Na dnie piekła ludzie gotują
55 jonizm narastający w związku z polityką Izraela na Bliskim Wschodzie wyzwala tradycyjny antysemityzm. Dla europejskich, lewicowych intelektualistów Żydzi są już niemal faszystami.
– To dlaczego teraz właśnie porwała się pani na opowieść o Holocauście?
– Robiąc film, nie kalkuluję. Nie jestem Palikotem, który walczy z krzyżem, bo 15 proc. elektoratu ma na to zapotrzebowanie. Myślę zresztą, że temat żydowskiej Zagłady długo będzie intrygował artystów, bo przywołuje tysiące historii, z których każda ma ogromny dramatyczny potencjał, niesie całą gamę ludzkich postaw i mnóstwo tajemnic. Pewne miejsca i doświadczenia historii stały się mityczne. Teby w starożytnej Grecji, Dziki Zachód w kulturze amerykańskiej. Holocaust w kulturze Europy.
– Ale Dziki Zachód to opowieść o heroizmie. Tu nie ma mowy o bohaterstwie, jest rozpacz, strach i śmierć. Naród skazany na wyniszczenie i ludzie walczący o przetrwanie, ukrywający się w szafach i kanałach.
– Dlatego Izrael długo się od tego wizerunku odwracał. Ale mnie heroizm w stylu Rymkiewicza nie imponuje. Polacy nigdy nie byli w stanie spojrzeć na siebie realistycznie i ocenić własnych możliwości. Porywaliśmy się z szabelką na czołgi. I przegrywaliśmy. Mamy zakodowany we krwi romantyzm. Naszą legendą jest powstanie 1944 roku, w którym wyginęła młoda inteligencja. Dziś w muzeum dzieci bawią się w warszawskich powstańców. Narodowym sportem stały się rekonstrukcje historyczne, głównie masakr. A z drugiej strony jest filozofia żydowska, w której życie jest najważniejsze. Nie chodzi o to, żeby je poświęcać, tylko o to, żeby je ocalić. Te dwie postawy – polska i żydowska – są całkowicie niekompatybilne. Żydom znacznie bliżsi są Czesi ze swoim pragmatyzmem.
– W pani postawie wobec świata też nie dostrzegam pragmatyzmu. Po dwóch nominacjach do Oscara otworzyły się przed panią drzwi hollywoodzkich wytwórni. Gdyby poddała się pani ich regułom, to może byłaby pani dzisiaj Spielbergiem w spódnicy...
– Nie wiem, czy kiedykolwiek osiągnęłabym jego sprawność. Choć na pewno, mając większą dozę konformizmu i parcia na karierę, robiłabym rzeczy bardziej dochodowe.
– Nie bo...?
– Koszt byłby zbyt wysoki. Idę na kompromisy, ale nie aż takie. Czasem decyduję się na nakręcenie odcinka serialu. To mi przynosi pewien dochód, może nie najwyższy, jednak pozwalający odrzucić propozycje kinowe, które mi nie odpowiadają.
zdecydowała
się
pani, macji są w naszym społeczeństwie ludzie, którzy dorobili się pieniędzy i zrobili karierę. Są cynicy i manipulatorzy albo dzielni przedsiębiorcy. O nich dużo wiemy. Tajemnicą jest dla mnie ta grupa 30 proc. skrzywdzonych i poniżonych, a przecież szukających prostych wartości, jak „Bóg, honor, ojczyzna”. Interesują mnie ci, którzy stoją za Jarosławem Kaczyńskim. Chciałabym ich pokazać, zrozumieć, wywołać głębszą empatię. Nie chcę ich odrzucać ani
– Nie ma pani poczucia rozdrabniania się?
– Nie, bo kręcę dwa-trzy odcinki rocznie, co zajmuje mi nie więcej niż dwa miesiące. Zresztą dobre seriale są dziś o wiele bardziej interesujące, nowatorskie i skomplikowane niż hollywoodzkie filmy. Reżyserując odcinek sformatowanego cyklu, muszę dostosować się do stylu już istniejącego. Ale gdy przygotowuję pilota – wszystko tworzę od nowa. A telewizja to dzisiaj szansa na spotkanie z nowym światem, z nowymi ludźmi. No i buduję sobie taką trochę paralelną karierę. Jak zrobię kilka rzeczy dobrze przyjętych, to potem może uda mi się doprowadzić do realizacji projektu, na którym mi naprawdę zależy.
– Jest pani jedną z niewielu osób, które mogłyby nakręcić mocny film o współczesnej Polsce.
– Myślę o tym, ale ciągle nie mam scenariusza. A nawet pomysłu, z kim mogłabym go napisać.
– Andrzej Wajda mówił, że gdyby robił dziś kolejnego „Człowieka z...”, jego bohaterem byłaby kobieta.
– Ale on myślał o Krysi Jandzie – o kimś ze sztandarem. A mnie intryguje człowiek, który nie radzi sobie ze światem. 20 lat po transfor- szkicować karykatur. To są osoby skrzywdzone przez historię, tradycję, przez samych siebie. Ale też uwznioślone swoją tęsknotą.
– To ciekawe, bo jest pani dość jednoznacznie kojarzona z myśleniem antypisowskim.
– Politycznie ta formacja rzeczywiście mnie niepokoi. Uważam, że jest niebezpieczna dla mojego kraju, generuje dużo toksycznych emocji, które niszczą racjonalność polityczną. Nie lubię jej agresji, obskurantyzmu i cynizmu. Dlatego politycy tamtej partii w ogóle mnie nie ciekawią. Są zbyt jednoznacznymi graczami. Nie interesują mnie też ci, którzy są na granicy normy. Chciałabym opowiedzieć o ludziach, w których rodzi się sprzeciw, nienawiść, ale też poczucie wspólnoty, nadzieja na odnalezienie sensu w tym, co dzieje się wokół.
– Była pani świadkiem wybuchu wolności w Pradze, w Warszawie. Zarówno praska wiosna, jak czas „Solidarności” niemal nie zostały na ekranie opisane. Czym pani to tłumaczy?
– Mam teraz reżyserować miniserię dla czeskiego HBO o Janie Palachu, studencie, który w styczniu 1969 roku podpalił się w proteście przeciw ograniczeniu swobód po zduszeniu praskiej wiosny i „norma-