Pan dla pań
Jest ich w Jeleniej Górze kilkunastu. Najmłodszy ma 18 lat, najstarszy – 41. Są męskimi prostytutkami, choć krzywią się, gdy ich tak nazwać. Sami mówią o sobie „pan do towarzystwa”, ale o jakim towarzystwie tu mowa, gdy chodzi wyłącznie o seks?
„Pan dla pań”; „Dla starszych pań. 30-latek. Rozpalam do czerwoności”; „Przystojniak dla pani. Rozpalę twoje zmysły”; „Młody, przystojny, 23 lata dla pań”. Takie i podobne ogłoszenia można znaleźć w internecie. Wszystkie dotyczą Jeleniej Góry.
– Nie chcę o tym rozmawiać – mówi jeden z bohaterów takiego ogłoszenia i odkłada słuchawkę.
– Nie mam wiele do powiedzenia – przyznaje inny. – Ogłoszenie dałem z ciekawości, bo znajomy tym się trudni. Mówił, że to supersprawa i niezły zarobek. Ale do mnie żadna kobieta jeszcze nie zadzwoniła.
– Pewnie dlatego, że ma pan swoje lata...
– Mam dopiero 36 lat! Nie jestem stary!
– 36 lat?! – śmieje się Marcin. – W tym wieku to już się dzieci bawi.
Marcin ma 23 lata i 176 cm wzrostu. W ogłoszeniu podał jeszcze jeden wymiar, członka – 19 cm.
– E tam, kobiety tak naprawdę w ogóle na to nie zwracają uwagi – przekonuje. – To znaczy w czasie spotkania nie zwracają uwagi, bo w ogłoszeniu to może tak. Nie pytałem.
Chłopak pochodzi z okolic Zgorzelca. W Jeleniej Górze studiuje. Jest na trzecim roku, ale nie chce zdradzić, na jakiej uczelni. Zgadza się na rozmowę, lecz tylko pod warunkiem pełnej anonimowości. Czarne krótkie włosy, nieco otyły, czerwona narciarska kurtka.
– Jak zaczynałem, myślałem, że sobie „dorobię” do stancji – mówi. – Potem jednak okazało się, że zaro- bek może być wyższy, niż sądziłem, ale ja nie biorę kasy od każdej.
Widząc moje zdziwienie, wybucha śmiechem. Wyjaśnia, że od fajnych lasek nie potrafi wziąć pieniędzy, a to one dzwonią do niego o wiele częściej niż te, od których zapłatę bierze bez poczucia psychicznego dyskomfortu.
Opowiada, że w Jeleniej Górze nie był pierwszy w tym interesie. Kiedyś, przeglądając ogłoszenia dziewczyn, natknął się na jedno męskie, pamięta je do dziś: „Fajny z długim niedrogo dogodzi każdej”. Dał podobne. Nie żałuje. Dlaczego? Jego kolega po fachu tłumaczy to telefonicznie dosadniej:
– Dziennie mam trzy – cztery laski. Zapotrzebowanie jest duże. Do tego stopnia duże, że paniom po 30. odmawiam. Najczęściej dzwonią kobiety w wieku 26 – 30 lat.
Marcin potwierdza. Mówi, że gdyby miał swoje klientki statystycznie usystematyzować, to najliczniejszą grupę stanowią kobiety od 25 do 35 lat, później około 50.
– Ale zdarzyło mi się raz przyjąć zaproszenie od pani, która miała na oko 60 lat. Kazała mi się rozebrać i dotykała mnie. Tylko tyle. Zapłaciła mi 100 zł.
Stawki są bardzo różne. Za godzinę „towarzystwa” zamawiające muszą zapłacić 100 – 150 zł, za wieczór nawet 500 – bez względu na to, co się wydarzy. W tej cenie znajduje się „wszystko”. Interes psuje młodzież.
Marcin twierdzi, że jeszcze dwa lata temu tak nie było.
–W interesie działało nas zaledwie kilku – opowiada. – Mogliśmy dyktować ceny, a teraz ogłaszają się nawet uczniowie ostatnich klas szkół średnich i psują rynek. Jeśli chcą za usługę 50 zł, to i tak dobrze, najczęściej jednak „rąbią” za darmo. Ale to na ryzyko kobiet.
Na czym polega ryzyko? Odpowiada, że nie mają klasy i bywają niechlujni. On jest wydepilowany, pachnie dobrymi męskimi wodami i można z nim porozmawiać nawet o filozofii.
– Ale szczerze mówiąc, jeszcze żadna pani ze mną rozmawiać o tym nie chciała – śmieje się.
Spotyka się najczęściej w domach klientek. Gdzie? Przede wszystkim na Zabobrzu oraz na Czarnem iw Jeżowie. Kobiety zazwyczaj są mężatkami z małżeńskimi problemami. Raz zdarzyło mu się kochać z panią, podczas gdy w pokoju obok jej mąż oglądał telewizję. Innym razem zapłacono mu ekstra za to, że mąż patrzył, jak to robią.
– Z mężatkami spotykam się zazwyczaj przed południem, gdy mężowie są w pracy – opowiada. – W porze obiadowej dzwonią na ogół przedstawicielki handlowe. Z nimi jeżdżę do jednego z hotelików w Cieplicach albo do siebie na stancję. Wolą do hotelu, bo czują się bezpieczniej. Wieczorami za- praszają mnie zazwyczaj rozwódki i kobiety mniej urodziwe... Od pewnego czasu paniom po 40. już „dziękuję”. Zostawiam je dla młodszych ( śmieje się).
Zauważa, że kiedyś miasto nie było monitorowane i kobiety czuły się... bezpieczniej. Dziś trudno znaleźć miejsce, w którym nie ma kamery, więc niechętnie się umawiają na zewnątrz. Boją się, że jakiś strażnik zobaczy, pozna i doniesie małżonkowi.
– Jest jednak taka młoda dziewczyna, która zaprasza... do auta na parking przy szpitalu – opowiada. – Nie wiem, dlaczego właśnie tam... Nie jest urodziwa, tęga bardzo. Biorę od niej 150 zł. Płaci bez szemrania.
Twierdzi, że kobiety nie oczekują od niego „ekwilibrystyki”. Najczęściej... mocno go przytulają. Proszę o seks tradycyjny i bez dziwactw. – Średnio raz w miesiącu jadę z kolegą do Kamiennej Góry – opowiada. – Zaprasza nas tam śliczna blondyna. Chce obu jednocześnie. Kiedyś można ją było spotkać na jeleniogórskim czacie na Wirtualnej Polsce, ale jak ją w domu okradli, to zaczęła zamawiać zawodowców z ogłoszeń. My się cenimy, ale postępujemy etycznie. Gdybym ukradł, byłbym w środowisku spalony. Inni sypnęliby mnie policji. A z tą z Kamiennej to już trochę się zaprzyjaźniłem. Na Boże Narodzenie wysłaliśmy sobie nawet życzenia.