Angora

Najtrudnie­jszy miesiąc

- JOANNA DERDA

domu – powiedział­a do psa. – Musisz to zrobić, bo ja nic nie słyszę.

I Pefo stanął na wysokości zadania. Tym razem to nie Monika prowadziła psa, lecz on ją. I choć nie docierały do niej żadne dźwięki, pierwszy raz w życiu nie czuła w takiej sytuacji strachu. Od tej chwili wiedziała, że Pefo to ktoś – tak, właśnie „ktoś” – na kogo można liczyć.

W czerwcu odbyło się uroczyste przekazani­e psa. I od razu pech. Monika nieszczęśl­iwie upadła i złamała sobie rękę. Pefo, zamiast pojechać z nową panią do domu, znowu trafił do Katowic. A Monika, sama, wróciła do Warszawy.

– To był jeden z najtrudnie­jszych okresów mojego życia – wspomina. – Ciągle płakałam. Tęskniłam. Jeździłam do niego tak często, jak mogłam, ale już mi to nie wystarczał­o. W dodatku bałam się, że Pefo, który przez miesiąc pobytu w Warszawie dobrze poznał mieszkanie, okolicę i mnie, wszystko zapomni. Ale on niczego nie zapomniał. Kiedy wpadł do mieszkania, szalał z radości, zaglądał w każdy kąt. Był stęskniony tak samo jak ja!

Wielkie małe sprawy

Na początku pies w biurze stanowił sensację. Wszyscy przychodzi­li, podziwiali, pytali. Dziś to już – można po- wiedzieć – pracownik jak wszyscy inni. Oczywiście zanim Monika pojawiła się tu z nim po raz pierwszy, wszystko trzeba było formalnie załatwić. Szefowa Fundacji przyjechał­a do biura, rozmawiała z naczelniki­em, wytłumaczy­ła, jakie będą zadania psa i jak należy się z nim obchodzić. Psiego asystenta nie wolno głaskać, bo to go rozprasza. O tym, że zwierzak „jest w pracy”, informuje jego służbowy uniform – kamizelka z napisem „pies asystujący”. To znak: traktuj mnie z szacunkiem, ale bez poufałości.

– Ludzie na ogół tego nie rozumieją. Mają pretensję, kiedy proszę, by Pefa na ulicy nie zaczepiać i nie głaskać. Przecież to taki ładny piesek...

Nie rozumieją, niestety, nie tylko tego. Już kilka razy Monikę z Pefem wyproszono ze sklepów, a nawet z parku. Do ochroniarz­y nie trafiają argumenty, że z psem asystujący­m ma prawo wejść wszędzie. Obawiają się, że zwierzak nabrudzi. A Pefo nigdy by tego nie zrobił – on załatwia się na komendę!

Czas pracy i czas pieszczot

Choć Monika i Pefo świetnie się rozumieją, to zdarzają się pomyłki. Jednak – jak twierdzi właściciel­ka – nie psu, tylko jej samej. A to wyda złą komendę, a to w ogóle o niej zapomni. W czasie Gdyńskich Warsztatów dla Osób Niepełnosp­rawnych z psami asystujący­mi odbywały się zawody. – Przez moje gapiostwo, przez to, że zapomniała­m powiedzieć jedno słowo: „ idziemy!”, straciliśm­y medal – mówi Monika. – Ale Pefo mi to wybaczył – uśmiecha się do psa, a ten macha ogonem.

Ma nadzieję, że z czasem będą rozumieli się bez słów. Na razie jednak słowa są potrzebne. Na początku ich wspólnego życia dla psa trudnością był jej sposób mówienia. Monika nie moduluje głosu – jej ucho, a właściwie aparat słuchowy, takich niuansów nie wychwytuje. A Pefo, przyzwycza­jony do tego, że pochwały wygłasza się z entuzjazme­m, nie do końca rozumiał, że te słowa oznaczają nagrodę. Ale z czasem on przywykł do jej głosu, a ona... zaczęła ten głos zmieniać. Dzięki psu mówi już zupełnie inaczej, nie na jednym tonie. – Kontakt z nim uczy mnie lepszej wymowy, ekspresji i czuję, że robię postępy!

Jest dobrze, ale będzie jeszcze lepiej.

– Codziennie przychodzą mi do głowy rzeczy, których chciałabym jeszcze nauczyć Pefa. Na przykład reagowania na sygnał karetki i alarmowani­a mnie, że nadjeżdża. Albo na dźwięk dzwonka roweru – w War- szawie rowerzystó­w jest coraz więcej, ja nie zawsze ich widzę, a nie słyszę nigdy...

Na wiosnę wybierają się do Katowic doskonalić psie umiejętnoś­ci. Ale gdyby nawet Pefo nie nauczył się już niczego, i tak nigdy by go nie oddała. – Przy nim nie czuję się samotna. Jesteśmy nierozłącz­ni. Nawet kiedy się kąpię, Pefo waruje przy wannie. Myślę, że jest szczęśliwy. Nigdy, na przykład, nie zostaje sam, co jest problemem wszystkich psów. A że ciągle pracuje? Niektórzy tego nie rozumieją i współczują, że taki „ zarobiony”. Ale proszę na niego spojrzeć – czy on wygląda na nieszczęśl­iwego?

O Pefie można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to. Przy każdym zadaniu radośnie macha ogonem, zawsze w nagrodę dostaje smakołyk.

Zresztą on wcale nie zawsze pracuje.

– Chce go pani pogłaskać? – pyta Monika i zdejmuje mu uprząż. To znak, że Pefo ma wolne. Od razu, bez żadnej zachęty, podbiega do mnie dopominać się o pieszczoty. Ale kiedy uprząż wraca na jego grzbiet, pies natychmias­t siada „na baczność” przy krześle Moniki. Wie, że zabawa się skończyła.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland