Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
SCHOWANIE BEZDOMNYCH NICZEGO NIE ROZWIĄŻE
Parę miesięcy temu wKrakowie rozpętała się burza po słowach pewnego radnego, który namawiał, by akcja „Zupa na Plantach”, polegająca na spotykaniu się przy ciepłym posiłku z osobami bezdomnymi, odbywała się nie na Plantach, tylko dalej od centrum miasta. Cieszyłem się, że spór nie wydarzył się wWarszawie, bo mógłbym nie przebierać wsłowach. Równie pragmatycznie doceniałem, że ominęła mnie kłótnia o bar Święta Marta, którego lokalizacja na ul. Emilii Plater niektórym wydawała się zbyt luksusowa. Kiedy cztery lata temu władze PKP chciały zabronić straży miejskiej rozdawania zupy na Dworcu Wschodnim, tłumacząc, że „to problem typowo estetyczny”, sprawa do mnie nie dotarła.
Ajednak, choć świadomość społeczna na temat bezdomności się zmienia, to w końcu i ja muszę zabrać głos w podobnej sprawie. Z nadzieją, że zakończy się podobnie jak dyskusja wKrakowie (gdzie akcja rozdawania zupy nigdzie się nie przeniosła) czy spór na Dworcu Wschodnim (gdzie strażnicy miejscy odmówili PKP). A nie tak jak sprawa Świętej Marty, która musiała z centrum Warszawy zniknąć.
Naprzeciwko hali Expo XXI na Prądzyńskiego ma powstać noclegownia dla osób wkryzysie bezdomności. To nieco ponad dwadzieścia kontenerów, w których czasowy dach nad głową mieliby znaleźć ludzie wskrajnie trudnej życiowej sytuacji. Cel oczywiście popierają wszyscy. Nie wszyscy jednak godzą się, by nawet szczytne cele były realizowane w„prestiżowych” lokalizacjach.
Wtekście w„Stołecznej” Michała Wojtczuka na ten temat czytam, że już nieuporządkowane tereny wokół hali były powodem wstydu podczas Euro 2012 czy rozdania Europejskich Nagród Filmowych. Jak uważa dzielnicowy radny PO Krystian Wilk, „planowana kontenerowa zabudowa dla noclegowni nie jest w stanie wpisać się w estetykę i przeznaczenie Expo XXI”, bo whali odbywają się prestiżowe wydarzenia, „rocznie odwiedzane przez kilkaset tysięcy osób”. Ich komfort obcowania z luksusem podczas targów jubilerskich czy elektroniki okazuje się ważniejszy niż dach nad głową dla ubogich. Najchętniej byśmy ich nie zauważali, wypychając na margines i peryferia miast. Aoni, jak na złość, ciągle pojawiają się wśródmieściu każdej metropolii. Warto, by zżymający się na to zrozumieli wreszcie, że dzieje się tak nie dlatego, że osoby bezdomne lubią pogardliwe spojrzenia czy akty przemocy. Wśródmieściu jest im po prostu najłatwiej przetrwać.
Likwidacja baru Święta Marta nic nie zmieniła. Zmiana lokalizacji dla noclegowni też nie rozwiąże żadnego problemu. Pozwoli jedynie zamożnym ludziom sukcesu nie stykać się z nędzą i upadkiem. Współczucie dla ubogiego kończy się, gdy osoba bezdomna ma być zbyt blisko. Celnie punktuje to urzędnik ratusza wtekście Wojtczuka: „Noclegownia jest potrzebna. Iwszyscy samorządowcy to przyznają, ale ich życzliwość natychmiast się kończy, gdy okazuje się, że obiekt miałby powstać w ich dzielnicy”. To żadne współczucie. To żadna odpowiedzialność władz. To tylko uniki.
Może czas, by ci, którzy mają władzę, pieniądze i bezpieczeństwo, przestali się kryć za opowieściami o wizerunkowych walorach okolicy snutymi zza wysokiego muru, którym chcieliby się odgrodzić od ubogich. Może czas, by zaczęli zajmować się realnym rozwiązywaniem potężnego problemu społecznego bez usuwania go sobie z oczu. Bo to właśnie zetknięcie się z nim twarzą w twarz może pomóc.