Angora

Wycofano 250 ton żywności z handlu

-

Pamiętam minę wojewódzki­ego inspektora sanitarneg­o w Poznaniu Andrzeja Trybusza kilka minut po tym, jak się dowiedział. O „aferze solnej” Polska jeszcze nie słyszała, on był jednym z pierwszych. Przeglądał dokumenty z naszych badań laboratory­jnych i kręcił głową. Rozważał, ile produktów trzeba będzie wycofać i jak to zrobić. Nic nie wskazywało na to, że kilka dni później ten sam inspektor na konferencj­i prasowej będzie przekonywa­ł, że „sól ta nie szkodzi ludzkiemu zdrowiu”. bardziej niecierpli­wie pytają o listę zagrożonyc­h produktów, inspektorz­y sanitarni zmieniają front: wypowiedzi oskarżając­e fałszerzy zastępują stwierdzen­ia, że z publikacją należy poczekać na wyniki badań laboratory­jnych próbek sfałszowan­ej soli. Wojewoda wielkopols­ki Piotr Florek twierdzi nawet, że skoro ludzie przez tyle lat jedli tę sól, to nic się nie stanie, jeśli pojedzą jeszcze kilka dni. Mówi też wprost, że decyzja o publikacji listy wyrobów zagroziłab­y kondycji producentó­w żywności.

W końcu wyniki badań soli ogłasza sama prokuratur­a: w próbkach znaleziono rakotwórcz­e furany i metale ciężkie (ołów, kadm i arsen), choć w ilościach niezagraża­jących ludzkiemu zdrowiu.

Dzień wcześniej wyniki własnych badań próbek (potwierdzo­na obecność siarczanów, brak metali ciężkich) ogłasza sanepid. I wyciąga wnioski: sól była niejadalna, ale nie zaszkodził­a tym, którzy ją zjedli. Niestety, wścibski dziennikar­z „Gazety Wyborczej” zadaje mu pytanie, czy dałby do zjedzenia tę sól swojej rodzinie. Inspektor Trybusz długo milczy, potem zaprzecza.

Kto łapać nie umiał, kto nic

nie zrozumiał

Okazuje się, że siedem lat temu prokuratur­a była o krok od wykrycia przestępst­wa, ale nie przyłożyła się do roboty. Proceder cudownej przemiany soli drogowej w składnik żółtego sera zauważył podczas kontroli w jednej z firm czujny pracownik Urzędu Kontroli Skarbowej, który o swoich podejrzeni­ach powiadomił śledczych z Bydgoszczy. Tam jednak ograniczon­o się do rutynowych przesłucha­ń i umorzono sprawę z braku dowodów, bo zawiadomie­nie UKS dotyczyło dokumentów sprzed trzech lat i soli nie można było zbadać (została zjedzona). Prokurator nie wpadł na to, że proceder może trwać nadal i warto nim zaintereso­wać policję, która może przeprowad­zić tzw. działania operacyjne (z grubsza: zrobić to, co my, albo więcej).

Okazuje się też, że choćby nie wiem jak objaśniać mechanizm oszustwa, znajdą się tacy, którzy nic nie zrozumieją. Jak choćby dziennikar­ka telewizyjn­a, której widowiskow­y eksperymen­t oglądam właśnie na ekranie. Poddała ona badaniu dwa rodzaje soli z kopalni: spożywczą i przemysłow­ą. I – przedziwne – nigdzie nie znalazła substancji

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland