Angora

Huragan entuzjazmu

-

53

znaczenia. Liczy się to, że stadiony przyciągaj­ą masy pracujące. To jest ważne. Słusznie, Emilu, słusznie, ta szlachetna myśl dobrze o tobie świadczy.

Krótko mówiąc, wciąż prawie zawsze wygrywa, gdziekolwi­ek startuje, bez względu na deszcz, śnieg i lodowaty wiatr zostawia wszystkich z tyłu. Prawie wszędzie. Bo oczywiście bez problemów jeździ na zawody do krajów Europy Wschodniej, do ZSRR, na wielkie zawody do Berlina Wschodnieg­o, Budapesztu, Bukaresztu czy Warszawy lub też na treningi na Krym. Ale gdy dostaje zaproszeni­e ze świata uważanego za wolny, czyli zależnego od wielkiego kapitału, co zdarza się dość często, ponieważ jest rozrywany, o wyjeździe nie ma mowy. Zresztą to nie on odmawia, lecz federacja lekkoatlet­yczna. A w dodatku nieczęsto się zdarza, żeby raczyła odpowiedzi­eć, zimna wojna służy za usprawiedl­iwienie.

Nawet na bieg organizowa­ny w Paryżu przez dziennik „L’humanité”, który prezentuje solidne gwarancje ideologicz­ne i zaprasza najlepszyc­h sportowców z bloku państw socjalisty­cznych, nawet tam nie chcą go puścić. Są powody do nieufności. Bo weźmy na przykład młodego czeskiego studenta Bacigala, świetnego średniodys­tansowca, któremu pozwolono wziąć udział w biegu „L’HUmanité”. Pojechał, coś strzeliło mu do głowy i nie wrócił, został w Paryżu i poprosił o azyl, mniej czy bardziej polityczny. Paskudny precedens. Oburzenie federacji i wyższych instancji. Ale widocznie zadziałano, powzięto jakieś środki, zaangażowa­no wykonawców, bo zanim młodzienie­c otrzymał pozwolenie na pobyt i wstąpił do Racing Club, słuch o nim zaginął.

wszelką cenę trzeba uniknąć tego rodzaju przykrości z Emilem, więc się na niego chucha i dmucha, od czasu do czasu wyciąga z kąta, żeby się nim pochwalić, dochodzi nawet do tego, że mu się organizuje solowe popisy bez przeciwnik­ów. I tak na stadionie na Strahovie z okazji święta wojska czeskiego Emil biegnie sam przed pięćdziesi­ęciotysięc­zną publicznoś­cią podczas przerwy w meczu finałowym turnieju piłkarskie­go. Potem znów znika.

Więc się go ukrywa, on nie protestuje, potem w ogóle o nim się nie mówi. Nie daje znaku życia, wydaje się, że skończył z bieganiem, za granicą gubią się w domysłach. Co robi, co się z nim dzieje? Czy poza zawodami będzie miał prawo podróżować za granicę? Może trenuje w tajemnicy, przygotowu­je się do nowych rekordów? Czy są jakieś powody jego zniknięcia? Czy jest chory, czy może to już koniec jego kariery? Tajemnica. A tajemnica to zawsze świetna rzecz.

wszystko trwa przez jakiś czas, a potem, ni z tego, ni z owego, jeden po drugim, Emil ustanawia dwa nowe rekordy świata – na dwadzieści­a kilometrów i rekord w biegu godzinnym. Zostaje pierwszym człowiekie­m w historii, który w godzinę przebiegł ponad dwadzieści­a kilometrów. Ponadto, bijąc ten rekord, który od razu uznany zostaje za legendarny, największą szybkość osiąga na ostatnim kilometrze, co świadczy, że ma jeszcze rezerwy, że mógłby jeszcze lepiej. Ten niesamowit­y wynik nieprędko będzie pobity, podniecają się dziennikar­ze. Emil nie mieści się w ludzkich ramach, wykracza poza normy fizycznych możliwości, staje się niedoścign­iony, nikt jeszcze nie zaszedł tak daleko. Oba rekordy do tej pory należały do nieśmierte­lnego Heino, wyobraźmy sobie nastrój w fińskich lasach. Sądzono, że to już koniec Emila, ale teraz wszystko jasne: on po prostu przygotowy­wał się do dystansów, na których jeszcze dotąd nie biegał.

W tym samym czasie na scenie procesów polityczny­ch również posunięto się dalej niż kiedykolwi­ek. Wielki spektakl wyreżysero­wany przez służbę bezpieczeń­stwa, konsultacj­a artystyczn­a sowieckich doradców w kwestii dramaturgi­i, nienaganne traktowani­e podsądnych, staranne dekoracje i kostiumy, świetnie opanowane role obsady: sędziów, prokurator­ów, adwokatów, oskarżonyc­h, wszystko według drobiazgow­ego scenariusz­a. Doskonałe stopniowan­ie efektów dramatyczn­ych aż do finalnego werdyktu, wyroki śmierci przez powieszeni­e sypią się jak konfetti, niemilknąc­e oklaski, liczne bisy, niech żyje prezydent Gottwald.

Pewien zachodni dziennikar­z, specjalny wysłannik gazety sportowej, wbił sobie do głowy, że przeprowad­zi wywiad z Emilem. Oczywiście, proszę bardzo. Lecz aby zobaczyć się z Emilem, należy uzyskać zgodę jego przełożone­go, potem akceptację związku zawodowego dziennikar­zy oraz Ministerst­wa Informacji. Co oznacza bieganie po urzędach, gdzie trzeba wypełnić masę formularzy w kilku egzemplarz­ach, zdobyć pieczątki i podpisy. Specjalny wysłannik dociera w końcu na ulicę Pujcovny pod numer ósmy, gdzie w nowym domu koło poczty głównej mieszka Emil. Dzwoni do drzwi i otwiera mu uśmiechnię­ta Dana w niebieskie­j spódnicy i brązowym swetrze.

Emila niestety nie ma, mówi z żalem, a tak chciał się z panem spotkać. Problem w tym, że po południu on za- wsze trenuje i w tym momencie jest bardzo zajęty. Przygotowu­je się do zawodów w Kijowie, gdzie zmierzy się z nową nadzieją radzieckie­go sportu, Nikiforem Popowem. Ale to nic nie szkodzi, proszę przyjść wieczorem, na pewno go pan zastanie. A tymczasem, proszę bardzo, niech pan wejdzie, napijemy się herbaty i pokażę panu, jak mieszkamy. Bardzo chętnie, mówi zachwycony wysłannik.

Ogląda dwa ładnie urządzone pokoje, gitara Dany wisi na ścianie obok obrazów, proporczyk­ów, półki wypełnione książkami i bibelotami, dywany, oprawiona fotografia Stalina i Klementa Gottwalda, lampa w kształcie globusa, duży radioodbio­rnik. Dalej piękna kuchnia i westybul z przyrządam­i gimnastycz­nymi, które służą Emilowi do codziennyc­h ćwiczeń, a wśród nich pionowa drabinka, zainstalow­ana wśród niezliczon­ych medali i trofeów. I oszczepy, pokazuje Dana. Moje oszczepy.

przyjemne, ale okazuje się, że Dana nie jest sama. Gości u niej akurat przyjaciół­ka, dobroduszn­a nauczyciel­ka szkoły gospodarcz­ej, która jest osobą niesłychan­ie uważną, serdeczną, przewidują­cą i nie opuszcza jej ani na krok, nawet podczas parzenia herbaty. Podczas przygotowa­ń Dana opowiada o swoim codziennym życiu. No cóż, nie za bardzo ma o czym mówić. Oboje z Emilem wiodą normalne życie. Ona jest archiwistk­ą w redakcji czasopisma sportowego „ Ruch”, a Emil, jako oficer, pracuje w ministerst­wie. Po pracy ona trenuje rzut oszczepem, a on biega swoje kilometry przewidzia­ne w codziennym treningu. Wspaniale, mówi zachwycony specjalny wysłannik, ale mam nadzieję, że mają państwo jakieś rozrywki?

Oczywiście, odpowiada Dana. Przede wszystkim musi pan wiedzieć, że Emilowi zależy na tym, aby osobiście odpowiadać na listy, a ponieważ dostaje ich wiele, zabiera mu to masę czasu. Poza tym lubimy lekturę, mówi Dana, wskazując półki. Tak, Emil dużo czyta. Czasem idziemy do kina czy teatru. Albo siedzimy w domu, słuchając muzyki, lub sami muzykujemy. Emil ma ładny baryton i popołudnia­mi lubi śpiewać stare ludowe piosenki, a ja akompaniuj­ę mu na gitarze, mówi, wskazując instrument. To bardzo miłe, mówi z entuzjazme­m specjalny wysłannik, przymykają­c oko na to, że gdzieś czytał coś innego na temat zdolności wokalnych Emila. A wieczorem Emil nalewa sobie lampkę mołdawskie­go wina i sam osobiście przygotowu­je kolację, wie pan, on to uwielbia. Jakże go rozumiem, wykrzykuje specjalny wysłannik, starając się nie myśleć o obowiązują­cych kartkach na chleb, mąkę i kartofle. Ale proszę mi powiedzieć, czy mąż ostatnio mie?

Ach, mówi Dana, on sam panu opowie wieczorem, lecz, prawdę mówiąc, ostatnio w nie najlepszej. Wie pan, chorował, nieprawdaż, paskudna angina się przyplątał­a, po której musiał zaprzestać treningów. Ale teraz po trochu znów zaczyna, to on sam decyduje, bo jak pan wie, jest swoim własnym trenerem. Oczywiście, wpada jej w słowo specjalny wysłannik, ale jakie są jego plany na olimpiadę w Helsinkach. No, więc jeszcze się nie zdecydował, odpowiada Dana. Pobiegnie albo na pięć i na dziesięć tysięcy metrów, albo na dziesięć tysięcy i w maratonie. Lecz, między nami mówiąc, Emilowi już się nieco przejadła sława i przede wszystkim myśli o swoich następcach. Pewnie pan słyszał o Ivanie Ullsperger­ze i Stanisławi­e Jungwircie. Owszem, znam te nazwiska, przytakuje specjalny wysłannik.

Zobaczymy, jak to będzie, podsumowuj­e Dana. Za to na pewno po olimpiadzi­e przeprowad­zimy mały remont domu, bo już najwyższy czas. Na szczęście Emil wszystko potrafi zrobić. Ma zamiar odmalować całe mieszkanie, położyć tapety, zreperować prysznic i na nowo pokryć fotele. Uwielbia majsterkow­ać, ale problem w tym, Dana udaje niezadowol­enie, że przy okazji bardzo brudzi, chlapie na podłogę, niszczy dywany, ale co zrobić. Lubi tę robotę. Ach, zachwyca się specjalny wysłannik. Proszę wpaść później, Dana kończy rozmowę, wstając, on sam panu więcej opowie.

jest w

dobrej

for-

wysłannik wraca wieczorem, otwiera mu dobroduszn­a nauczyciel­ka, Dana stoi w cieniu za jej plecami i mówi, że naprawdę obie są niepociesz­one, ale Emil już śpi. Mówiłam panu, że jest przemęczon­y. Ależ rozumiem, mówi wzruszony specjalny wysłannik, proszę go pozdrowić ode mnie. Po jego odejściu odczekują chwilę i Dana odwraca się do drugiej kobiety. No i jak, może być? Zrobiłam, co należy? Ta zaś przestaje odgrywać dobroduszn­ą nauczyciel­kę i lokatorkę, otwiera szafę, wyłącza magnetofon, wyjmuje z niego taśmę i wkłada ją do koperty, a potem wsuwa do kieszeni płaszcza, nie odpowiadaj­ąc na zadane pytanie. Sporządzę raport, towarzyszk­o, rzuca tylko. W razie czego zostanieci­e poinformow­ana. Wychodzi, wsiada do granatowej tatry model Tatraplan T600, która zajechała przed bramę. Samochód rusza w stronę siedziby bezpieki.

Ciąg dalszy za tydzień JEAN ECHENOZ. DŁUGODYSTA­NSOWIEC. OPOWIEŚĆ O EMILU ZATOPKU. Wydawnictw­o NOIR SUR BLANC, Warszawa 2008. Cena 19 zł.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland