Sztuka reklamy
W dzisiejszych czasach nie wystarczy mieć dobry produkt, by ludzie chcieli go kupić. Trzeba jeszcze wpaść na pomysł, jak ów produkt zareklamować. Jak obudzić emocje w potencjalnych klientach, jak przywiązać ich do rzeczy, którą chcemy im sprzedać, a wreszcie jak skłonić ich, żeby sięgnęli do swoich portfeli. czy grube – zdecydowanie należy do tych prostych wyborów i nie trzeba dodatkowo komplikować pseudoartystycznymi ambicjami działu marketingu. Kobiety nosiły rajstopy i będą je nosić i jedyne, co je w tej kwestii interesuje, to czy owe cienkie jak skrzydła motyla pończoszki nie rozpadną się po pierwszym włożeniu.
Anna Skura (31 l.) do niedawna funkcjonowała głównie wirtualnie. To znaczy oczywiście, że jest postacią jak najbardziej realną, ale jej sława niosła się wyłącznie po internecie. Tam Anna prowadzi od kilku lat blog o modzie, gotowaniu i podróżach. Świat, a ściśle mówiąc Polska, dowiedział się o niej, gdy wzięła udział w kolejnej edycji programu „Agent Gwiazdy”. Teraz blogerkę zaprosiła do współpracy marka kosmetyczna. Jej zadaniem było testowanie najnowszej generacji dezodorantów z linii Nivea Dry. Ci, którzy śledzą blog Skury, wiedzą, że ta drobna blondynka nie tylko lubi leżeć i ładnie pachnieć, ale też wspina się na kolejne szczyty, biega, buduje formę na siłowni i generalnie jest osobą bardzo aktywną. A skoro tak, to najlepiej nadaje się do sprawdzenia, czy nowe dezodoranty są dokładnie takie, jak obiecuje producent. Anna zabrała je do RPA i tam poddała ekstremalnym próbom, wylewając siódme poty i między innymi zjeżdżając na desce snowboardowej z piaszczystych wydm. Pozazdrościć! Żeby wynik badania był jak najbardziej naukowy, blogerka dostała supernowoczesną, specjalnie na tę okazję „skonstruowaną” koszulkę, która wyposażona w elektroniczne czujniki za pomocą łączności bezprzewodowej przesyłała dane do laboratorium. W sumie na całym świecie w ten sam sposób aż tysiąc osób testowało skuteczność nowej linii dezodorantów Nivea.
Dla aktywnych trzydziestolatek są ekstremalne testy, dla sześćdziesięciolatek skuteczne kremy przeciwzmarszczkowe, które choć trochę zatuszują upływ czasu. To oczywiście nic więcej jak niczym nieuzasadniona złośliwość, bo przecież i dojrzałe kobiety mają prawo czerpać z życia pełnymi garściami, a nikt ich nie zmusza do spędzania całych dni na kanapie. Nic dziwnego, że twarzą najnowszej linii kremów marki Soraya została Ewa Kasprzyk (61 l.). Aktorka ani na moment nie zwalnia tempa, gra w filmach, teatrze i jeszcze znajduje czas na bywanie na warszawskich imprezach. Tam zawsze z pasją pozuje na ściankach, niektórzy twierdzą nawet, że trochę przesadza i mogłaby zachowywać się nieco dostojniej, bo w pewnym wieku już tego i owego nie wypada. Tymczasem Kasprzyk nie tylko nie zwalnia, ale chyba nawet przyspiesza, a i dekolty w jej sukienkach z biegiem lat robią się wyłącznie coraz głębsze. Spotkanie z twarzą nowych kremów, których zadaniem jest uzupełnić braki kolagenu w skórze (gdyby któraś z pań takowe zauważyła), odbyło się w samym środku miasta w modnym butikowym hotelu H15 przy Poznańskiej. Parkuje się tam fatalnie, nigdy nie można znaleźć miejsca, ale tym razem wszyscy przymknęli oko na tę drobną niedogodność, bo w końcu kto by nie chciał zobaczyć z bliska nie tylko Kasprzyk, ale i Stramowskiego (30 l.). Pani Ewa wkroczyła cała na złoto, w okularach lustrzankach, które zasłoniły jej pół twarzy, a jakby tego było mało, to jeszcze z psem Shakirą na smyczy. Pan Piotr, zwykle bywalec imprez, tym razem – chyba pierwszy raz w życiu – został konferansjerem. Pomysł śmiały, chciałoby się rzec brawurowy, ale – niestety – nie do końca przemyślany. Aktor nie przyłożył się bowiem do występu, znaczną część odczytał z kartki, a wystarczyło przecież wykuć wszystko na pamięć, tak jak przy okazji każdej innej roli. Na szczęście jest przystojny (jeszcze bardziej niż na ekranie i jeszcze bardziej, gdy obok nie ma żony) i ma aksamitny głos, którym mógłby opowiadać zakochanym dziewczynom bajki, tak więc – drodzy szefowie działów marketingu – dajcie mu jeszcze jedną szansę.