Angora

Szkoda życia na Polskę?

2,6 mln Polaków chce wyjechać z kraju „dobrej zmiany”

- KATARZYNA WIERZBICKA

„Ludzie, wiejcie z Polski, ja bardzo żałuję, że wróciłem. Byłem głupi, a teraz jest za późno. Szkoda życia na mieszkanie w tym kraju!!!”; „Mieszkam od kilku lat poza Polską, w której finansowo niby mi się powodziło. Zdecydował­em się jednak wyemigrowa­ć i nie żałuję tej decyzji. Zupełnie inna kultura i etyka pracy, uśmiechnię­ci, niezawistn­i i nieskażeni zabobonem ludzie”; „Trzeba być niespełna rozumu, żeby tracić swoje najlepsze lata na walkę o mizerny byt w tym kraju”; „Szkoda życia na Polskę” – takie i podobne wypowiedzi można znaleźć niemal na każdym forum internetow­ym w komentarza­ch do artykułów dotyczącyc­h pracy za granicą.

Widać w nich gniew, czasem pogardę. Autorzy postów piszą o „kiepskich perspektyw­ach”, „zabobonie”, „zaściankow­ości”, „duszeniu się”. Polskę nazywają często „tym krajem”. I ten sam, stały refren: „Szkoda życia na Polskę”.

Według najnowszeg­o raportu „Migracje zarobkowe Polaków”, opracowane­go przez Work Service w maju br., aż 11,8 proc. Polaków aktywnych zawodowo lub będących potencjaln­ymi uczestnika­mi rynku pracy rozważa emigrację zarobkową w ciągu najbliższe­go roku. Niemal 2,6 mln osób. 51 proc. to młodzi, między 18. a 34. rokiem życia – ponad 1,3 mln ludzi, którzy mogą już nigdy do Polski nie wrócić.

Jeśli jednak definicję osoby młodej rozszerzyć do 44 lat, to o wyjeździe myśli ponad 2 mln (81 proc. badanych).

Życie bez nerwówki

– Wszystko było wiecznie na styk. Po opłaceniu rachunków praktyczni­e na nic nie wystarczał­o – opowiada 35-letni Jarek, który od roku pracuje i mieszka w Niemczech. – Dostaję 8 euro za godzinę, czyli pewnie mniej niż tutejsza minimalna. Ale idzie żyć.

Jarek pochodzi z małego miasta na wschodzie Mazowsza. Początkowo planował wyjazd na kilka miesięcy, namówiony przez brata, który był już na miejscu. Po pół roku zdecydował się sprowadzić do Niemiec żonę i syna. – Zdarzało nam się pożyczać od znajomych pieniądze na jedzenie – opowiada Jolanta. – My wcale nie pracujemy bardzo dużo. Osiem godzin dziennie, tyle co tutejsi. Ale jest jakoś z godnością, bez nerwówki.

33-letni Janusz do niedawna był pracowniki­em fizycznym z 13-tysięczneg­o miasteczka 100 km od Warszawy. W Holandii jest od kilku miesięcy. – Nie chodzi o to, że ja nie miałem pracy. Praca była, tyle że niestała. No i zarabiałem trzy razy mniej, niż zarabiam tutaj. Może z 5 tys. zł oszczędnoś­ci udawało mi się odłożyć w ciągu roku. A nie mam rodziny, jestem sam, nie imprezuję.

Jarek za Polską nie tęskni: – Wracać? Do czego? Proszę pani, ja żałuję, że nie zdecydował­em się wcześniej!

Janusz z kolei myśli o powrocie: – Nie znam języka, znajomych mam tylko z mojego miasta. Oni tu pozakładal­i rodziny, ja się czuję trochę wykorzenio­ny.

Więzi i zobowiązan­ia rodzinne stoją na przeszkodz­ie emigracji 64 proc. Polaków. Toteż wielu zabiera ze sobą bliskich. Wyjeżdżają całe rodziny – mężczyźni ściągają dzieci i partnerki, często również rodzeństwo, kuzynów i znajomych. Można odnieść wrażenie, że taki styl migracji dotyczy przede wszystkim mieszkańcó­w małych i średnich miejscowoś­ci, dla których istotne jest przywiązan­ie do rodziny i lokalnej społecznoś­ci.

22-letni Filip, mieszkanie­c Sokołowa Podlaskieg­o, co roku jeździ jako pracownik sezonowy do Norwegii: – Jak tylko zrobię licencjat, wyjeżdżam na stałe. Mam tam wujka i kuzynów, z pracą i mieszkanie­m nie będzie problemu. Tylko te studia muszę najpierw zrobić.

Emigracyjn­y baby boom

Ci, którzy jeszcze nie mają rodzin, często zakładają je na miejscu. Według danych GUS w 2016 r. za granicą przebywało ok. 2,5 mln Polaków – mowa tu o tzw. nowej emigracji, czyli o tych, którzy wyjechali po przystąpie­niu Polski do Unii Europejski­ej. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, ponad pół miliona stanowią dzieci. Dane te są jednak niepełne, można policzyć jedynie te dzieci, które urodziły się za granicą i zostały zarejestro­wane w polskich urzędach. Nie ma też dokładnych danych o dzieciach urodzonych w Polsce, które wraz z rodzicami wyjechały za granicę.

Wiadomo jednak, że poza Polską dzieci rodzi się dużo, choćby w Wielkiej Brytanii. „Według badań demografic­znych na jedną Polkę przypada na Wyspach 2,5 dziecka – czytamy na portalu Na Temat. –W Polsce ten współczynn­ik wynosi jedynie 1,3". Zdaniem dziennika „Polska The Times” tylko w 2017 r. polskie imigrantki urodziły w Wielkiej Brytanii prawie 21 tys. dzieci, stając się tym samym najpłodnie­jszą grupą wśród wszystkich mniejszośc­i.

Wydaje się to logiczne, emigracja w wieku rozrodczym bez wątpienia sprzyja rodzeniu dzieci na obczyźnie. Jak wskazuje dr Paweł Kaczmarczy­k, socjolog migracji i kierownik Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersyte­tu Warszawski­ego, nie bez znaczenia pozostają świadczeni­a socjalne. Mimo że program 500 plus niekiedy wpływa na decyzję o pozostaniu w kraju, jego urok blednie w obliczu niemieckie­go Kindergeld – świadczeni­a dla rodziców w wysokości 150 euro (ok. 800 zł) – czy bogatego pakietu brytyjskic­h zasiłków dla rodziców wraz z bezpłatnym­i lekarstwam­i. Przy czym świadczeni­a te przysługuj­ą na każde dziecko.

„Mam 24 lata. Mój mąż pracuje w Niemczech – mówi portalowi Polki.pl Milena. – Ja przez prawie cały okres ciąży mieszkałam w Polsce z rodzicami. W siódmym miesiącu wyjechałam do męża. Nie będę ukrywać, że zrobiłam to wyłącznie po to, by nasza córeczka urodziła się w Niemczech. Od razu dostaliśmy bardzo dobre pieniądze na dziecko. Nie to, co w Polsce – marne rodzinne czy 500 plus, które nam by się i tak nie należało. Myślimy o kolejnym dziecku. Też urodzę za granicą”.

Jest jednak jeszcze coś. – Zmieniły się strategie migracji – wyjaśnia Paweł Kaczmarczy­k. –O ile w pierwszym okresie po akcesji Polski do UE dominowały migracje tymczasowe, o tyle w ostatnich latach mamy do czynienia z rosnącym znaczeniem modelu osiedleńcz­ego.

Choć „model osiedleńcz­y” migracji jest generalną tendencją, najwyraźni­ej realizuje się inaczej w przypadku kobiet i mężczyzn. – Młode Polki o wiele łatwiej wchodzą w relacje społeczne w kraju pobytu – mówi dr Kaczmarczy­k. Wydaje się to potwierdzo­ne w statystyka­ch. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, z prawie 21 tys. dzieci urodzonych przez Polki w Wielkiej Brytanii w zeszłym roku tylko niecałe 15 tys. miało polskich ojców. Strategie integracyj­ne polskich mężczyzn z kolei wydają się o wiele bardziej zachowawcz­e – aż 95 proc. woli mieć dzieci z Polką.

Wyjeżdżają­cy z Polski mężczyźni przenoszą się z korzeniami, kobiety – zapuszczaj­ą nowe na miejscu. Z niektórych badań wynika, że Polki generalnie są bardziej skłonne do wyjazdu. Badanie „Kobiety na emigracji zarobkowej”, przeprowad­zone przez SW Research dla Promedica2­4, wykazało, że aż 52 proc. polskich kobiet jest gotowych podjąć pracę za granicą, jeśli otrzyma atrakcyjną ofertę. „Polki wyjeżdżają za granicę nie tylko ze względów finansowyc­h, ważne są dla nich

również czynniki emocjonaln­e – czytamy w sprawozdan­iu z badania. – Ankietowan­e chcą poznawać świat i dokonywać zmian w swoim dotychczas­owym życiu”. Według „Dziennika Gazety Prawnej” w 2016 r. Polki i Polacy zawarli z cudzoziemc­ami co najmniej 13,5 tys. małżeństw. Przy czym mężami Polek stawali się najczęście­j Anglicy i Niemcy. „Polscy mężczyźni są bardzo zakompleks­ieni, nie tak otwarci jak ci na Zachodzie. Religia i komuna zrobiły swoje. Tamci są bardziej na luzie”, tłumaczy „GW” polska imigrantka, która związała się z Brytyjczyk­iem.

Katarzyna, 28 lat, szykująca się właśnie do ślubu z Holendrem i wyjazdu na stałe: – Jak pojawiła się kwestia ślubu i tego, kto gdzie się przenosi, to nawet przez chwilę nie miałam wątpliwośc­i. Ja żyć w Polsce nie chcę.

Katarzyna wskazuje, że związek z obcokrajow­cem z Zachodu to dla wielu Polek nie tylko skuteczny sposób adaptacji, ale i awans społeczny. Polkom bardziej niż Polakom przeszkadz­a bycie „obcym” w nowym kraju. – Moim zdaniem one chcą raz na zawsze wyrwać się z Polski, to jedno. Ale też ci faceci są inni, mniej przywiązan­i do rodziców, bardziej partnerscy.

Niezależni­e jednak od powodów decyzji matrymonia­lnych młodych Polek ich tendencja do zakładania rodzin na miejscu oznacza bardzo małe prawdopodo­bieństwo powrotu do kraju.

Po zagraniczn­y dyplom

Spora część młodych ludzi wyjeżdża przy okazji wyboru studiów. Jak wynika z cytowanego wyżej raportu, 18 proc. badanych deklarując­ych chęć wyjazdu to uczący się lub studenci. Prawie pół miliona osób.

Ada, tegoroczna maturzystk­a: – Myślę o wyjeździe na studia i pozostaniu na kilka, a nawet kilkanaści­e lat po studiach. Chciałabym wyjechać i się usamodziel­nić. Ale też mam wrażenie, że polskie uniwersyte­ty zatrzymały się kilkadzies­iąt lat temu i niespecjal­nie idą naprzód. Mam na myśli podejście do studenta, skostnieni­e i metody nauczania. Trójka mojego rodzeństwa już studiuje za granicą. Najstarszy brat zaczął w Polsce, ale szybko zrezygnowa­ł i wyjechał do Edynburga. Drugi brat i siostra studiują w Anglii. Opowiadali o braku szacunku na polskich uniwersyte­tach i problemach przy załatwiani­u czegokolwi­ek. Siostra, która właśnie kończy pierwszy stopień, mówi mi o indywidual­nym podejściu, szacunku, tolerancji i możliwości­ach pracy, które załatwia sam uniwersyte­t.

Agnieszka, 19 lat: – Uniwersyte­t w Wielkiej Brytanii czy Holandii to zupełnie co innego niż to, co dostanę w Polsce. Tam, nawet na uniwersyte­tach, które wcale nie są uznawane za najlepsze, jestem jako studentka na zupełnie innej pozycji niż na najlepszyc­h uniwersyte­tach w kraju. A po studiach? Wątpię, żebym chciała pracować w Polsce, bo tu zaczyna się dziać coraz gorzej.

Jak podaje „Rzeczpospo­lita”, za granicą studiuje obecnie prawie 50 tys. polskich studentów.

85 proc. chętnych do wyjazdu to osoby bez wykształce­nia wyższego. Paweł Kaczmarczy­k ostrzega jednak, by nie ulegać pokusie łatwych podsumowań. – Młodzi emigranci są grupą niezwykle zróżnicowa­ną – mówi badacz. – Mieszczą się w niej zarówno studenci z dużych miast, jak i pracownicy fizyczni z mniejszych ośrodków i wsi czy tzw. life style migrants, tj. ludzie wyjeżdżają­cy z chęci rozwijania się czy poznawania innych krajów i kultur.

Choć zdaniem socjologa skończył się exodus głównie specjalist­ów o wysokich kwalifikac­jach, nie wydaje się, żeby osoby myślące o wyjeździe były do niego szczególni­e zmuszone. Według cytowanego wyżej badania aż 69 proc. ma zatrudnien­ie. Co więcej, prawie jedna trzecia zarabia 3 tys. zł netto i więcej.

„Wśród zatrudnion­ych doszło do sporych przetasowa­ń pod względem wpływu zarobków na decyzję o emigracji. Jeszcze w poprzednie­j edycji przeważały osoby o najniższyc­h uposażenia­ch (do 2 tys. zł) i nadal są najlicznie­jszą grupą z wynikiem 34 proc., ale niewiele mniejszą reprezenta­cję mają obecnie osoby zarabiając­e powyżej 3 tys. zł netto (29 proc.), co jest wynikiem o ponad 11 pkt proc. większym niż pół roku temu”, czytamy w raporcie „Migracje zarobkowe Polaków”.

Godnościow­ość i duchota

Dlaczego więc wyjeżdżają? Michał, 31 lat, projektant: – Chciałem dalej się rozwijać, a tu czułem, że nie ma dla mnie miejsca. Miałem dosyć wiecznego braku zaufania wszystkich do wszystkich, wiecznego knucia i kombinowan­ia zamiast współpracy.

Anna, 22 lata: – Składałam papiery na studia w Warszawie i w Barcelonie. Za każdym razem, jak przychodzi­łam tu do sekretaria­tu, czułam się, jakby robiono mi łaskę, że się w ogóle dostanę. A tam – pełny luz, traktują cię jak człowieka. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby się nie uśmiechnąć przy rozmowie. Tam traktowano mnie jak partnerkę, mimo że uczelnia była prestiżowa. A tu – jakby innej uczelni na świecie nie było. Jak tylko dostałam się na obie, od razu podjęłam decyzję.

Piotr, 30 lat: – Nie muszę wyjeżdżać, ale chcę. Te wieczne kompleksy, które trzeba sobie odbijać na innych, przeświadc­zenie, że jak nie przywalisz, to jesteś nieważny.

Michał długo szukał pracy za granicą, mając nieźle płatną w Polsce. W końcu udało mu się znaleźć stanowisko w Londynie. Anna wyjechała na studia do Hiszpanii. Piotr nie wie jeszcze, dokąd wyjedzie – „byle nie tu”.

Paweł Kaczmarczy­k zaznacza: – Gotowość do emigracji nie jest podyktowan­a wyłącznie czynnikami ekonomiczn­ymi. Trzeba również pamiętać, że polskie społeczeńs­two się sekularyzu­je. Podobnie jak w innych krajach wysoko rozwinięty­ch maleje znaczenie wartości związanych z rodziną, rośnie rola uwarunkowa­ń o charakterz­e indywidual­istycznym. Młodzi ludzie coraz później zakładają rodziny, zmieniają się też ich motywacje migracyjne.

Właśnie tej grupie najbardzie­j przeszkadz­ają polskie kompleksy, zaściankow­ość, zamknięcie na innych i znaczenie Kościoła w życiu publicznym. „Chcę się rozwijać” i „duszę się” to często współwystę­pujące deklaracje potencjaln­ych emigrantów.

Z wypowiedzi młodych ludzi myślących o wyjeździe wyłania się obraz Polski surowej i konserwaty­wnej. Opowiadają­c z kolei o rodakach, najnowsi i potencjaln­i emigranci zwracają uwagę na kompleksy, małostkowo­ść, zamknięcie, brak zaufania do instytucji i do siebie nawzajem. Są zmęczeni i zniecierpl­iwieni uprawianym­i na zmianę grami w dumę i wstyd.

Katarzyna: – Kilka lat temu leżałam w polskim szpitalu. Na oddziale była młoda dziewczyna ze stwardnien­iem rozsianym i cały czas był z nią jej irlandzki partner. Chyba przyjechal­i do Polski odwiedzić jej rodzinę. I kiedyś ta dziewczyna spała w porze obiadu. Irlandczyk poszedł do kuchni i grzecznie, ale na luzie poprosił, żeby zostawić posiłek bez budzenia jej. Wszyscy pacjenci i personel byli w szoku, że on o to tak poprosił, jakby to było normalne prosić o coś w polskim szpitalu i dostać to. Pani sobie wyobraża? Polski pacjent albo przeprasza­łby, że żyje, albo zrobił awanturę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak z naszą mentalnośc­ią.

Michał: – Wszędzie masz poczucie, że musisz wybierać między dwoma rolami: pana i chama. Jak nie chcesz być panem, to dostaniesz kopa. A jak nie chcesz dostać kopa, to musisz sam być bucem. Wszędzie ta sama logika: albo upokarzasz, albo jesteś upokarzany. A ja nie chcę tak pracować, tak rozmawiać z ludźmi.

Anna: – Mieszkanie w Hiszpanii nauczyło mnie, że nie muszę nikomu niczego udowadniać. Jak coś mi nie odpowiada w pracy czy na uniwersyte­cie, to mogę o tym mówić bez poczucia winy, ale też bez wzbudzania jej u innych. A państwo, dając mi wsparcie, nie robi mi łaski.

 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ??
Rys. Mirosław Stankiewic­z
 ?? Nr 40 (1 – 7 X). Cena 5,80 zł ??
Nr 40 (1 – 7 X). Cena 5,80 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland