Gwałt w ciemnościach pamięci Francja
Jest rok 1973. Młoda dziewczyna pracuje w fabryce w Lyonie. Tuż obok mieszka mężczyzna starszy od niej o kilka lat. On chce, żeby ona została jego żoną. Ona odmawia. Mężczyzna próbuje ją przekonać, by za niego wyszła. Gdy on ostatecznie traci nadzieję, gwałci ją i uderza w głowę prętem. Kobieta traci pamięć. Odzyska ją dopiero w XXI wieku.
To przypadek amnezji, który wprawia w stupor każdego naukowca i lekarza nawet o największej sławie. 56-letnia kobieta w wyniku zabiegu anestezjologicznego, któremu musiała się poddać, przechodząc kolejną operację mózgu, odzyskała świadomość, kim jest. Wróciła zagubiona na 37 lat pamięć. Wydarzenia, gdy miała 18 lat, a napastnik i Romeo gwałciciel bił ją stalowym prętem po głowie, a potem zostawił, by umarła, zaczynały wyłaniać się z szarości jak postacie na starych kliszach wywoływanych w ciemniach. Zahia Hameurlaine po napadzie miała sparaliżowaną prawą stronę twarzy. Ale w pamięci pozostała biała dziura. Dzisiaj Zahia jest pewna, że jej rodzina wiedziała o wszystkim, ale żeby oszczędzić jej dramatu, milczała.
Po ostatnim zabiegu czarno-białe obrazy napływały do jej pamięci. Młody człowiek. Zahia go znała. Mieszkał w pobliżu fabryki, w którym pracowała. „ Był starszy ode mnie. Miałam wtedy 18 lat. Napastował mnie”. Puzzel po puzzlu odtwarza to, co się stało. Gwałt. I to, jak ją wrzucił na przyczepę ciężarówki wywożącej śmieci za miasto. Zahia powoli odbudowuje przeszłość. Pomagają jej w tym archiwa wychodzącej w Lyonie gazety „Le Progress”. W końcu wpadła na trop. Jej prześladowca wciąż mieszkał w Lyonie. Dzisiaj to już pan w wieku 60 lat. Szanowany dziadek rodziny. Zahia znalazła jego adres. – Za gwałt, próbę uprowadzenia i usiłowanie dokonania zabójstwa grozi kara dożywotniego więzienia – wyjaśnia mecenas Jean Sannier, adwokat ofiary, która przyznaje, że chce, aby sprawca gwałtu i ponadtrzydziestoletniej „dziury w jej pamięci” powinien stanąć przed sądem i zostać skazany. Ale we Francji to sprawa nie taka prosta, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, 37 lat minęło od popełnienia przestępstwa, które według francuskiego prawa uległo przedawnieniu, bo prawo sięga do dziesięciu lat wstecz. Po drugie, francuski wymiar sprawiedliwości działa z szybkością żółwia, który włączył hamulce ręczne, boczne i tylne i jakie tylko ma tam zamontowane pod skorupą.
28-letnia Stephanie i jej rówieśniczka Elisa były zgwałcone przez tę samą bandę w podziemiach bloków, w których mieszkały. Miały wtedy po 15 i 16 lat. Ten horror trwał przez pół roku, kiedy to były ofiarami zbiorowej przemocy. Ich prześladowcy potrafią znaleźć je nawet teraz, w nowych miejscach pracy, pod nowymi adresami. I grożą. Sprawcy są na wolności. Kobiety czekają na proces sześć lat. Zbiorowe gwałty to rytuał inicjacji młodych Arabów i czarnych Afrykanów do społeczności mężczyzn. Przynieśli to ze swoich kultur. Najwyższe zasługi zbierają, gdy mogą zgwałcić białą kobietę. Potem ich mamusie w sądach rozdzierają szaty i krzyczą o rasizmie. Bo ich synkowie są niewinni. Wymiar sprawiedliwości rozkłada ręce – mamy za dużo spraw.
Zahię czeka jeszcze dodatkowy tor przeszkód. Musi przekonać sąd, że jej amnezja unieważnia francuskie prawo przedawnienia, bo 37-letnia dziura w pamięci nie pozwoliła na wcześniejsze złożenie skargi.
Siedem miesięcy po gwałcie Zahia urodziła syna. Wychowywała go jako młodszego brata.