Kilka godzin w kolejce na pochówek zmarłego
Trumna z ciałem stała niepilnowana przez kilka godzin, bo firma pogrzebowa nie wykopała grobu. A my nie usłyszeliśmy za to nawet słowa przepraszam – alarmuje nasza Czytelniczka.
– Rodzina wiedziała, że mieliśmy problemy z wykopaniem grobu. Sądzę, że tutaj największym problemem są pieniądze – mówi Piotr Buczkowski, współwłaściciel firmy pogrzebowej.
Ceremonia pogrzebowa rozpoczęła się w mroźny lutowy dzień. Około 12.30 zwłoki zostały przewiezione na cmentarz komunalny Dębica w Elblągu. Pożegnanie zmarłego zakończyło się około godz. 13.
– Po zakończeniu ceremonii przez księdza wraz z gośćmi udaliśmy się na obiad. A pracownicy firmy mieli złożyć trumnę do grobu i ją zasypać – informuje Czytelniczka ( imię i nazwisko do wiadomości redakcji). – Po godzinie 16. wróciliśmy na cmentarz i doznaliśmy szoku...
– Miejsce na grób przysłonięte było zielonym materiałem i drewnianymi belkami, a trumna stała z boku i nie została złożona do ziemi – informuje Czytelniczka. – Wokół nie było żadnego pracownika firmy pogrzebowej. Przeraziło nas, że trumna nie była przez nikogo pilnowana.
Z relacji krewnej zmarłego wynika, że dopiero po wykonaniu telefonu do szefa firmy przybyło trzech pracowników ubranych w garnitury – rodzina czekała na nich około 40 minut. Jeden z mężczyzn miał szpadel. Próbował nim pogłębić dół, lecz ziemia była zbyt zmarznięta.
– Ewidentnie było widać, że pracownicy myśleli, że ponownie oddalimy się od grobu i będą mogli powrócić do swoich domów. Wskazywał na to ich brak przygotowania do prac, byli w garniturach – uważa Czytelniczka. – Mniej więcej po godzinie przyjechało trzech następnych pracowników, którzy tłumaczyli się, że musieli obsłużyć inny pogrzeb w Pasłęku i dlatego pozostawili trumnę bez zakopania. Oni również byli nieprzygotowani do takich prac. W tej sytuacji jedna osoba próbowała kopać dół, a pięć pozostałych osób się temu przyglądało.
Po następnych 30 minutach przynieśli kilof. To jednak nie pomogło w wykopaniu grobu.
– Kiedy było już ciemno, przyjechało dwóch kolejnych pracowników z młotami pneumatycznymi – opowiada krewna zmarłego. – Dopiero wtedy prace ruszyły i trwały do godziny 19, kiedy to ceremonia się zakończyła.
Nieco inny przebieg uroczystości przedstawia współwłaściciel firmy. Nie twierdzi jednak, że wszystko poszło tak, jak powinno.
– Nie można posądzać nas o złośliwość – zapewnia Piotr Buczkowski. – Nasza firma istnieje od 20 lat i bardzo dbamy o opinię. W tym przypadku przegraliśmy... z naturą (...).
Dlaczego po powrocie na cmentarz nie było nikogo przy trumnie?
– Mogło tak się zdarzyć, że pracownik poszedł do toalety – przypuszcza Buczkowski.
Rodzina twierdzi, że gdyby nie ich interwencja i trzygodzinne „pilnowanie pracy pracowników”, to zwłoki nie zostałyby pochowane w tym samym dniu.
– Pracownicy tłumaczyli się niemożliwością wykopania grobu z powodu niskiej temperatury (około minus 6 stopni), co jest absurdem. Cztery godziny później – przy jeszcze niższej temperaturze – i po naszej interwencji było to wykonalne. Naszym zdaniem to niedopuszczalne i przerażające, aby po „pogrzebie” trumna z ciałem nie została złożona do grobu i przez kolejne kilka godzin pozostawiona była bez jakiegokolwiek nadzoru na cmentarzu. Uważam, że jest to rażące przestępstwo polegające na zbezczeszczeniu zwłok (…).