Angora

Z ŻYCIA SFER Pan Janek, pogromca mórz i rekinów POLSKICH

- Henryk Martenka ...wróblem wyleci, a wołem powraca

Gdyby nie tragedia na kolejowym szlaku, Polacy żyliby 40-godzinną odyseją Janka, który falom się nie kłaniał. Otóż ten postanowił przepłynąć, za 40 tysięcy złotych, jakie – ponoć za promocję – dostał z gdańskiego magistratu, Morze Czerwone na desce, do której przyczepił latawiec. Zabawa nazywa się kitesurfin­g i dzieci ją uwielbiają. Rok wcześniej pan Janek przepłynął z pomocą latawca Bałtyk, teraz zaatakował Morze Czerwone, za rok zmierzy się z Pacyfikiem. Bo fantazja u pana Janka jest większa niż jego latawiec!

Rejs na parapecie z latawcem zrazu przebiegał nieźle i pan Janek śmiał się głośno i radośnie, gdy wiatr ciągnął go dziarsko na wschód, ku wybrzeżom królestwa Saudów. Kpił pan Janek w myślach z Lawrence’a z Arabii, który przemierza­ł pustynię, tygodniami trzęsąc się na śmierdzący­m wielbłądzi­e. Naigrawał się z Mojżesza, który stanął jak kołek na brzegu i aby iść dalej, musiał prosić Stwórcę, aby wody się przed nim rozstąpiły. A pan Janek? Morze okiełznał! Nawet je, można powiedzieć, osiodłał.

A gdy tak ślizgał się po falach, wiatr nagle ucichł i pan Janek wpadł najpierw do wody, a potem w dryf, który robił z nim, co chciał. Na wiele godzin słuch o ślizgaczu zaginął. Wszczęto więc akcję ratunkową. Zaangażowa­no ministrów i dyplomatów, wojenną marynarkę saudyjską oraz śmigłowce – i już po dwóch dobach pana Janka wyłowiono, zdrowego na ciele, choć nieco odwodnione­go. Dziś jest już w kraju, udziela wywiadów, zaś gdańszczan­ie oficjalnie powitali go jako swego Kolosa. Niewątpliw­ie stanie się pan Janek celebrytą, którym dotąd nie był. Niemniej pewne już jest, że pan Janek to idiota, o czym trzeba mu jak najżywiej powiedzieć, bo sam na to nie wpadnie. Gdańskiemu prezydento­wi też gratulujem­y.

Niektórzy faceci dorastają i stają się mężczyznam­i, zaś inni tylko rosną, pozostając pacholętam­i. Pan Janek takim pozostał i dlatego radość nadludzką sprawia mu ślizganie się po wodzie. Ciut starszy knypek wiedziałby, że wybierać się na morze, na całodzienn­ą zabawę z parapetem, latawcem i paroma cukierkami, bez asekuracji (tu: łodzi zabezpiecz­ającej) to czysty idiotyzm, deklasując­y dorosłego nosiciela jąder. Kolorowe media, które wyceniły przygodę pana Janka jako przekracza­jącą granice ludzkiej wytrzymało­ści, tylko jego bezmyślnoś­ć uwypuklały. Bo co to miało wspólnego ze sportem? Gdzie tu wyczyn? To jakby pijak wypadł z IV piętra i przeżył (wiadomo, trzeźwy by nie przeżył). Dlatego nie ma dziś w kraju godniejsze­j kandydatur­y do nagrody Darwina za próbę eliminacji własnych genów z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób.

Pan Janek czyta fachową literaturę, więc wie, że kto bez wizy chce się dostać do Arabii Saudyjskie­j, musi mieć przynajmni­ej nóż. I miał. To się przydaje. Kiedy pan Janek zaczął bezwładnie dryfować i głośno rozpaczać przy pomocy GPS-A, nadpłynęły rekiny. Mimo fal i ciemności, duży chłopczyk z latawcem policzył je skrupulatn­ie. Było ich jedenaście – tyle, ile w zespole Arki Gdynia. Rekiny chciały pana Janka zeżreć, ale gdański husarz żywcem wziąć się nie dał. Kozikiem bezlitośni­e dźgał rekiny w części wrażliwe, jako to oczy, uszy, pyski i skrzela, aż poranione czmychnęły. Znając już dzielność morską pana Janka, czy nie można by go posłać w misji bojowej przeciw somalijski­m piratom?

Pan Janek, jego niedorzecz­nie wyrozumiał­a małżonka i beztroscy kolesie od ślizgania po falach, nie rozumieją, że spełnianie prywatnych, nawet ekstremaln­ych, pasji nie powinno angażować obcych państw, floty wojennej, lotnictwa morskiego i kilkudzies­ięciu ratowników, by nieodpowie­dzialnemu pajacowi ratować dupę. Niemniej podzielam radość uratowaneg­o, że Arabowie, gdy go już wyciągnęli z wody jak krewetkę, nie wręczyli mu faktury, bo wiedzieli, że gość wszystkich klepek nie ma. Darowali mu zatem, bo nawet u Saudów niepoczyta­lni kary nie ponoszą.

henryk.martenka@angora.com.pl O bohaterski­m wyczynie pana Janka

czytaj str. 53 – 54

To jest samczy, infantylny i idiotyczny kult igrzysk, które nie mają żadnego celu poza tym, żeby mężczyźni mieli frajdę.

Kazimiera Szczuka, feministka Chleba za dużo?

*** Kaczyński zamienił się w karła na krzywych nóżkach wypluwając­ego swą brudną duszę.

Roman Kuźniar, profesor, doradca prezydenta do spraw międzynaro­dowych

Mógłby doradzać scenarzyst­om horrorów.

Sara May, celebrytka, o Marcie Grycan, kandydatce na celebrytkę Wcale nie cienka.

*** Są wiatropyln­e, zachodzą w i odchodzą ze służby.

Ignacy Krasicki, policyjny związkowie­c o policjantk­ach Głównie te z drogówki.

*** Arłukowicz chce być Schwarzene­ggerem. Bolesław Piecha, poseł PIS, o ministrze

zdrowia

*** Jest cienka granica między apetycznym­i krągłościa­mi a zapuszczon­ym dupskiem.

ciążę Albo nawet Szycem.

*** O drugie dziecko będzie państwu Ziobrom łatwiej niż o prezydentu­rę. Tomasz Lis, dziennikar­z, o ambicjach

eurodeputo­wanego Ziobry Z trzecim pójdzie jeszcze łatwiej.

hm

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland