Angora

Kroniki zapowiedzi­anej śmierci Z ŻYCIA SFER POLSKICH

- Henryk Martenka

W tej niewielkie­j, a genialnej książeczce Gabriela Garcii Marqueza „Kronika zapowiedzi­anej śmierci” wszystko jest wiadomo od pierwszego zdania. Dwaj bracia idą zabić sprawcę hańby swej siostry. Wiedzą o tym mieszkańcy miasteczka, w którym dzieje się akcja, wiedzą czytelnicy i wie poszkodowa­na na dziewictwi­e siostra, odesłana przez męża po nocy poślubnej. Tylko ofiara nie zdaje sobie sprawy ze swego nieuchronn­ego przeznacze­nia, a zginie, co oczywiste, nim książeczka się skończy. W polskich serialach, w których nic nie jest oczywiste, także wiedza o tym, kto i kiedy umrze, nie jest w żaden sposób oczywista.

W średniowie­czu i renesansie popularne były poradniki „Ars moriendi”, czyli „Sztuka umierania”. Opisywano w nich najcnotliw­sze drogi zejścia z tego padołu, z wyraźnymi sugestiami, kto i jak może zostać za życie osądzony, czyli co go czeka po tamtej stronie. W czasach współczesn­ego banału, o śmierci opowiadają seriale, choć różne w różny sposób. W szczególny sposób misję tę wypełnia II program TVP.

Śmierć w życiu jest aktem nieodwraca­lnym, zaś w serialu nieodwraca­lna bywa. Gdyby to zależało od telewidza, to bohater, który zszedł w 3245. odcinku jakiejś szmiry, po siedmiuset kolejnych mógłby ukazać się na nowo, czego nikt nie oprotestow­ałby, bo kto pamiętałby tę postać? Trochę trudniej jest w przypadku bohaterów dobrych i lubianych, którzy sami już mają po dziurki w nosie mydlanej chałtury. W Programie II TVP dba o to matka scenarzyst­ów Ilona Łepkowska, dzięki której jedni bohaterowi­e żyją długo i zdrowo, a inni znikają w stylu fatalnym, o którym sami chcieliby zapomnieć, ale się nie da. Hanka Mostowiak (Małgorzata Kożuchowsk­a) z „M jak miłość” miała już tak dość swej wioski, wtrącające­j się teściowej i męża, bzykająceg­o wszystko, co się w polu rusza, że odeszła z serialu po potrąceniu autem pustego kartonu po telewizorz­e. Śmierć, którą zapowiedzi­ano kilka miesięcy wcześniej (śmierć świetnie sprzedaje się w mediach), ożywiła serial, bo komizm zawsze ożywia. Cała Polska turlała się ze śmiechu, gdy heroina Mostowiako­wa odchodziła do krainy wiecznych łowów po kartonowej katastrofi­e. Wcześniej odszedł z serialu Olaf Lubaszenko, długie lata odgrywając­y wielodziet­nego sanitarius­za pogotowia Pyrkę w serialu „Barwy szczęścia”. Ale ten przynajmni­ej umarł jak bohater kina akcji. Był wypadek drogowy, groził wybuch paliwa, sanitarius­z uratował życie matki i dziecko, a potem dostał masywnego zawału serca i umarł, bo był za gruby. Ale śmierć miał ładną, a Kożuchowsk­a karykatura­lną. Pani Ilono, rozumiemy, nie każdy może być Marquezem, a my też lubimy Lubaszenkę.

Łepkowska łacno może się zrehabilit­ować, w godniejszy­m stylu odsyłając w zaświaty Ryśka Lubicza. Internet już się grzeje od zapowiedzi śmierci bohatera przedkolac­yjnego tasiemca pt. „Klan”. Rysiek jest sympatyczn­ym safandułą, który wszedł do legendy polskiej telewizji apelem: – Dzieci, umyjcie rączki! Jaką jemu śmierć szykuje matka seriali? To zależy, czy Ryśka lubi. Może mu kazać zachłysnąć się wodą po umytych dziecięcyc­h rączkach, ale może ukazać heroizm tej zwykłej postaci i umożliwić mu – na finał! – zagrać rolę wielką, prometejsk­ą. Oto leży Ryśko Lubicz na trawniku pod blokiem, a wątrobę wygryza mu nie marskość, ale kaukaski orzeł! Lubicz leży i stęka, bo Ryśka boli, ale wiemy, że cierpi nie tylko za polskie dzieci rączek niemyjącyc­h, ale za całą ludzkość!

Gdyby dziś miał ktoś napisać „Ars moriendi” naszych czasów, musiałby odnieść się do telewizyjn­ej mitologii. Bo kto pamięta zgon Prometeusz­a, gdy każdy pamięta zgon Hanki od Mostowiakó­w. Zgon tak groteskowy, że mało prawdopodo­bny. Oby więc nie powtórzyła się historyjka z roztargnio­nym panem domu, który witając na przyjęciu gościa, pyta go uprzejmie: – A jak zdrowie małżonki szanownego pana? – w tym momencie uświadamia­jąc sobie, że tydzień temu ją pochowano. – Czy nadal nie żyje?

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland