Zawsze mam niedosyt
Rozmowa z DOROTĄ MĘKARSKĄ z „Nowin Gazety Codziennej”
– Wybrała pani ten zawód świadomie czy to był przypadek?
– Raczej świadomie, chociaż skończyłam studia religioznawcze... Ale od razu zaczęłam pracować w lokalnym tygodniku. Później przyszedł czas na gazetę codzienną.
– To ile już lat minęło od pani debiutu?
– Ooo, będzie już ponad dwadzieścia.
– Nie jest łatwo zajmować się reportażem w codziennej gazecie...
– Oj, nie jest! Na okrągło jesteśmy przytłoczeni sprawami bieżącymi, a zrobienie dobrego reportażu – jak wiadomo – wymaga sporo czasu i wyciszenia się. Ale trochę udało mi się ich jednak zrobić. – Pamięta pani ten najlepszy? – To chyba ten o tragedii przy kopaniu i czyszczeniu studni pod Sanokiem. Zginęło wtedy kilku mężczyzn. Ta sprawa utkwiła mi w pamięci, bo nad tymi ludźmi krążyło jakieś fatum. To była wstrząsająca historia. Ale, prawdę mówiąc, już po napisaniu i wydrukowaniu tekstu zawsze czuję jakiś niedosyt. Wydaje mi się, że to było jakieś takie słabe. Może dlatego, że mam ogromną pokorę wobec tego gatunku dziennikarskiego.
– Szef ciśnie, żeby pracować nad większymi tekstami?
– Powiem tak: zazwyczaj ulegam sile sugestii swojego naczelnego, kiedy proponuje mi zająć się szerzej jakimś tematem.
– Członkowie Kapituły byli pod wrażeniem oryginalności nagrodzonego tekstu, ale też zaskoczyło ich, że ukazał się w niskonakładowym, lokalnym piśmie...
– Lokalna gazeta ma taką przewagę nad ogólnopolskimi, że dotyka spraw i miejsc, którymi żyją ludzie na co dzień. Poza tym bohaterów naszych tekstów w zasadzie znają wszyscy. To przecież 11-tysięczne miasteczko. I najważniejsze – prasa lokalna jest bardziej wiarygodna od ogólnopolskiej. Nas czytelnicy weryfikują na miejscu.