Z ŻYCIA SFER Pan Janek, pogromca mórz i rekinów POLSKICH
Gdyby nie tragedia na kolejowym szlaku, Polacy żyliby 40-godzinną odyseją Janka, który falom się nie kłaniał. Otóż ten postanowił przepłynąć, za 40 tysięcy złotych, jakie – ponoć za promocję – dostał z gdańskiego magistratu, Morze Czerwone na desce, do której przyczepił latawiec. Zabawa nazywa się kitesurfing i dzieci ją uwielbiają. Rok wcześniej pan Janek przepłynął z pomocą latawca Bałtyk, teraz zaatakował Morze Czerwone, za rok zmierzy się z Pacyfikiem. Bo fantazja u pana Janka jest większa niż jego latawiec!
Rejs na parapecie z latawcem zrazu przebiegał nieźle i pan Janek śmiał się głośno i radośnie, gdy wiatr ciągnął go dziarsko na wschód, ku wybrzeżom królestwa Saudów. Kpił pan Janek w myślach z Lawrence’a z Arabii, który przemierzał pustynię, tygodniami trzęsąc się na śmierdzącym wielbłądzie. Naigrawał się z Mojżesza, który stanął jak kołek na brzegu i aby iść dalej, musiał prosić Stwórcę, aby wody się przed nim rozstąpiły. A pan Janek? Morze okiełznał! Nawet je, można powiedzieć, osiodłał.
A gdy tak ślizgał się po falach, wiatr nagle ucichł i pan Janek wpadł najpierw do wody, a potem w dryf, który robił z nim, co chciał. Na wiele godzin słuch o ślizgaczu zaginął. Wszczęto więc akcję ratunkową. Zaangażowano ministrów i dyplomatów, wojenną marynarkę saudyjską oraz śmigłowce – i już po dwóch dobach pana Janka wyłowiono, zdrowego na ciele, choć nieco odwodnionego. Dziś jest już w kraju, udziela wywiadów, zaś gdańszczanie oficjalnie powitali go jako swego Kolosa. Niewątpliwie stanie się pan Janek celebrytą, którym dotąd nie był. Niemniej pewne już jest, że pan Janek to idiota, o czym trzeba mu jak najżywiej powiedzieć, bo sam na to nie wpadnie. Gdańskiemu prezydentowi też gratulujemy.
Niektórzy faceci dorastają i stają się mężczyznami, zaś inni tylko rosną, pozostając pacholętami. Pan Janek takim pozostał i dlatego radość nadludzką sprawia mu ślizganie się po wodzie. Ciut starszy knypek wiedziałby, że wybierać się na morze, na całodzienną zabawę z parapetem, latawcem i paroma cukierkami, bez asekuracji (tu: łodzi zabezpieczającej) to czysty idiotyzm, deklasujący dorosłego nosiciela jąder. Kolorowe media, które wyceniły przygodę pana Janka jako przekraczającą granice ludzkiej wytrzymałości, tylko jego bezmyślność uwypuklały. Bo co to miało wspólnego ze sportem? Gdzie tu wyczyn? To jakby pijak wypadł z IV piętra i przeżył (wiadomo, trzeźwy by nie przeżył). Dlatego nie ma dziś w kraju godniejszej kandydatury do nagrody Darwina za próbę eliminacji własnych genów z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób.
Pan Janek czyta fachową literaturę, więc wie, że kto bez wizy chce się dostać do Arabii Saudyjskiej, musi mieć przynajmniej nóż. I miał. To się przydaje. Kiedy pan Janek zaczął bezwładnie dryfować i głośno rozpaczać przy pomocy GPS-A, nadpłynęły rekiny. Mimo fal i ciemności, duży chłopczyk z latawcem policzył je skrupulatnie. Było ich jedenaście – tyle, ile w zespole Arki Gdynia. Rekiny chciały pana Janka zeżreć, ale gdański husarz żywcem wziąć się nie dał. Kozikiem bezlitośnie dźgał rekiny w części wrażliwe, jako to oczy, uszy, pyski i skrzela, aż poranione czmychnęły. Znając już dzielność morską pana Janka, czy nie można by go posłać w misji bojowej przeciw somalijskim piratom?
Pan Janek, jego niedorzecznie wyrozumiała małżonka i beztroscy kolesie od ślizgania po falach, nie rozumieją, że spełnianie prywatnych, nawet ekstremalnych, pasji nie powinno angażować obcych państw, floty wojennej, lotnictwa morskiego i kilkudziesięciu ratowników, by nieodpowiedzialnemu pajacowi ratować dupę. Niemniej podzielam radość uratowanego, że Arabowie, gdy go już wyciągnęli z wody jak krewetkę, nie wręczyli mu faktury, bo wiedzieli, że gość wszystkich klepek nie ma. Darowali mu zatem, bo nawet u Saudów niepoczytalni kary nie ponoszą.
henryk.martenka@angora.com.pl O bohaterskim wyczynie pana Janka
czytaj str. 53 – 54
To jest samczy, infantylny i idiotyczny kult igrzysk, które nie mają żadnego celu poza tym, żeby mężczyźni mieli frajdę.
Kazimiera Szczuka, feministka Chleba za dużo?
*** Kaczyński zamienił się w karła na krzywych nóżkach wypluwającego swą brudną duszę.
Roman Kuźniar, profesor, doradca prezydenta do spraw międzynarodowych
Mógłby doradzać scenarzystom horrorów.
Sara May, celebrytka, o Marcie Grycan, kandydatce na celebrytkę Wcale nie cienka.
*** Są wiatropylne, zachodzą w i odchodzą ze służby.
Ignacy Krasicki, policyjny związkowiec o policjantkach Głównie te z drogówki.
*** Arłukowicz chce być Schwarzeneggerem. Bolesław Piecha, poseł PIS, o ministrze
zdrowia
*** Jest cienka granica między apetycznymi krągłościami a zapuszczonym dupskiem.
ciążę Albo nawet Szycem.
*** O drugie dziecko będzie państwu Ziobrom łatwiej niż o prezydenturę. Tomasz Lis, dziennikarz, o ambicjach
eurodeputowanego Ziobry Z trzecim pójdzie jeszcze łatwiej.
hm