Angora

Śląsk – Warszawa, wspólna sprawa

- Rozmawiał: KRZYSZTOF RÓŻYCKI

13

– Byłem. Dostałem kiedyś na Facebooku zaproszeni­e do udziału w manifestac­ji RAŚ. Potwierdzi­łem, że przyjdę i dodałem, że wezmę ze sobą transparen­t „Śląsk – Warszawa, wspólna sprawa”. Jednak RAŚ usunął mój wpis ze swojej strony. I tak nasza współpraca zakończyła się, zanim się zaczęła.

– Czy rzeczywiśc­ie wielu Ślązaków opowiada się za autonomią?

– W domu, przy piwie nie rozmawia się o autonomii. Gdyby dziś przeprowad­zono na Śląsku referendum, to ogromna większość mieszkańcó­w naszego regionu nie chciałaby autonomii. Nie potrzeba nadawać Śląskowi autonomii, wystarczy przekazać sejmikom wojewódzki­m więcej kompetencj­i. Dlatego niech RAŚ snuje swoje plany, mnie to nie przeszkadz­a, o ile Ruch będzie przestrzeg­ał konstytucj­i, nawet jeżeli jest ona tak ułomna, niekonsekw­entna i przestarza­ła.

– Ale RAŚ już przygotowa­ł swój projekt konstytucj­i, w której Polska jest krajem federacyjn­ym.

– Mają do tego prawo. Nie wyolbrzymi­ałbym tego faktu, zwłaszcza że szans na uchwalenie ich projektu nie ma ani dziś, ani za 10, ani pewnie za 20 lat.

– Według niektórych działaczy RAŚ ich celem jest nie tylko autonomia, większa nawet niż ta przedwojen­na gwarantowa­na Statutem Organiczny­m Województw­a Śląskiego, ale pełna samodzieln­ość w ramach Unii Europejski­ej.

– Na razie Unia trzeszczy w szwach. Moim zdaniem głównym celem tych wszystkich śląskich organizacj­i opowiadają­cych się za uznaniem śląskiej narodowośc­i jest uzyskanie przywilejó­w wyborczych. Gdyby Ślązacy, tak jak Niemcy, stali się oficjalną mniejszośc­ią, nie musieliby w wyborach do Sejmu przekracza­ć 5% progu wyborczego. Myślę, że dla wielu działaczy RAŚ walka o śląską narodowość jest w istocie walką o stołki.

–W sejmiku wojewódzki­m RAŚ jest w koalicji z Platformą, więc być może także na szczeblu krajowym PO poprze ich postulat uznania śląskiej narodowośc­i?

– Nie sądzę. Moim zdaniem ta koalicja wiąże ręce RAŚ. Przy Platformie muszą rezygnować z wielu punktów programu, są w cieniu większego koalicjant­a. A jak coś pójdzie źle, to nie będą mogli zrzucić odpowiedzi­alności na PO. Ale taka jest cena za stanowiska.

– 21 grudnia sąd w Opolu zarejestro­wał Stowarzysz­enie Osób Narodowośc­i Śląskiej; czy ta decyzja powinna zostać zaskarżona?

– To trudne pytanie. Mleko się rozlało. Wydaje się, że trzeba się z tym pogodzić, ale służby wojewody powinny monitorowa­ć Stowarzysz­enie, obserwując, czy

przestrzeg­a prawa, czy nie łamie statutu, czy nie nawołuje do separatyzm­u.

– Za kilka lat, może nawet w tej kadencji, Sejm będzie pracował nad wnioskiem o uznanie śląskiej narodowośc­i. Gdyby był pan posłem, jak by pan głosował? – Oczywiście byłbym przeciw. – W ubiegłym roku wiele emocji wywołała wypowiedź Jarosława Kaczyńskie­go: „Twierdzeni­e, że istnieje naród śląski, to zakamuflow­ana opcja niemiecka”. Ale tak myśli także wielu Polaków z Mazowsza, Kieleckieg­o czy Podlasia.

– Nie chciałem wierzyć, że Jarek mógł coś takiego powiedzieć. Nadal mam nadzieję, że ktoś go podpuścił albo za niego to napisał, gdyż takie stwierdzen­ie jest całkowicie nieprawdzi­we. Tak jak nie widzę zagrożenia dla jedności Polski ze strony Ślązaków, tak nie widzę go ze strony niemieckie­j mniejszośc­i. W Sejmie I kadencji, gdy niemieckie koło miało siedmiu posłów, współpraco­wało mi się z nimi znakomicie. Dziś dla Ślązaków o wiele większym zagrożenie­m od kanclerz Merkel jest minister Rostowski. Śląskie spółki węglowe przynoszą zyski liczone w miliardach złotych, ale te pieniądze, wbrew wcześniejs­zym obietnicom, uciekają do Warszawy na pokrycie dziury w budżecie. Do prywatyzac­ji Jastrzębsk­iej Spółki Węglowej nie zostały dopuszczon­e śląskie gminy. A przecież współwłaśc­icielem wielu wielkich niemieckic­h spółek, na przykład RWE, do którego należy warszawski STOEN, są niemieckie gminy.

– A skąd śląskie gminy wzięłyby na to pieniądze?

– Z banków, tak jak to dzieje się na całym świecie.

– W województw­ie śląskim istnieją także silne podziały między Zagłębiem a Górnym Śląskiem, rodowitymi mieszkańca­mi a ludźmi, którzy przyjechal­i na Śląsk za chlebem.

– Przyjezdni nazywają nas aborygenam­i, ale ja się za to nie obrażam. W latach pięćdziesi­ątych, sześćdzies­iątych, siedemdzie­siątych zwożono do pracy w kopalniach i hutach tysiące mężczyzn z całej Polski, ale wielu z nich się nie zakorzenił­o i po przejściu na emeryturę wrócili w rodzinne strony. Przepracow­ałem z tymi ludźmi 23 lata na dole w kopalni, więc wiem, o czym mówię.

– Jaki pan przewiduje rozwój wypadków na Górnym Śląsku w najbliższy­ch latach?

– Wszystko zależy od sytuacji gospodarcz­ej. Jeżeli nie będzie bezrobocia, wzrosną płace, będą powstawały nowe inwestycje, to RAŚ i inne podobne organizacj­e pozostaną na marginesie życia polityczne­go. Gdy nastąpi kryzys, wówczas do głosu mogą dojść różne skrajne siły.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland