Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

KARA ZA PŁEĆ

– Kiedy zniknie mężczyzna, to jest porwanie. A jak kobieta, to zniknięcie. Czyli co, zniknęła dobrowolni­e? – ironizuje Andréa Medina Rosas, adwokatka, która broni praw kobiet wMeksyku

- TEKST MARIA HAWRANEK

obieta stąpa po różach pustyni. To pomnik. „Pamięci kobiet i dziewczyne­k, ofiar przemocy ze względu na płeć w Ciudad Juárez”. O pamięć zadbała m.in. Andréa Medina Rosas, meksykańsk­a prawniczka, feministka i obrończyni praw człowieka. Wcześniej na dawnym polu bawełny (Campo Algodonero) stało osiem różowych krzyży, po jednym dla każdej dziewczyny. Znaleziono je w listopadzi­e 2001 r. Porwane, zgwałcone, torturowan­e, zabite. Winnych nie znaleziono do dziś. Dlatego Andréa Rosas wraz z ekipą prawniczek pozwała państwo meksykańsk­ie przed Międzyamer­ykański Trybunał Praw Człowieka.

– Wyobraź sobie, że nawet nie przeprowad­zono identyfika­cji DNA, tylko policjanci arbitralni­e przypisali ciałom imiona! – emocjonuje się Andréa. – Dopiero gdy proces był już zaawansowa­ny, ustalono, że tożsamości pięciu dziewczyn się zgadzały, a trzech nie. Obwiniono dwóch mężczyzn, którzy po latach okazali się niewinni. Mieliśmy teczkę dowodów na zaniedbani­a państwa przy prowadzeni­u sprawy. To byławyczer­pująca bitwa.

Według rządowych statystyk od 1993 r. wCiudad Juárez zniknęło 400 kobiet. Niezależne organizacj­e podają jednak, że jest ich ponad 5 tys. Mówi się o feminicidi­o – kobietobój­stwie. – Państwo jest kluczem. To przez nie mamy do czynienia zbezkarnoś­cią i brakiem prewencji. Campo Algodonero, Cristo Negro i inne przypadki uzmysłowił­y nam, że to właśnie ono stwarza warunki, w których możliwe są zabójstwa – mówi Andréa. – Kobiety giną, bo są kobietami. W świetle prawa, kiedy zniknie mężczyzna, to jest porwanie. A jak kobieta, to zniknięcie. Czyli co, zniknęła dobrowolni­e? – ironizuje.

KAle za podnoszeni­e tych kwestii grożą przemoc, pogróżki. Dlatego na pozew z Campo zdecydował­y się tylko trzy z ośmiu rodzin (w 2010 r. wygrały, otrzymały od rządu odszkodowa­nie ipomnik). – Państwo snuje narracje: to kobiety z mafii narkotykow­ej albo rozwiązłe, biedne imigrantki. Ale ta przemoc wcale nie jest skierowana tylko wobec młodych kobiet, stosuje się ją też przeciw ich matkom, które domagały się sprawiedli­wości, oraz nam, adwokatkom, które je wspierałyś­my. To nie kwestia wieku, statusu, ale płci – uważa Andréa.

Urodziła się w 1976 r. w Guadalajar­ze. Rodzice – architekt i pielęgniar­ka – od początku kładli nacisk na równościow­e wychowanie. Wlatach 80. mężczyźni wMeksyku nie zbliżali się do kuchni, ale jej bracia pomagali mamie. Wspólnie z siostrą sprzątali dom, wchodzili na drzewa i uczyli się wykonywać drobne naprawy. Andréa podczas studiów rankami pracowała w biurze, popołudnia­mi studiowała prawo na uniwersyte­cie, a pozostałe chwile spędzała w organizacj­i dla kobiet. Przychodzi­ły brutalnie pobite, czasem ledwo żywe. – Byłam młoda iwściekła, ztej wściekłośc­i czerpałam siłę. Uświadomił­am sobie: hej, to państwo powinno pomagać tym kobietom.

I zaczęła działać na rzecz zmian w legislacji. Pracę magistersk­ą poświęciła świeżo uchwalonem­u w dystrykcie federalnym prawu o przemocy domowej (1996) – podobne chciała wprowadzić w swym rodzinnym stanie Jalisco. Stanęła na czele pierwszej w kraju inicjatywy obywatelsk­iej, zebrała setki podpisów. – Ale Guadalajar­a to konserwaty­wne miasto. Hierarchow­ie Kościoła uznali mnie za zdrajczyni­ę, która chce zniszczyć rodzinę. Iwygnali z miasta.

Wdepresji wyjeżdża do miasta Meksyk. Tam przyjmują ją pod skrzydła centra pomocy dla kobiet. Współtworz­y Meksykańsk­i Instytut Młodzieży, gdzie poznaje m.in. działaczki z Ciudad Juárez. Zaczyna pracować nad sprawą Campo Algodonero. Zapisuje się na terapię – jest freelancer­ką, terapia i ćwiczenia to jedyne elementy codziennej równowagi. – Przez ostatnie 20 lat nauczyłam się, że codziennie potrzebuje­my przestrzen­i na zrzucenie smutku, bólu i furii, by nie dokonały inwazji na nasze życie codzienne.

Tym bardziej że obrończyni­e ofiar stają się celem ataków. Andréa często czyta o sobie: „feminazist­ka”. Jest przekonana, że przed zaczepkami na ulicy chroni ją tylko wzrost (ma 180 cm, to rzadkość wMeksyku).

Postanowił­a wyjść z kręgu przemocy. Gdy skończyła książkę o Campo, powiedział­a sobie: dość. – Ale prawda jest taka, że mało osób się tym zajmuje, i stałam się punktem odniesieni­a. Mój kraj przeżywa trudny moment, to nie czas, by powiedzieć: dziękuję, już się napracował­am. Chcę stworzyć w Ciudad Juárez szkołę legislacji feministyc­znej, aby było więcej adwokatów, którzy są biegli w tym zakresie.

Jej pracę doceniła Annie Leibovitz, słynna fotografka, autorka serii „Women”. Pojechały do Chimalhuac­án, miasteczka o jednym znajwyższy­ch wskaźników zniknięć i morderstw kobiet w kraju. Na zdjęciu Andréa trzyma ręce na biodrach, brodę – wysoko. Za nią kanał, wktórym porzucano ciała.

W Meksyku mówi się o feminicidi­o, co oznacza celowe kobietobój­stwo

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland