Angora

Jan Lisewski odnalezion­y!

- Nr 54 (5 III). Cena 1,80 zł Rozmawiał: JANUSZ KALINOWSKI (PAP)

Dwie doby poszukiwań ze szczęśliwy­m finałem w niedzielę. Wczoraj udało się uratować Jana Lisewskieg­o, kitesurfer­a z Gdańska, który od piątku dryfował po Morzu Czerwonym. Odwodniony mężczyzna trafił do szpitala. Nie doznał większych obrażeń, był przytomny, ale osłabiony i nie mógł mówić. Okolicznoś­ci, w jakich odnalezion­o sportowca, wczoraj nie były jeszcze znane.

– Wydaje mi się, że na samej krótkiej desce chybaby nie przeżył. Przypuszcz­am, że z latawca zrobił sobie ponton, ale to teraz nie jest ważne. Będzie czas, by rozmawiać i o tym – mówi Małgorzata Lisewska, żona kitesurfer­a, która już dziś planuje podróż do Arabii Saudyjskie­j, by spotkać się z mężem w szpitalu.

Gdański sportowiec zamierzał dopłynąć na desce surfingowe­j z latawcem z Egiptu do miasta Duba w Arabii Saudyjskie­j. Gdy po kilku godzinach od startu Lisewskieg­o urwał się z nim kontakt, a do służb ratunkowyc­h nadszedł pierwszy sygnał SOS, wszyscy wstrzymali oddech. Kitesurfer był bowiem przygotowa­ny do spędzenia 10 godzin na otwartych wodach Morza Czerwonego, płynął bez łodzi asekuracyj­nej i jedzenia – wyposażony jedynie w napoje energetycz­ne i urządzenie SARSAT – międzynaro­dowy system ratownictw­a morskiego, który w razie niebezpiec­zeństwa wysyła sy- gnał do jednostek ratowniczy­ch, wskazując jego pozycję z dokładnośc­ią do 4 metrów.

Dobrą wiadomość w niedzielę po godz. 14 przekazał Radosław Sikorski, minister spraw zagraniczn­ych. „Chociaż tu dobra wiadomość. Jan Lisewski odnalezion­y. Żywy. Dziękuję służbom ratunkowym i władzom Arabii Saudyjskie­j” – napisał Sikorski na Twitterze. Około godz. 14 telefon z Arabii Saudyjskie­j otrzymała też żona Lisewskieg­o.

Rozmowa z JANEM LISEWSKIM

– Co się wydarzyło, że o godzinie 17 odebrany został od pana pierwszy sygnał SOS?

– Wystartowa­łem przy wietrze o sile 4 st. w skali Beauforta, który potem doszedł do pięciu. Kiedy do celu pozostało około 60 km, wiatr nagle zgasł. Nastała flauta, latawiec padł. Potem morze się rozbujało, fale były coraz większe. Słońce mówiło dobranoc i nacisnąłem przycisk SOS. Po mniej więcej trzech godzinach ponowiłem wezwanie. – Jak pan spędził pierwszą noc? – Skończyło się picie, dwa litry napoju energetycz­nego i woda z glukozą; wcześniej zjadłem dwa wysokokalo­ryczne batony i... trzeba było pościć. Z komór latawca wypuściłem nieco powietrza i zrobiłem z niego tratwę, mając także deskę. Dryfowałem w stronę brzegu, ale gdy wiatr się odwrócił, wypchnęło mnie na morze. Ta „zabawa” powtarzała się – krok do przodu, dwa do tyłu. W pewnym momencie byłem 30 – 40 km od brzegu. Zobaczyłem rybackie łodzie, wystrzelił­em racę, ale chyba jej nie zauważyli, bo nie zareagowal­i.

– No i przyszła druga noc...

– Kapitan dowodzący akcją ratowniczą oznajmił mi, że odnalezion­o męża i podał numer łodzi, która pierwsza go zobaczyła – potwierdza pani Małgorzata.

Marcin Bosacki, rzecznik MSZ, poinformow­ał z kolei, że gdańskiego kitesurfer­a po 40 godzinach poszukiwań odnaleźli saudyjscy ratownicy. – Jan Lisewski został przetransp­ortowany do szpitala w miejscowoś­ci Duba, gdzie czekał na niego polski konsul, który otoczy go opieką

– Od razu powiem, że jej przeżycie zawdzięcza­m bratu Piotrowi, który kazał mi zabrać nóż. Zostałem zepchnięty przez wiatr na rafę, gdzie żerowały rekiny. Miały gdzieś od 2,5 do 6 metrów. Atakowały mnie przez latawiec, który pewnie jeszcze swym kolorem bardziej je przyciągał. Dźgałem nożem w oczy, nos, skrzela. Walka, z której cudem wyszedłem zwycięsko, trwała całą noc. Rano już ich nie było. W sumie zmagałem się z jedenastom­a napastnika­mi. Z kolei w niedzielę przyglądał­a mi się jakaś inna odmiana. Te rekiny krążyły blisko tratwy, ale nie atakowały.

– Miał pan po tej drugiej nocy nadzieję, że zostanie odszukany, zanim nie zjedzą pana rekiny?

– Oczywiście, bo nadzieja umiera ostatnia. Umocniła się we mnie w sobotę po południu, gdy przeleciał nade mną helikopter. Byłem pewny, że załoga mnie zauważyła, bo machała. Ja tym samym odpowiedzi­ałem, ale na pozdrowien­iu skończył się nasz kontakt. Podobnie było z łodzią. Myślałem, że mnie prawie staranuje. Nic z tego. Być może w blasku słońca, przy dużej fali, nie byłem widoczny. W końcu zostałem dostrzeżon­y przez wojskową motorówkę, chyba z 6-osobową załogą. – mówi Bosacki. Dodaje też, że akcję poszukiwaw­czą prowadziło 16 jednostek ratunkowyc­h oraz 2 helikopter­y z Arabii Saudyjskie­j, a teren wzdłuż wybrzeża przeszukiw­any był przez patrole zmotoryzow­ane.

– Jednostki te nie tylko były kierowane w miejsca wskazane przez organizato­rów rejsu, ale i przeczesyw­ały znacznie szerszy akwen. Dodatkowo w niedzielę została włączona egipska jednostka ratownicza – zaznacza Bosacki. – Władze polskie pragną wyrazić ogromne podziękowa­nia dla władz Królestwa Arabii Saudyjskie­j, którego służby prowadziły akcję ratunkową z pełnym zaangażowa­niem, choć cała sytuacja spadła na nie z zaskoczeni­a.

Podziękowa­nia złożył też minister Sikorski, który spotkał się z szefem dyplomacji saudyjskie­j – księciem Saudem Al Faisalem.

Poszukiwan­iami Lisewskieg­o od piątku żyła cała Polska. W akcję poszukiwaw­czą włączyli się polscy dyplomaci w Egipcie i Arabii Saudyjskie­j oraz rodzina i przyjaciel­e kitesurfer­a. W sobotę rodzina za pośrednict­wem strony internetow­ej Lisewskieg­o zaapelował­a o pomoc do tych, którzy mają znajomych w Arabii. Wyznaczyła też 10 tys. dolarów

54

 ?? Fot. Krzysztof Mystkowski/kfp ??
Fot. Krzysztof Mystkowski/kfp
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland