Banki spermy, fabryki klonów
Czy można mieć 150 dzieci i nie być posądzonym o poligamię ani nie wydawać fortuny na alimenty? Okazuje się, że można, i to całkiem legalnie, choć nie do końca świadomie.
Sprawa pewnie nie wyszłaby na jaw, gdyby nie zwykła ciekawość pewnej matki i popularność założonej przez nią strony internetowej. Cynthia Daily przez kilka lat bez powodzenia starała się o dziecko. Dopiero gdy badania potwierdziły, że jej partner jest bezpłodny, postanowiła skorzystać z banku spermy. Spośród kilkudziesięciu mężczyzn wybrała tego jednego. Pech chciał, że ten sam dawca spodobał się ponad stu innym kobietom. Po urodzeniu dziecka jej głowę zaprzątała myśl: czy jej syn ma jeszcze przyrodnie rodzeństwo, a jeśli tak, to czy nie powinien go poznać. W banku spermy nie mogła jednak liczyć na otrzymanie tego typu informacji, ale przypomniała sobie, że kobiety korzystające z usług banku nasienia proszone są po urodzeniu o dobrowolne przesłanie kilku informacji dotyczących zdrowia i płci dziecka. Na wypadek gdyby kobieta chciała ponownie skorzystać z nasienia tego samego dawcy, dostaje też numer, który pozwala pracownikom banku na jego zidentyfikowanie. Założyła więc forum, na którym osoby zainteresowane poszukiwaniem przybranego rodzeństwa wpisywały numer dawcy, z którego dzieci zostały poczęte. Ku jej zaskoczeniu już w ciągu pierwszych kilku miesięcy na forum zgłosiło się kilkadziesiąt osób deklarujących, że ich ojciec ma ten sam numer, co biologiczny ojciec jej syna. Dzisiaj jej syn ma sto pięćdziesięcioro przyrodniego rodzeństwa, nie licząc tych w drodze oraz tych, którzy nie wpisali się na forum. Jak do tego doszło? Para korzystająca z usług banku spermy dostaje o dawcy wiele szczegółowych informacji dotyczących wyglądu, wykształcenia, zainteresowań oraz pozycji społecznej. Bank nasienia sprawdza też dawców pod kątem chorób zakaźnych oraz wykonuje wiele testów wykrywających wady genetyczne. Niektóre banki spermy udostępniają zdjęcie dawcy z dzieciństwa, a bardzo rzadko również to aktualne (oczywiście po wyrażeniu przez niego zgody). Pary decydują się najczęściej na nasienie panów, którzy są już ojcami, co daje im większe prawdopodobieństwo, że zabieg zapłodnienia będzie skuteczny, a dzieci zdrowe.
W Stanach Zjednoczonych nie istnieją regulacje prawne ograniczające liczbę dzieci pochodzących od jednego dawcy. W Wielkiej Brytanii tuż po tym jak urodziło się tam pierwsze dziecko z probówki, po ogólnospołecznej debacie wokół sztucznego zapładniania ustalono limit na 10. Firmy amerykańskie nie mają takich limitów i nawet nie próbują ograniczać liczby dzieci od jednego dawcy. Wychodzą z założenia, że skoro dawca „sprzedaje się” dobrze, a rodzące się dzieci są zdrowe, to nie ma problemu, i dopisuje do informacji o dawcy, że ma kilkoro zdrowych dzieci.
Niestety, konsekwencje takiego podejścia mogą okazać się dużo poważniejsze niż tylko świadomość, że osoba poczęta w ten sposób ma ponad setkę rodzeństwa. Zwykle bezpłodne małżeństwa szukają pomocy w najbliższej klinice leczenia niepłodności, więc szanse na to, że przyrodnie rodzeństwo trafi do tej samej szkoły czy college’u znacznie rosną. Jeśli dodamy do tego pogląd, że dobierając partnera, wybieramy osobę w jakimś stopniu do nas podobną, sytuacja może doprowadzić do związku kazirodczego, w którym żadna z osób może nie być tego świadoma.
Cynthia Daily tłumaczy, że jest to oprócz ciekawości drugi główny powód, dla którego zdecydowała się poszukać przyrodniego rodzeństwa swojego syna. Wielu rodziców poszło za ciosem i organizują pikniki, na których przyrodnie rodzeństwo może się poznać i zaprzyjaźnić.
Inaczej na sprawę patrzą naukowcy. Z ich perspektywy przypadki takiej wielodzietności mogą dostarczyć olbrzymiej ilości informacji na temat genetyki i mechanizmów dziedziczenia, a także pomóc w określeniu przyczyn wielu chorób.
Na podst. The New York Times