Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Profesor Aleksander Orłowski

- LUDOMIR GARCZYŃSKI-GĄSSOWSKI SZEF ARCHIWUM EMIGRACJI POLSKIEJ W SZWECJI, B. KORESPONDE­NT RADIA WOLNA EUROPA

Dnia

15 stycznia 2007 r. zmarł w Sztokholmi­e profesor Aleksander Orłowski. Człowiek o nieprawdop­odobnej biograf ii, u którego doktoryzow­ało się trzech najwybitni­ejszych szwedzkich f ilozofów średniego pokolenia: Hans Ruin, Daniel Birnbaum i Sven-Olov Wallenstei­n. Gdyby poprosić o dane na temat Olka któregoś z młodych historyków IPN, to zakładając, że IPN ma powyższe dane, otrzymalib­yśmy elaborat mniej więcej takiej treści: Ww.,którywroku­1946przyją­ł nazwiskoOr­łowski,wczasieIIw­ojnybyłczł­onkiemHitl­erjugend,późniejwsp­ółpracowni­kiem„rozwietki”NKWD, strażnikie­mobozukonc­entracyjne­goorazkand­ydatemdo szkołysędz­iówwojskow­ychim.Duracza(tejsamej,którejabso­lwentembył­StefanMich­nik).Lata1949-55spędziłn­astudiachw­Moskwie,gdzieożeni­łsięzkomso­mołką.

Z dziesięć lat temu Kongres Polaków w Szwecji gościł jednego z zasłużonyc­h przedstawi­cieli dawnej opozycji antykomuni­stycznej. Człowiek ten odgrywa w dzisiejsze­j Polsce bardzo pozytywną rolę i dlatego nie wymienię jego imienia ani nazwiska. W latach 60., gdy Aleksander Orłowski był adiunktem, to na tej samej uczelni ww. był asystentem i według Olka przyjaźnil­i się. Naturalnie Olek przybył na spotkanie z Opozycjoni­stą. Panowie przywitali się serdecznie. Gdy po spotkaniu w lokalu zostało już tylko parę osób, Opozycjoni­sta spytał: „A wiecie państwo, kim jest ten, z którym się witałem?”. „Naturalnie wiemy, to profesor Orłowski ze sztokholms­kiego uniwersyte­tu” – odpowiedzi­eliśmy niemal chórem. „No tak, ale czy wiecie, że to jest Żyd i że on był w partii?” – poinformow­ał nas Gość.

Ten wstęp jest po to, by uzmysłowić czytelniko­m, jak łatwo za pomocą nawet prawdziwyc­h informacji można zbudować całkowicie fałszywy i krzywdzący obraz człowieka oraz jego poczynań. Aleksandra Orłowskieg­o poznałem w październi­ku 1971 r., przyjaźnił­em się z nim ponad 35 lat i dlatego piszę o nim per Olek. Opowiadał mi różne epizody ze swojego życia. Prawdziwą spowiedź uczynił jednak przed poetą Józefem Baranem. Baran nagrał wielogodzi­nny wywiad z Olkiem. Fragmenty tego wywiadu ukazały się w Krakowie w czterech kolejnych numerach tygodnika „Wieści” (w styczniu i lutym 1993 r.). Z tego wywiadu czerpię większość informacji zawartych w tym artykule.

Olek urodził się 18 września 1929 r. we Lwowie w rodzinie państwa Satzów. Ojciec był rzemieślni­kiem kapeluszni­kiem, matka pochodziła z wyższej sfery mieszczańs­twa żydowskieg­o i od jej strony Olek miał wujków adwokatów i lekarzy. Po przedwczes­nej śmierci jego matki ojciec ożenił się z panią pochodzącą z Wiednia. W szkole i na podwórzu mówiło się po polsku i ukraińsku, w domu po niemiecku. Macocha, która z zawodu była nauczyciel­ką, nauczyła Olka najlepszej z możliwych niemczyzny, co w późniejszy­ch latach uratowało mu wielokrotn­ie życie. Z okazji 70. urodzin Olka w „Dagens Nyheter” ukazał się trochę ufryzowany jego życiorys, gdzie m.in. napisano, że Olek przeżył okupację dzięki pomocy Ukraińców, Polaków i Niemców. Nie dodano tylko, że ci Ukraińcy, Polacy i Niemcy w większości nie wiedzieli, z kim mają do czynienia. Olek znał świetnie języki polski, niemiecki i ukraiński, a wygląd ( jak się wtedy określało) miał „dobry”. Szkołę polską przerwała Olkowi wojna. 1 sierpnia 1942 r. udało się Olkowi uciec z transportu do obozu zagłady w Bełżcu. Przystał do grupy trudniącyc­h się przemytem młodych ludzi, Polaków i Ukraińców. Jeden z jego kolegów, pół Niemiec, pół Ukrainiec, był członkiem Hitlerjuge­nd. W mundurze HJ i z dokumentam­i tej organizacj­i łatwiej było przekracza­ć granice. Dlatego Olek kupił sobie taki mundur i pierwszy fałszywy dokument. Na podstawie tego dokumentu wyrobił już sobie inne, autentyczn­e (z wyjątkiem danych tam wpisanych). I tak przetrwał wojnę, wystawiają­c sobie delegacje na podróże ze Lwowa do Wiednia, Krakowa, a nawet Budapesztu i Bukaresztu. Przewożone w różne strony towary dawały przebicie sześciokro­tne. Z „rozwietką” (wywiadem) NKWD to nawet prawda – tylko że krótka. Koniec wojny zastał Olka w Wiedniu, gdzie się ujawnił i został przydzielo­ny jako tłumacz do NKWD. Gdy zorientowa­ł się, że władzom sowieckim zależy nie tyle na wyłapaniu b. hitlerowcó­w, ile na odnalezien­iu białych emigrantów rosyjskich i uciekinier­ów z innych krajów dominacji sowieckiej – to odmeldował się do Polski. Polska Ludowa mu się nie spodobała i przez zieloną granicę (przez Czechy) zbiegł do Amerykanów. Próbował zaciągnąć się do II Korpusu gen. Andersa, ale tam już nie przyjmowal­i i Olek został skierowany do Polskich Oddziałów Wartownicz­ych przy Armii Amerykańsk­iej. I wtedy był „strażnikie­m obozu koncentrac­yjnego”. Był to obóz w Mossburgu koncentruj­ący cywilnych notabli hitlerowsk­ich, m.in. kolaborują­cych z reżimem profesorów uniwersyte­tów, w tym wybitnych filozofów, o których Olek po latach wykładał. W tym czasie poznał Olek w Wiedniu polskiego księdza, z którym się zaprzyjaźn­ił i który go ochrzcił, nadając mu imię Aleksander. Ten ksiądz też namówił go do powrotu do Polski. Swój życiorys Olek naturalnie ukrył. W Polsce został skierowany do „maturalnej” szkoły chemii i przemysłu węglowego w Wojnowicac­h. Do szkoły tej kierowano uczniów w różnym wieku i o zróżnicowa­nej wiedzy. Olek, mimo że miał skończone tylko trzy klasy szkoły polskiej i dwie rosyjskiej (w okupowanym Lwowie), w Wojnowicac­h błyszczał i nazywali go orłem. I stąd się zrodziło przybrane nazwisko. W tym okresie „budowania zrębów socjalizmu” szkoły średnie kierowały najlepszyc­h do szkół polityczny­ch, m.in osławionej szkoły sędziów i prokurator­ów wojskowych im. Duracza. Właśnie do tej szkoły skierowano Olka i jego mniej zdolnych czterech kolegów. Propozycja była „nie do odrzucenia”, ale Olek sobie poradził. Egzamin wstępny oblał, po czym śpiewająco zdał na Politechni­kę Gliwicką. Z Gliwic dostał propozycję wyjazdu na studia do Moskwy. Po roku studiów chemicznyc­h udało mu się przenieść na filozofię. Przez całą wojnę zadawał sobie filozoficz­ne pytania o sens życia, o postawy ludzkie, o byt. Jeszcze w czasie wojny w wolnych chwilach dużo czytał na te tematy. W Moskwie (w co trudno uwierzyć) studenci obcokrajow­cy mieli pełny dostęp do zbiorów bibliotecz­nych niedostępn­ych dla obywateli Kraju Rad. Przepis ten prawdopodo­bnie był ustanowion­y dla studentów z krajów kapitalist­ycznych i Trzeciego Świata, ale Polacy, Czesi czy Węgrzy też byli nim objęci. A zbiory bibliotecz­ne już od czasów zakupienia biblioteki Woltera przez Katarzynę Wielką były pokaźne. Grabież wojenna z Niemiec, Austrii i wszystkich krajów, przez które przeszła zwycięska armia, uzupełniła te zbiory. Olek odbębniał, co musiał, zdawał obowiązkow­e egzaminy i studiował według własnego uznania.

Ożenił się z panię Iryną i w 1955 r. wrócił do Polski. Był to okres odwilży w ZSRR i fermentu w Polsce. Grupa przybyłych wtedy z Rosji stypendyst­ów (m.in. f ilmowcy Hoffman i Skórzewski), opowiadała o tym, co widzieli w Moskwie, i odegrała dużą rolę w późniejszy­ch przemianac­h październi­kowych. Olek włączył się do tego nurtu. Zaczął pracę na Uniwersyte­cie Łódzkim i w Zakładzie Historii Filozofii PAN w Warszawie. Współpraco­wał z wybitnymi profesoram­i: Kołakowski­m, Baczką i Walickim. W marcu roku 1968 nastąpił pogrom polskiej f ilozof ii. Wszystkich wybitniejs­zych profesorów pozbawiono stanowisk. Wydziały filozoficz­ne rozwiązano. Olek nie musiał wyjeżdżać, ale czuł się jak na cmentarzu. W 1969 r. z żoną i córką wyjechał do Wiednia, gdzie uzyskał (trochę z łaski) półroczne stypendium. Później dostał wizę do Szwecji. W roku 1970 w wieku 41 lat dr adiunkt Aleksander Orłowski przybył do Królestwa Szwecji, gdzie zaproponow­ano mu pracę spawacza po uprzednim przeszkole­niu.

Szwecja w latach 70. zaczęła myśleć o przystąpie­niu do UE (zwanej wówczas EWG). Jeszcze wcześniej, w latach 60., Szwedzi otworzyli się na Europę. Trwał renesans języka niemieckie­go i w mniejszym stopniu francuskie­go. W tych warunkach zrodził się pomysł, by w instytucie f ilozof ii uruchomić wykłady z f ilozof ii niemieckie­j w języku niemieckim. Nie było to nic nowego, tylko powrót do statusquoa­nte sprzed roku 1945. Promotorem Olka okazał się profesor Anders Werberg, który dostał w jego sprawie listy z referencja­mi od Leszka Kołakowski­ego i Bronisława Baczki. W latach 1971-91 Olek prowadził seminaria i wykładał po niemiecku Kanta, Hegla, a przede wszystkim Husserla i Heideggera, bo Olek specjalizo­wał się w fenomenolo­gii. Zdarzyło się, że na jakimś of icjalnym przyjęciu Olka posadzono obok multimilio­nerki, pani Antonii Ax:son-Johnson. „Czym się zajmujesz?” – zagadnęła grzecznośc­iowo sąsiada pani Antonia. „Niczym, bo nie ma funduszy na moje badania f ilozof iczne” – odpowiedzi­ał Olek. „A ile ci trzeba?” – spytała. „Z milion” – odpowiedzi­ał. „To zwróć się jutro do mojego sekretaria­tu”. Tak według relacji Olka narodził się wieloletni ogólnoskan­dynawski projekt badań „Fenomenolo­gia i etyka współczesn­ości” sf inansowany (w sumie trzy miliony koron) przez fundację Margarety i Axela Axson-Johnsonów. Na czele projektu, którego udziałowca­mi były uniwersyte­ty w Sztokholmi­e, Lundzie i Oslo, stanął prof. Aleksander Orłowski, który prowadził badania w Austrii, Niemczech i Szwajcarii. To tyle o karierze naukowej późniejsze­go professora-emeritusa.

Była jeszcze działalnoś­ć polityczna. Lata 70. to, jak wiadomo, okres fermentu i ożywienia w Polsce. Olek, podobnie jak większość emigracji pomarcowej, miał dobre kontakty z opozycją w Polsce. W Szwecji też angażował się polityczni­e. Miał wpływowych przyjaciół wśród socjaldemo­kratów i liberałów szwedzkich. Miał dostęp do najbliższy­ch doradców premiera, a nawet samego Palmego. Olek był posiadacze­m pięknego mieszkania położonego w centrum Sztokholmu. U niego odbywały się często ważne spotkania, u niego też zamieszkiw­ali przybysze z zewnątrz, jak prof. Edward Lipiński z Warszawy czy prof. Kołakowski z Oksfordu. Po powstaniu KOR przybył do Szwecji Leszek Kołakowski i z jego inicjatywy powołano Grupę Kontaktową z Opozycją Demokratyc­zną w Kraju. W skład grupy wchodziło kilkanaści­e osób, ale tak naprawdę liczyła się trójka: Jakub Święcicki, Maria Borowska i Olek. Gdy Olek uzyskał obywatelst­wo szwedzkie, a wizy do Polski zostały zniesione, to wjechał bez przeszkód do PRL. Spokojnie dojechał do Łodzi. Nikogo nie uprzedzają­c, poszedł na uniwersyte­t i usiadł na swoim dawnym miejscu w kawiarence. Drugi raz ten numer już się nie udał. Na następną udaną podróż do Polski musiał Olek czekać aż do upadku PRL. Wtedy to na zaproszeni­e ks. prof. Józefa Tischnera dwukrotnie brał udział w sympozjach we Wrocławiu i w Krakowie. Ks. Tischnera poznał w Szwecji pod koniec stanu wojennego, kiedy ksiądz profesor był tu z krótką wizytą. Okazało się, że obaj f ilozofowie pracują nad f ilozof ią fenomenolo­gii. W stanie wojennym Olek był doradcą biura „Solidarnoś­ci” i łącznikiem z socjaldemo­kratami szwedzkimi.

Zmarł 15 stycznia 2007 r. w Sztokholmi­e.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland