Mam przepustkę do show-biznesu zwycięzcą
Rozmowa z KACPREM SIKORĄ, wokalistą, IV edycji telewizyjnego programu „Mam talent”
– Przeczytałem na Facebooku, że jest pan chory. Czy jest już lepiej?
– To było przeziębienie i przemęczenie organizmu. Efekt wstawania wczesnym rankiem, siedzenia do późna, brak snu.
– Czyżby w taki sposób pana młody organizm zareagował na to wszystko, co ostatnio się działo wokół pana?
– Nie do końca aż tak. Przez pierwsze dwa tygodnie po finale „Mam talent” było wokół mnie dużo szumu, później wszystko ucichło i wracało do normy. To jest normalna kolej rzeczy, że pojawia się nowa, tzw. pięciominutowa gwiazda, a gdy jej czas mija, powstaje pustka i myśl, że to już koniec.
– Uważa pan, że po tak wielkim sukcesie pana pięć minut się kończy?
– Będę starał schemat.
– Czy otrzymał już pan konkretne propozycje?
– Tak. Omawiane są z moją menedżerką Anną Westfal. Mieliśmy propozycję z pewnej wytwórni płytowej, ale nie dogadaliśmy się. Teraz będziemy prowadzili rozmowy z drugą, lecz na razie wolę nie ujawniać z którą.
– Jako laureat show komercyjnej stacji telewizyjnej może mieć pan zablokowane drzwi do telewizji państwowej.
– Nie sądzę. W umowie z TVN nie mam ograniczenia bywania w innych stacjach telewizyjnych, a jeżeli nawet tak było, to na krótko.
– O wielu wartościowych uczestnikach słuch zaginął.
– Sam pan widzi, jaka to jest promocja. Wiem, że nie mogę na nic liczyć.
– Ale tak robią wszystkie telewizje…
– Zgadzam się, że wszędzie jest tak samo. Te wielkie show są koszami do zarabiania pieniędzy. Na rynku widać teraz płytę Marcina Wyrostka, ale
się wyjść poza taki o tym, że wydał trzy dowiedziałem się później.
– Magda Welc wydała płytę z kolędami…
– Och, nie chciałbym wydawać płyty z kolędami.
– Nie miała wyjścia, bidula. Albo kolędy, albo… nic.
– No właśnie, ale biorąc pod uwagę, że jest dzieckiem, niczego innego by nie zaśpiewała. Musi czekać na swój czas. Najlepiej wyszedł na tym Kamil Bednarek, bo miał własny repertuar i dobry marketing. – Świetnie chłopak trafił, prawda? – Tak. Ja jestem, niestety, na przegranej pozycji, nie mam własnych piosenek i muszę zaczynać od początku. Powolutku. Mam jednak nadzieję, że będzie to dobry materiał i zostanie dobrze odebrany.
– Brał pan udział w „ X Factorze”. Co było przyczyną niepowodzenia?
– Chyba tylko i wyłącznie decyzja jury, które odrzuciło wielu świetnych ludzi. Podczas przesłuchań zapomniałem tekstu piosenki, co odbiło się na ocenie. W sumie jednak jakoś sobie poradziłem, bo improwizowałem. Gdyby chcieli mnie przepuścić, mogliby przymknąć oko. Ale z drugiej strony, jeśli zakwalifikowałbym się do dalszych etapów, to mógłbym tego żałować, bo konkurs odbywał się podczas matury. Nie zdawałbym egzaminu, a tak mam maturę, wygrałem inny program i mogę studiować.
– Śpiewał pan świetnie i byłem przekonany, że wygra pan ten program, a tymczasem…
– Pamiętam słowa Kuby Wojewódzkiego: „byli lepsi”. Innego zdania byli
– Jolanta Wójcik i Marian Oszmaniec z Garnizonowego Klubu w Kołobrzegu, gdzie skupiają się ludzie o różnych umiejętnościach artystycznych. Jeździliśmy na festiwale i przeglądy, na których zdobywałem nagrody i wyróżnienia. Śpiewałem piosenki Marka Grechuty i Czesława Niemena.
– Wśród nich „Dziwny jest ten świat”?
– Tej newralgicznej dla Polaków piosenki nie ruszam. Nie pasuje mi, jest ośpiewana, jakby zużyta. Uważam, że Michał Szpak dokonał profanacji tej piosenki. Słyszałem podczas konkursów wiele osób, które wykonały ją znacznie lepiej i takie, które powinny jej nie dotykać. Instruktorzy śpiewu nauczyli mnie, że należy śpiewać tylko takie piosenki, które się rozumie i jest się do nich przygotowanym emocjonalnie. Wiele zawdzięczam panu Markowi Karolskiemu z Przasnysza, który pomógł mi w przygotowaniu podkładów muzycznych. Szkoda, że nie zostały dopuszczone w pełnych wersjach do finału (fortepian ze skrzypcami), ale nie miałem na to wpływu. Zamierzam dalej z nim współpracować. Ufam mu bezgranicznie w sprawach muzycznych. Gdy po występie powiedział mi, że było „zajebiście”, byłem wniebowzięty.
– Dlaczego nie uczył w szkole muzycznej?
– Dziś bardzo tego żałuję. Nie wiedziałem, że w Kołobrzegu jest taka szkoła. Teraz jest już za późno. A poza tym bałem się, że nie wykorzystam swoich umiejętności z dyplomem wyższej uczelni muzycznej, a śpiewanie na weselach mnie nie interesowało. Wybrałem studia techniczne, tym bar- internauci. Postanowiłem więc zaśpiewać w innym programie i pokazać więcej.
– Chciałbym zobaczyć minę Wojewódzkiego, gdy wygrywa pan konkurencyjny program, w którym jego już nie ma?! – Ja też. Ha, ha, ha… – Widzę, że te „porażki” wcale nie zraziły pana, nie przystopowały walki o swoje?
– Oglądając kulisy tych programów, miałem mieszane uczucia. Do „Mam talent” poszedłem dlatego, że namówiła mnie mama, ufna, że może tutaj mnie docenią. Gdyby i tym razem nie wyszło, dałbym sobie spokój ze śpiewaniem.
– Kto uczył pana śpiewu?
się
pan