała. Po jakimś czasie dowiedziała się, ale – jak podkreśla – nigdy się nie znali, co więcej, nie mieli nawet wspólnych znajomych. Nie miała pojęcia, dlaczego akurat ona stała się jego ofiarą. Początkowo stalker rzadko dawał o sobie znać. A jeśli już, to pisał na temat uczuć, jakie do niej żywi. Gdy ze strony kobiety nie było żadnej reakcji, wiadomości się nasiliły i – co więcej – zaczęły pojawiać się groźby. Katarzyna D. zgłosiła się na policję. Robert W. został oskarżony o uporczywe nękanie (stalking) i miał stanąć przed łódzkim sądem rejonowym.
Tam doszło do dramatycznego finału, jaki zafundował kobiecie Robert W. Był koniec sierpnia ubiegłego roku, pani Katarzyna czekała na rozpoczęcie procesu przeciwko swojemu prześladowcy na korytarzu sądowym.
– Siedziała na ławce – tak przed sądem zeznawał jeden ze świadków. – Podszedł do niej mężczyzna. Zapamiętałem, że ubrany był w golf i marynarkę. Przez chwilę coś mówił do tej kobiety, po czym odchylił marynarkę. Wyjął słoik, odkręcił go i chlusnął na nią. Ona się odchyliła, dzięki temu dużo płynu poleciało na ścianę, ławkę, podłogę.
Świadkowie zapamiętali, że Katarzyna D. wyła z bólu, krzyczała, wzywała pomocy. W tym czasie Robert W. siadł na pobliskiej ławce w korytarzu sądu. Policjant, który go zatrzymał, zapamiętał, że był wyjątkowo spokojny: – Wyglądało to tak, jakby to wszystko zaplanował, a potem po prostu czekał, aż go zatrzymamy.
W czasie zatrzymania spokojnie odpowiadał na wszelkie pytania funkcjonariuszy. Ci chcieli przede wszystkim wiedzieć, co się stało?
– Dwa razy próbowałem ją dopaść, wreszcie się udało. To była pierwsza kara, będą jeszcze trzy. Zrobię z niej inwalidkę...