Wojsko to moja działka
Rozmowa z PIOTREM SUBIKIEM z „Dziennika Polskiego”
– Drażliwy temat poruszył pan w swoim reportażu. Polscy weterani wojny afgańskiej opowiadają o swoich okaleczeniach, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. – Musiał ich pan „oswoić”, żeby się przed panem odkryli.
– W zasadzie już byli oswojeni, bo byłem osobą zaufaną, poleconą przez ich kolegów. Oni natomiast nie mieli oporów, żeby o swoich przeżyciach opowiedzieć, chcieli, żeby ktoś ich wysłuchał. Teraz już nikt nie ukrywa, że służba w wojennym kontyngencie często zwiastuje śmierć albo ciężkie urazy.
– Tematyka wojskowa to pana działka w gazecie?
– Tak, pilnuję tych spraw na bieżąco.
– Domyślam się, że pana pierwszy napisany reportaż też był o wojsku.
– Poniekąd tak. W magazynie „Piątek” „Dziennika Polskiego” wydrukowałem tekst pt. „Kompost wojny”. To była opowieść o człowieku z Krosna, który stworzył prywatne muzeum pól bitewnych. – Ile pan miał wtedy lat? – 27. Przebiłem się z tekstem do tego magazynu po czterech latach pracy w „DP”.
– Ma pan czas na pisanie większych rzeczy?
– Mam ostatnio więcej redaktorskich obowiązków w gazecie, ale od czasu do czasu zajmuję się reportażem społecznym, choć coraz rzadziej. Zbieranie materiałów i pisanie reportaży sprawia autorowi satysfakcję, lecz trudno z tego wyżyć. Zresztą odnoszę wrażenie, że czytelnicy coraz rzadziej sięgają po taką formę dziennikarską. – Tak pan sądzi? – Wydaje mi się, że czytelnicy chcą dziś, żeby było krótko, kolorowo i krzykliwie. Może przez brak czasu na zagłębianie się w dłuższe teksty.
– 20 lat w zawodzie to szmat czasu. Gdzie pan zaczynał?
– Już na studiach współpracowałem z różnymi pismami studenckimi. Później był – nieistniejący już – „Czas Krakowski”, „Tygodnik Podhalański”, „Gazeta Krakowska”...
– A co pan studiował?