Abonamentowa tuba
Ministerstwo Skarbu pyta, ORLEN nie odpowiada
roku życia bezpłatnie:
– lupę lub lornetkę, aby mógł dobrze widzieć, wykonując codziennie swoje obowiązki służbowe (do okulisty po nowe okulary i tak się szybko nie zarejestruje)
– laskę, żeby mógł sprawniej wsiąść do tramwaju albo autobusu wiozącego go do pracy, szybciej i pewniej poruszać się po ulicach i w miejscu pracy
– zestaw obowiązkowych leków, żeby go szlag nie trafił przedwcześnie, bo przecież musi dopracować do odpowiedniego wieku (potem może sobie umrzeć, a nawet powinien, ponieważ wówczas ZUS i Państwo sobie „przyoszczędzą”)
– nowy garnitur pięknych, równych i śnieżnobiałych zębów w amerykańskim stylu, bo nie wypada, pracując, „świecić” co drugim zębem
– obowiązkowy karnet do spa lub innego gabinetu odnowy biologicznej albo Pracowni Konserwacji Zabytków (bez większego znaczenia), aby tam wygładzono mu, co trzeba, usunięto, co trzeba, zaimplantowano, co trzeba, odessano, co trzeba, wtłoczono, co trzeba i odmłodzono co najmniej o 15 – 20 lat
– obowiązkowy karnet na siłownię – jak Obywatel Pracujący zadba o tężyznę fizyczną, to nie będzie przesiadywał u lekarzy, tylko efektywnie pracował (uwaga! – istnieje ryzyko, że pożyje dłużej i pobierze jednak emeryturę, a wtedy Państwo nie „przyoszczędzi”)
– bezpłatne, obowiązkowe, wszechstronne badanie stanu zdrowia, zwłaszcza pod kątem braku sklerozy i posiadania pełni władz umysłowych
– jednego kompletu wyjściowych ciuchów, żeby Pracujący Obywatel wyglądał schludnie i porządnie (nie każdy posiada takie ciuchy)
– jednej parasolki (w wersji damskiej i męskiej) zakończonej długim – najlepiej metalowym – szpicem przeznaczonej do celów obronnych przed wszędobylskimi chuliganami (sama laska może nie wystarczyć)
– aparatu słuchowego, żeby Pracujący Obywatel dobrze słyszał, co do niego mówią, i nie udawał głuchego i głupiego.
Ja, oczywiście, jestem za tym, by wszyscy – bez względu na wykonywany zawód i płeć – musieli pracować do 67 lat. Tylko zastanawiam się, czy 67-letni grabarz da sobie radę z ciężką mokrą ziemią na łopacie, czy 67-letni policjant będzie szybki i skuteczny, czy 67-letni kucharz nie pomyli przypraw z proszkiem do czyszczenia zlewów, czy 67-letnia prostytutka, czyli „kobieta niejednokrotnie przydrożnie upadła”, znajdzie jeszcze klienta, czy kierowca karetki pogotowia będzie widział, gdzie i jak jedzie itd., itd.
otrzymać
od
Państwa
A może mogłabym pisać „zjadliwe” artykuły do ANGORY? Odpłatnie oczywiście i nie za 4 zł brutto od strony.
Z poważaniem
W dniu 26 kwietnia 2011 r. przesłałem do Ministerstwa Skarbu Państwa obszerny materiał dotyczący – między innymi – opóźnienia realizacji niezbędnej w ORLENIE instalacji produkcyjnej.
Założenia technologiczne dla tej instalacji były znane już w 1998 roku, natomiast do jej realizacji przystąpiono dopiero w 2004 roku, po zakończonych niepowodzeniem próbach rozwiązania problemu „sposobem gospodarczym”. Problemem, który spędzał sen z powiek decydentom w ORLENIE, była nieodpowiednia jakość oleju napędowego, uzyskiwanego na jednej z podstawowych instalacji produkcyjnych koncernu.
Służby inwestycyjne, występując w 2004 roku do Zarządu Koncernu z wnioskiem inwestycyjnym uzasadniającym budowę nowej instalacji, której zadaniem było zapewnienie wymaganych właściwości owego nieszczęsnego oleju napędowego, wykonały niezbędne wyliczenia ekonomiczne, udowadniając, że dalsze tolerowanie dotychczas stosowanych „sposobów” zagospodarowywania oleju napędowego o złej jakości przynosi Spółce, miesięcznie, około 9 milionów złotych utraty dodatkowego zysku.
Należy podkreślić, że nowa instalacja miała zostać wybudowana według założeń technologicznych znanych od 1998 roku, a jej koszt inwestycyjny oszacowano na około 99 milionów złotych. Gdyby instalację wybudować według klasycznej technologii, stosowanej powszechnie do takich celów w przemyśle rafineryjnym (instalacja hydrorafinacji), kosztowałaby ona o około 25 milionów więcej, czyli około 125 milionów złotych. Czas zwrotu kapitału był rewelacyjnie krótki i szybko zapadła decyzja o budowie tego obiektu produkcyjnego. W marcu 2008 roku odbył się ruch testowy nowej instalacji, podczas którego uzyskano założone w projekcie parametry jakościowe przerabianego oleju napędowego. I tu właściwie opowieść mogłaby się zakończyć happy endem... gdyby? Właśnie chodzi o to gdyby...
Gdyby nie opóźnienie realizacji tej instalacji o około 6 lat, czyli o 72 miesiące, co spowodowało zmniejszenie zysku koncernu ( w tym okresie), o około 650 milionów złotych. Muszę w tym miejscu jeszcze raz przypomnieć o tym, że założenia technolo- giczne dla nowej instalacji były znane kierownictwu ORLENU już w sierpniu 1998 r.
Wielkość tej sumy jest tak horrendalna, że w kwietniu 2011 roku zwróciłem się do Ministerstwa Skarbu Państwa z prośbą o wyjaśnienie powodów opóźnienia podjęcia decyzji o budowie „tak potrzebnej instalacji” (zwrot użyty przez Ministerstwo Skarbu w piśmie do przewodniczącego Rady Nadzorczej ORLENU).
Historia poczynań w tej sprawie jest następująca:
1. 26.04.2011 r. – moje pismo do ministra Grada, informujące go o sprawie.
2. 20.05.2011 r. – pismo z Ministerstwa Skarbu (Departament Spółek Kluczowych) do przewodniczącego Rady Nadzorczej ORLENU, w którym Departament prosi o wyjaśnienie sprawy „opóźnienia decyzji o budowie niezbędnej instalacji produkcyjnej”.
3. 15.10.2011 r. (po pięciu miesiącach) – pismo od przewodniczącego Rady Nadzorczej ORLENU, niezawierające odpowiedzi na postawione pytanie.
4. 10.10.2011 r. – pismo p. poseł Julii Pitery do Ministerstwa Skarbu w tej samej sprawie.
5. 4.11.2011 r. – odpowiedź z Ministerstwa Skarbu, w której (konsekwentnie) nie ma odpowiedzi na zadane pytanie o przyczyny opóźnienia w podjęciu decyzji o realizacji „ tak potrzebnej instalacji”.
6. 10.12. 2011 r. – moje pismo do nowego ministra Skarbu Państwa, opisujące historię dotychczasowych prób wyjaśnienia sprawy. Jak dotychczas brak odpowiedzi ze strony nowego ministra.
Uporczywy brak odpowiedzi ze strony ORLENU na postawione wielokrotnie pytanie musi budzić zastanowienie. Ale nie dywagujmy na ten temat. Jedno jest raczej pewne. ORLEN odpowiedzi na to pytanie nie jest w stanie udzielić. I niech tak, na razie, pozostanie...
Jest jednak i druga sprawa, moim zdaniem o wiele poważniejsza. Oto organ nadrzędny „łaskawie doprasza się” odpowiedzi na postawione przez siebie pytanie od podległej mu instytucji, jaką jest Rada Nadzorcza ORLENU, której członków (w lwiej części) wyznacza Ministerstwo Skarbu. (ORLEN jest spółką z dominującym udziałem Skarbu Państwa).
Przecież Ministerstwo akceptuje przewodniczącego Rady Nadzorczej – a tu nagle taka bezradność... A może Ministerstwo nie chce wcale poznać prawdy o „powodach opóźnienia decyzji o budowie potrzebnej instalacji”...?
Podobno premier Tusk w swojej kancelarii dysponuje specjalną ekipą doświadczonych urzędników, którzy potrafią pomagać „bezradnym, początkującym, wchodzącym dopiero do służby funkcjonariuszom rządo- wym”? Chyba trzeba kogoś podesłać do Ministerstwa Skarbu Państwa... A może trzeba zacząć od szkolenia i przypomnienia urzędnikom zawartości Rozdziału II z dzieła pt. „Zasady nadzoru właścicielskiego nad spółkami z udziałem skarbu państwa” (wydanie: Warszawa 15 marca 2010 r.). Tam zostały wyraźnie i dokładnie opisane zasady skutecznego sprawowania nadzoru. Trzeba tylko z tego chcieć korzystać i to z odpowiednim wyprzedzeniem, aby uniknąć zwoływanych „awaryjnie” nocnych posiedzeń Rady Nadzorczej w ORLENIE, jak to miało miejsce ostatnio w sprawie wiceprezesa S.
Konia z rzędem temu, kto – po przestudiowaniu „Zasad nadzoru właścicielskiego nad spółkami skarbu państwa” – znajdzie w tym dziele wskazówkę, aby troskę o to, co się dzieje w Spółkach Skarbu Państwa, pozostawić jedynie Bogu i Historii...
O tym, że nasza publiczna telewizja zeszła na psy, chyba nie warto pisać. W pogoni za oglądalnością i zyskiem serwuje nam taką papkę komercyjną, że nie da się tego oglądać, a największą kpiną jest to, że za to dziadostwo jeszcze każe sobie płacić w postaci abonamentu rtv. Nie chcę również pisać o przerostach zatrudnienia i ogromnych płacach panów redaktorów i prezesów, bo to już sprawa dla prokuratora za sprzeniewierzanie publicznych pieniędzy. Opłata abonamentowa miałaby jeszcze jakiś sens, gdyby telewizja publiczna utrzymywała się wyłącznie z tych zebranych pieniędzy. Ja osobiście taką daninę chętnie bym poniósł, pod jednym warunkiem – zero reklam i mogę płacić nawet dwa razy większy abonament. Bo skoro z samych reklam mogą się utrzymać komercyjne stacje rtv, to niby dlaczego publiczna telewizja ma zdzierać z nas haracz i jeszcze zarabiać na reklamach?
W całym okresie swej działalności publiczne media były i są tubą propagandową sprawujących władzę. Nie dość, że musimy tej propagandy słuchać, to jeszcze mamy za to płacić? W dobie telewizji cyfrowej proponuję zakodować nadawane przez publiczną TV programy i niech płaci ten, kto chce je oglądać, a nie wszyscy posiadacze telewizorów.
Kolumny opracowała: BOGDA MADEJ-WŁODKOWSKA