Kate Middleton nie jest pedofilem, co za ulga...
Bycie członkiem rodziny królewskiej zobowiązuje do pracy. Księżna Cambridge, niegdyś Kate Middleton, objęła patronat nad ruchem skautowskim i została w nim wolontariuszką. Jej pierwszym obowiązkiem było udanie się na policję, by zeznać, że nie jest... pedofilem!
Księżna będzie współpracowała ze skautami w Anglesey, gdzie na co dzień mieszka, a jej mąż pełni służbę w pobliskiej bazie. Zanim jednak Kate będzie pracować z dziećmi, złożyła zeznania w Criminal Records Bureau, czyli odpowiedniku polskiego rejestru skazanych. Chodziło o to, by nie było wątpliwości, że Kate nie była skazana za pedofilię!
– Księżna nie musiała poddawać się teraz tej procedurze, ponieważ będzie miała tylko sporadyczne kontakty z dziećmi. Zdecydowała się jednak na ten krok, by w przyszłości móc uczestniczyć w obozach i spać na nich – zapewnił rzecznik Scout Association. Przedstawiciel dworu dodał ze swojej strony, że „księżna jest zadowolona ze złożenia zeznań iz niecierpliwością oczekuje chwili, kiedy będzie mogła podjąć obowiązki”... Tym bardziej że już jako ośmiolatka była skautem.
Księżna oraz dwór nie narzekają na niedowiarstwo policji, ale inni są już mniej przekonani. – To pokazuje, jakich szczytów histerii sięgnęło Criminal Records Bureau, skoro nie ma osób poza podejrzeniami. Nawet przedstawiciele rodziny królewskiej uważani są za potencjalnych pedofilów, dopóki nie złożą biurokratycznych zeznań – powiedziała Josie Appleton, dyrektor Manifesto Club, zajmującego się obroną wolności obywatelskich. – Przecież prawdopodobieństwo, że księżna Cambridge jest pedofilem, wynosi dokładnie zero, podobnie jak w wypadku wielu matek i ojców, którzy muszą wypełniać zeznania w CRB, nim jako wolontariusze będą uczyć dzieci czytać albo gotować!
Trudno odmówić sensu zarzutom, bo w ubiegłym roku te deklaracje musiało złożyć ponad milion osób, czyli sześciokrotnie więcej niż w 2002 roku, kiedy je wprowadzono. Zdaniem Manifesto, świadczy to o poddawaniu ludzi nadmiernej kontroli. Podobnie wypowiedział się były arcybiskup Canterbury lord Carey, który procedurę tę przechodził pięciokrotnie, by móc być kaznodzieją. Stało się tak, ponieważ po odejściu z Canterbury kilka diecezji prosiło go o współpracę jako biskupa pomocniczego. – Musiałem zeznawać, nawet jeśli wcale nie miałem pracować z dziećmi! – podkreślał biskup.
Jak daleko posunięta jest histeria, związana ze ściganiem „na wszelki wypadek” możliwych pedofilów, świadczy wprowadzenie obowiązku takich zeznań nawet dla członków grup, zajmujących się kwiatami w kościołach! W ubiegłym roku przeciwko temu zbuntowało się 20 kobiet, dbających o kwiaty w katedrze w Gloucester i odmówiło zeznań. W efekcie ich szefowa 64- letnia Annabel Hayter musiała zrezygnować z zajęcia!
– To jest uwłaczające! To są kobiety, które nie zabiłyby muchy, a nie żadne pedofilki! Te wymagania z jednej strony budzą złość, z drugiej wywołują salwy śmiechu – zapewnia Hayter.