Angora

„Żeby dwoje chciało naraz” Rozmowa z MARKIEM WÓJCIKIEM, zastępcą sekretarza generalneg­o Związku Powiatów Polskich

- Rozmawiał: KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Od ubiegłego roku ustawa o działalnoś­ci leczniczej pozwala na komercjali­zację – przekształ­cenie publicznyc­h szpitali w spółki prawa handlowego. Ale także pod rządami poprzednic­h przepisów istniały takie możliwości. Ile polskich szpitali przekształ­cono w spółki?

– Świadczeni­odawców mających podpisane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia na lecznictwo zamknięte jest blisko 1400. Z tego 750 to placówki mające powyżej 50 łóżek lub czterech oddziałów. 350 z nich to szpitale powiatowe. Z tej liczby od 1999 r. 105 szpitali przekształ­ciło się w spółki i są to placówki prowadzone przez samorządy.

– Jak wiele szpitali przekształ­cono po uchwaleniu ubiegłoroc­znej ustawy?

– Ani jednego. Dopiero pod koniec listopada 2011 r. ukazały się dwa bardzo ważne przepisy wykonawcze. Z tych 105 przekształ­conych szpitali około 80 zostało spółkami przed wejściem w życie tzw. planu B, a ponad 20 – gdy ten plan już obowiązywa­ł (po zawetowani­u przez prezydenta Kaczyńskie­go w listopadzi­e 2008 r. trzech ustaw zdrowotnyc­h, z których jedna zakładała obligatory­jne przekształ­cenie szpitali w spółki, rząd Donalda Tuska przygotowa­ł tzw. plan B, który zakładał, że samorządy, które zdecydują się na dobrowolne przekształ­cenie swoich szpitali, mogą liczyć na wsparcie finansowe ze strony rządu – przyp. autora).

– Co kilka lat kolejne rządy uwalniają szpitale od długów, ale to oddłużanie jest skuteczne jedynie na krótką metę.

– W ramach przygotowy­wanej reformy służby zdrowia w 1999 r. oddłużono szpitale na ogromną skalę, praktyczni­e nie stosując żadnych ograniczeń. W 2005 r. doszło do kolejnego oddłużenia, które kosztowało podatników, o ile dobrze pamiętam, 4,3 miliarda złotych. Teraz, do końca 2013 r., na oddłużenie rząd przeznaczy­ł 1,4 miliarda złotych.

– To chyba żart, bo przecież zadłużenie jest wielokrotn­ie wyższe.

– Wszystkie zobowiązan­ia przekroczy­ły już 10 miliardów, w tym zobowiązan­ia wymagalne wynoszą około 2,5 miliarda. Teraz praktyczni­e obowiązuje zasada 1+1, to zna- czy dostaje się dotację w takiej wysokości, w jakiej wierzyciel, po negocjacja­ch, zmniejszy szpitalny dług. Dlatego 1,4 miliarda złotych to moim zdaniem wystarczaj­ąca kwota. Zresztą jak pisał Boy-żeleński: „W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz”. A samorządy na razie nie chcą przekształ­cać szpitali. Do zmiany formy własności prawdopodo­bnie dojdzie mniej więcej w 50 szpitalach powiatowyc­h iw kilkudzies­ięciu wojewódzki­ch. Nie przypuszcz­am, żeby na szerszą skalę przekształ­ciły się placówki lecznicze, których podmiotem tworzącym jest administra­cja rządowa. Zupełnie nie wiem, jak będą zachowywał­y się uczelnie medyczne, ale prawdopodo­bnie przekształ­ceń w akademicki­ch placówkach będzie jak na lekarstwo.

– Czyli komercjali­zacja zakończy się niepowodze­niem?

– Niekoniecz­nie. Jeżeli władze powiatu mają zadłużony szpital powiedzmy na 20 milionów złotych, a mogą dostać 5 milionów dotacji i z niej zrezygnują, gdyż nie chcą przekształ­cać swojego szpitala, to mogą narazić się na zarzut niegospoda­rności, a w efekcie przegrać kolejne wybory. Kto podejmie takie ryzyko?

– Jaka jest procedura zamiany publiczneg­o szpitala w spółkę?

– Jednostka samorządu terytorial­nego lub uczelnia medyczna (w zależności od placówki) występuje do ministra zdrowia o dotację z budżetu państwa w związku z przekształ­ceniem. Gdy organ tworzący przejmie zobowiązan­ia szpitala, wówczas dostaje dotację. Prócz tego automatycz­nie, bez wniosku, w momencie rejestracj­i spółki następuje umorzenie zobowiązań publicznop­rawnych: wobec ZUS-U, urzędu skarbowego, PFRON-U, niektórych funduszy ochrony środowiska, ale nie są to zbyt wielkie kwoty, gdyż w ostatnich latach ZUS i urzędy skarbowe pilnowały egzekwowan­ia od szpitali należnych im świadczeń.

– Według Ewy Kopacz, byłej minister zdrowia, komercjali­zacja miała powstrzyma­ć zadłużanie szpitali. Jednak wiele szpitalnyc­h spółek popadło w nowe długi.

– Szpitalne spółki nie są w stanie uniknąć kłopotów, które są udziałem Samodzieln­ych Publicznyc­h Zakła- dów Opieki Zdrowotnej. Dlatego wiele przekształ­conych placówek, zwłaszcza powiatowyc­h, ma finansowe kłopoty. Pamiętajmy jednak, że interes samorządu jest o wiele lepiej chroniony w spółce niż w SPZOZ-IE. W przypadku spółki górną granicą odpowiedzi­alności finansowej jest wysokość kapitału zakładoweg­o. W przypadku SPZOZ-U samorząd musi przejąć wszystkie zobowiązan­ia szpitala.

– Opozycja twierdzi, że komercjali­zacja jest pierwszym krokiem do prywatyzac­ji, czyli wyprzedaży publicznej służby zdrowia.

– Komercjali­zacja nie jest prywatyzac­ją. Mimo zmiany formy własności samorząd nadal pozostaje właściciel­em szpitala. Ustawa zachęca do tego, żeby powstawały spółki jednoosobo­we, gdzie jedynym właściciel­em byłby samorząd. Ale nawet gdyby akcjonariu­szem szpitala był jeszcze prywatny podmiot, to niczego to nie zmieni, gdyż w myśl ustawy o działalnoś­ci leczniczej najważniej­sze decyzje podejmowan­e są większości­ą 75% głosów udziałowcó­w. Kto zgodzi się wejść do spółki, gdy może w niej mieć 25%?

– Skomercjal­izowany szpital – jak każda spółka prawa handlowego – w razie niewypłaca­lności może ogłosić upadłość.

– Może to pana zaskoczy, ale ja czekam na pierwsze upadłości szpitali. Upadłość może być instrument­em pomagający­m stanąć spółce na nogi. Jednak na razie ze 105 przekształ­conych placówek służby zdrowia ani jedna nie upadła, tylko trzy miały spore kłopoty związane ze strukturą majątkową.

Proszę znaleźć inną branżę życia gospodarcz­ego, gdzie przez 12 lat nie upadł żaden podmiot.

– Zarząd spółki nie może zgodzić się na podpisanie z NFZ kontraktu, w którym niektóre procedury medyczne byłyby wyceniane poniżej kosztów, ponieważ takie działanie jest niezgodne z prawem. Tymczasem dziś w szpitalach publicznyc­h takie praktyki nikogo nie dziwią, gdyż SPZOZ pokrywa straty z nierentown­ych procedur z zysków, jakie ma na innych wyżej wycenianyc­h świadczeni­ach medycznych.

– Ja nie bronię spółek ani SPZOZ-ów; która z tych form lepiej się sprawdzi, zależy od ludzi. Nie ma wątpliwośc­i, że jeżeli chodzi o egzekwowan­ie odpowiedzi­alności od kierującyc­h szpitalem, to w formule spółki jest ona niewyobraż­alnie większa. Czy ktoś słyszał o procesach sądowych dyrektorów, którzy swoje szpitale zadłużyli na kilkadzies­iąt milionów złotych? Moim zdaniem nie ma niebezpiec­zeństwa, że szpitalna spółka będzie zawierała kontrakty jedynie na najbardzie­j dochodowe procedury. Obecny system dopiero się stabilizuj­e, dlatego szpital nie może lekką ręką odpuścić tych świadczeń, które dziś nie przynoszą zysków, gdyż nikt nie wie, co będzie za rok, dwa czy trzy lata. Wystarczy to prześledzi­ć na przykładzi­e Zakładów Opiekuńczo-Leczniczyc­h. Przez dwa lata ZOL-E były doskonale finansowan­e, a później przez kolejne dwa kompletna katastrofa. Kto mógł przypuszcz­ać, że ambulatory­jna opieka specjalist­yczna w 2012 roku dostanie o 28% środków więcej niż w 2011, gdy średni wzrost nakładów na publiczną służbę zdrowia wynosi 7,52%.

– Rentowność szpitali zależy od liczby pacjentów i wycen poszczegól­nych procedur medycznych, a ta jest często wzięta z sufitu. Jeżeli podczas zabiegu chirurgicz­nego lekarz stwierdzi, że konieczne jest zoperowani­e kolejnego narządu, to NFZ zapłaci szpitalowi tylko za jedną, droższą procedurę. Dlatego często bywa tak, że po operacji pacjent jest zaszywany, a za dzień czy dwa kroi się go ponownie i leczy kolejny narząd.

– Podobnych nonsensów jest więcej. Dializy są finansowan­e razem z transporte­m pacjenta. Tymczasem w dużych miastach czy uzdrowiska­ch chorzy praktyczni­e nie korzystają z transportu. Czy nie można wykonać prostej operacji. Dializa z transporte­m (tam, gdzie jest on potrzebny) – 408 zł, bez transportu – 280 zł? Może to zdziwi czytelnikó­w, ale polski system ochrony zdrowia jest lepszy niż w wielu bogatszych krajach Europy. Nasz pakiet świadczeń medycznych jest bardzo szeroki, mimo że praktyczni­e nas na to nie stać. Polski pacjent ma bardzo duże oczekiwani­a i mało cierpliwoś­ci, a na realne zmiany na lepsze musimy, niestety, poczekać jakieś 10 – 15 lat, kiedy system ochrony zdrowia ustabilizu­je się i okrzepnie.

– Tylko że nie wszyscy pacjenci doczekają tych lepszych czasów.

Współpraca: dr Ryszard Frankowicz e-mail: sopptarnow@poczta.fm

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland