Zawieszeni w termosie
wskazaną osobę, która zajmie się transportem umarłego do siedziby Instytutu.
Robert Ettinger twierdził, że „bieg historii jest z nim”. Postęp w badaniach potwierdzał jego teorię o hibernacji. Triumfował, gdy naukowcy zamrozili nerki królika, a później odmrożone wszczepili zwierzęciu i okazało się, że świetnie działają. Był wniebowzięty, kiedy zahibernowany na godzinę gibon i pies ożyły jakby nigdy nic. Realność jego marzenia potwierdzały przechowywane w ciekłym azocie ludzkie komórki rozrodcze i embriony. Lubił powoływać się na podróże kosmiczne i przeszczepy narządów, które w 1918 roku, kiedy się urodził, uznawano za niemożliwą do spełnienia fikcję. Traktowano go jak dziwaka i zapraszano do licznych programów telewizyjnych, by poużywać sobie na nim niemiłosiernie. Kiedy konserwatywny komentator William Buckley zrugał go na oczach tysięcy widzów nazywając jego działalność niemoralną, nieetyczną, niehigieniczną i sprzeciwiającą się woli bożej, Ettinger uciął: – Buckley nic nie rozumie (…). Znakomitej większości ludzi trzeba cierpliwie tłumaczyć, zanim przyznają, że życie jest lepsze od śmierci, zdrowie lepsze niż choroba, mądry lepszy od głupiego, a nieśmiertelność może być warta zachodu! W 1977 roku profesor zamroził swoją zmarłą matkę Rheę. Była pierwszą pacjentką jego Instytutu. – Nie wiem, czy entuzjastycznie podchodziła do krioniki, ale była na to gotowa – powiedział. Dziesięć lat później umieścił w azocie zwłoki swojej pierwszej żony, a w 2000 roku do grona nieśmiertelnych dokooptował drugą towarzyszkę życia. – Jeśli obie moje żony zostaną ożywione jednocześnie, będzie to dla mnie problem wysokiej klasy – żartował profesor. Fotografie matki i żon Ettingera zdobią ścianę budynku, w którym przechowywane są ich zamarznięte zwłoki. Obok zdjęć wielu innych nieśmiertelnych. Profesor zmarł 23 lipca 2011 roku i podzielił los swoich bliskich. Zawisł w jednym z wielkich metalowych pojemników w siedzibie Instytutu w Michigan. Kadzie działają podobnie jak termosy a wypełniający je ciekły azot utrzymuje temperaturę -196° C. Martwe ciała, zwane przez pracowników Instytutu pacjentami, wiszą w termosach głowami w dół. Na wszelki wypadek. Jeśli temperatura z jakichś powodów się podniesie pierwsze zaczną topnieć stopy. Cenny mózg pozostanie bezpieczny.
Ucięte głowy
Krionika (od greckiego kryos – zimno) ma coraz więcej zwolenników. Zajmują się nią nie tylko marzyciele amatorzy. Stała się dziedziną nauki. Badacze testują wciąż nowe sposoby zamrażania, wynajdują substancje wstrzykiwane zmarłym w miejsce krwi, by jak najmniejsza liczba tkanek ulegała uszkodzeniu przez kryształki zastygającej w nich wody. Nieśmiertelni parafrazują słowa Biblii, twierdząc, że ostatni wśród nich będą pierwszymi. Ci, których zamrożono dziś, mają większe szanse na szczęśliwy powrót do życia niż pierwsi ochotnicy, bo technologia jest o wiele bardziej zaawansowana. Pierwszym człowiekiem-krio był 74-letni dr James Bedford zmarły na raka płuc w 1967 roku. Zahibernowało go nieistniejące już Kalifornijskie Towarzystwo Krioniczne i nadal tkwi w swoim pojemniku. Miał szczęście, bo jego zamrożeni towarzysze w wyniku złej organizacji i kłopotów finansowych Towarzystwa odtajali i zostali normalnie pochowani bez nadziei na zmartwychwstanie. Krionicy twierdzą, że największą szansę na odmrożenie mają ludzie poddani zabiegowi tuż po śmierci. Tym szczęśliwcom od razu po stwierdzeniu zgonu sztucznie dotlenia się mózg, aby całkowicie nie zamarły jego funkcje. W mózgu mieści się bowiem nasza osobowość, wspomnienia i doświadczenie życiowe. Gdy świat będzie już w stanie powołać do życia zamrożonych, będzie się liczył tylko mózg. Po co komuś w przyszłości stare, chore ciało? Nowe będzie można sklonować, zbudować ze sztucznie wyhodowanych tkanek lub stworzyć w każdy inny, na razie niewyobrażalny, sposób. Konkurenci Instytutu Ettingera, druga największa krioniczna placówka w USA – Alcor Instytut – proponuje swoim klientom program oszczędnościowy, czyli zamrożenie wyłącznie mózgu. Ettinger nigdy się do tego nie posunął. – Nie chcemy straszyć ludzi wizjami uciętych głów – mówił.
Krionicznym zabiegom poddają się przede wszystkim mężczyźni. Biali i niewierzący. Kobiety boją się przeżyć przygodę drugiego życia, ale nie chcą też, by ich mężowie żyli powtórnie bez nich. Traktują to jako zdradę. Pochyleni nad kuchennym stołem Peggy i Robin Jacksonowie wciąż się kłócą. Gdy Robin twierdzi, że nie odda żonie swego ciała, bo je zamrozi, Peggy zaprzecza. – Nie. Tylko twoja głowa będzie zamrożona. Dostanę całą resztę ciebie.
Na podst.: New York Times, The Washington Post, cryonicssociety.org, cryonicsfactsheet.co.uk, sabotagetimes.com
janik@angora.com.pl