I pozostali przyjaciółmi...
Polski jacht „Katharsis II” pobił rekord, opływając Antarktydę
Gdy stolica Tasmanii, Hobart, pojawiła się w polu widzenia, polska załoga jachtu „Katharsis II” cieszyła się ostatnimi chwilami podróży, podczas której udało się pobić rekord. Nie było łatwo. Rejs spowolnił między innymi brak wiatru. Po 102 dniach rejsu żeglarze cieszyli się: – Nadal jesteśmy przyjaciółmi. To wszystko, co się dla nas liczy.
Na stronie internetowej przedsięwzięcia antarcticcircle60s.pl można przeczytać: „Uzyskany czas okrążenia kontynentu Antarktydy w rejsie z Kapsztadu do Hobart, w pasie na południe od 60 stopnia szerokości geograficznej, to 102 dni, 23 godziny i 1 minuta”.
23 grudnia ubiegłego roku jacht i jego załoga opuścili port w Kapsztadzie. Żeglowali 102 dni. Jacht klasy OYSTER 72 należy do kpt. Mariusza Kopera, a załoga liczyła osiem osób. To pierwszy rejs dookoła Antarktydy na południe od 60. równoleżnika. W czwartek 6 kwietnia, z dala od porywistych wiatrów i wielkich fal oceanu, „Katharsis II” minął Iron Pot, wysepkę położoną mniej niż 15 km od Hobart. – Dziś nie mieliśmy szczęścia do wiatru – donosił kapitan. – Nie poruszamy się, czekamy na wiatr.
W Hobart było 20 stopni Celsjusza, więc załoga pochowała zimowe kurtki i gogle. Kapitan powiedział dziennikarzom ABC, że załoga przyzwyczaiła się do przebywania na wodzie: – Nie rozmawialiśmy o schodzeniu na ląd. Gdy wczoraj wieczorem ujrzeliśmy Tasmanię, poczuliśmy się wręcz zaskoczeni. Wcześniej przypuszczałem, że odczuję ulgę, ale było inaczej.
Rejs był ambitnym przedsięwzięciem nie tylko ze względu na cel, czyli pionierskie opłynięcie Antarktydy na południe od 60. równoleżnika, ale także na inne wyzwanie, z którym załoga musiała się zmierzyć. Na kilka dni przed planowanym wypłynięciem u jednego z członków załogi, Hanny Leniec, zdiagnozowano nowotwór piersi: – Wszystko było gotowe, jacht był przygotowany, członkowie załogi już na pokładzie w Kapsztadzie, a potem te wyniki... To był dla mnie trudny moment, bo byliśmy przygotowani do rejsu i musieliśmy zmienić plany – opowiada żeglarka.
Podróż została przełożona, a H. Leniec przeszła chemioterapię. – Czekaliśmy rok – dodaje. Teraz gdy przygoda dobiegła końca, Leniec uważa, że stała się inną osobą, silniejszą. – Wzmocnił się mój duch i moje ciało też.
„Katharsis II” wyruszył w stronę Tasmanii „po udanym zamknięciu antarktycznej pętli w dniu 20 marca 2018”, jak można przeczytać na stronie www. Ocean Południowy nie zamierzał łatwo przepuścić jachtu. Około 1000 mil morskich na południowy zachód od Hobart, w czasie sztormu złamał się bom „Katharsis II”. – Zbłąkana fala uderzyła w nas z kierunku innego niż wszystkie pozostałe – opowiadał kpt. Mariusz Koper. „Katharsis II” wykonał niekontrolowany zwrot przez rufę – żagiel gwałtownie przeleciał nad pokładem na drugą stronę i uderzył w olinowanie. Na szczęście nie ucierpiał nikt z członków załogi. Siła uderzenia połamała jednak bom, którego nie dało się naprawić i główny żagiel stał się bezużyteczny. Tymczasem do celu pozostało około 1800 kilometrów. Trzeba było je pokonać, używając wyłącznie przednich żagli, co oznaczało utratę około jednej trzeciej prędkości.
Trzynaście godzin od Tasmanii uderzył kolejny sztorm. – Za rufą mieliśmy ścigające nas wielkie fale, a czasami jakaś zagubiona uderzała z innej strony – w środę wieczorem pisali członkowie załogi na Facebooku. Optymizmu im jednak nie brakowało: – Powinniśmy być w Hobart jutro rano czasu miejscowego. Do zobaczenia na lądzie! „ Katharsis II” przybił do nabrzeża w Hobart w czwartek 5 kwietnia. Załoga planowała spędzić w mieście 10 dni, a potem znów wyruszyć na morze. (AS)