Noworoczne paradoksy
cach ułożonych przez samego Leona Wójcikowskiego przemykają późniejsze sławy polskiego baletu: Olga Sawicka, Irena Cieślikówna, Teresa Kujawa, Stanisław Szymański, Witold Gruca i Conrad Drzewiecki.
Mimo że produkcja stara, socrealistyczna i kiepska technicznie, swym podejściem do tematu ciągle przywołuje niekłamany sentyment i wzruszenie. Są to uczucia, które jesteśmy zobowiązani podtrzymywać w narodzie i rozniecać na nowo w każdym pokoleniu. Zamiast pastwić się nad librettem i roztrząsać rzekome ubóstwo muzyki, spróbujmy zrealizować rodzaj wzorcowego spektaklu Halki w koprodukcji filmowo-telewizyjnej, nie słuchając bzdurnych opowieści, że niby teraz przestały interesować ludzi kontusze, stroje i tańce góralskie, polonezy, mazury, pejzaże górskie i szlacheckie dwory. Interesują, interesują i to jak bardzo! Tylko trzeba wiedzieć, jak się do tego zabrać.
Dlaczego Andrzej Wajda nie rozegrał Pana Tadeusza jako na przykład awanturę między Rosjanami, Polakami, Francu- zami i resztą świata, zakończoną koncertem Jankiela, powiedzmy w Izraelu? A Krystian Zimerman, czemu ciągle zachwyca swą odkrywczą interpretacją koncertów Chopina na fortepianie, a nie na przykład na saksofonie, co dla niektórych byłoby jeszcze o wiele współcześniejsze? Po co w Krakowie ciągle wisi Matejkowska Bitwa pod Grunwaldem, skoro elegancka dzielnica Poznania nazywa się również Grunwald, a jej namalowanie byłoby łatwiejsze do pojęcia, zwłaszcza dla tych, którzy nie mają zamiaru uczyć się historii? Na razie nikt nie wpadł na futurystyczny pomysł zagrania Halki od tyłu do przodu. Złośliwi podejrzewają, że w ten sposób usłyszelibyśmy Pasję Pendereckiego… i to dopiero byłoby odkrywcze.
Projektuję w myślach listę twórców teatralnych, którym można mieć odwagę powierzenia realizacji Halki zachwycającej i nowoczesnej, a jednocześnie edukacyjnej i wzruszającej narkotykiem polskości, tak jak to przeżywamy w Panu Tadeuszu Wajdy. Nie będzie to łatwe, ale jest potrzebne i możliwe. Większość widzów,