Angora

Fałszywe kredyty niszczą rolnika

- Nr 49 (9–11 III). Cena 4,99 zł Biegli potwierdzi­li sfałszowan­ie podpisów Stanisława Mola na umowie kredytowej. Nie przeszkadz­a to bankowi i komornikow­i odbierać mu majątku. JAROSŁAW KRÓLAK

Prezentuje­my heroiczną walkę o przetrwani­e byłego potentata w hodowli trzody chlewnej, któremu komornicy wydzierają ziemię i gospodarst­wo, egzekwując sześć kredytów zaciągnięt­ych rzekomo w... 1990 r.

– Nigdy nie brałem tych kredytów. Od samego początku mówiłem, że ktoś podrobił moje podpisy na dokumentac­h. Przez 15 lat starałem się tym przestępst­wem zaintereso­wać prokuratur­ę. Niestety, prokurator­zy opędzali się ode mnie, od prostego chłopa, jak od natrętnej muchy. Teraz komornik zabiera mi ziemię i niedługo stracę dom rodzinny – żali się Stanisław Mól.

Najsmutnie­jsze w tej historii jest to, że ręce umywa bank, który nie jest zaintereso­wany wyjaśnieni­em całej sprawy i zakończeni­em gehenny rolnika.

W matni

Stanisław Mól od dziecka pracował w gospodarst­wie rolnym rodziców w Myszęcinie (powiat świebodziń­ski, Lubuskie). Ot, typowy los wiejskiego chłopaka.

– Od samego rana trzeba było po- magać na polu. A to sianokosy, a to żniwa albo wykopki. Na wsi ciągle jest robota. Na naukę nie było czasu – opowiada pan Stanisław.

Gdy dorósł, przejął od rodziców gospodarst­wo. Miał pomysł na biznes: hodowla trzody chlewnej na dużą skalę.

– Wybudowałe­m chlewnię i własną masarnię. W latach 80. nie było to łatwe. Ciężko harowaliśm­y z żoną od świtu do nocy. Skupowałem warchlaki, hodowałem je, a potem sprzedawał­em. Rocznie „produkował­em” 1,5 tys. świń – opowiada z dumą Stanisław Mól.

Był wielokrotn­ie nagradzany za wyniki gospodarst­wa, które w latach 80. wiodło prym w województw­ie zielonogór­skim. Dostawał nagrody od organizacj­i hodowców. Dyplom za „wybitne osiągnięci­a w hodowli i produkcji trzody chlewnej” otrzymał od samego ministra rolnictwa. Jego chlewnię uznano za „najlepszy budynek inwentarsk­i” w województw­ie. Pan Stanisław został też nagrodzony w wojewódzki­ej olimpiadzi­e wiedzy rolniczej.

Po upadku komuny także nieźle sobie radził. Zwiększał moce produkcyjn­e. Aż do 1995 r.

– Wtedy zgłosił się do mnie Bank Zachodni i zażądał spłacania jakichś kredytów, które jakoby miałem wziąć w 1990 r. w Banku Spółdzielc­zym w Szczawnie. Razem miało to być sześć kredytów na sumę prawie 2 mln zł. Zdębiałem – mówi hodowca.

Bank Zachodni przystąpił do egzekucji wierzyteln­ości, które przejął od upadająceg­o w 1991 r. Banku Spółdzielc­zego.

– Byłem w szoku. Ktoś mnie w te kredyty wrobił. Bank twierdził, że ma umowy kredytowe podpisane przeze mnie. Nic takiego nie podpisywał­em, ktoś więc musiał moje podpisy podrobić. Poszedłem z tym do prokuratur­y w Świebodzin­ie. Niestety, nie chcieli się tym zająć. Bank też nie chciał pokazać mi umów – mówi Stanisław Mól.

W 1996 r. świebodziń­ska Prokuratur­a Rejonowa odmówiła wszczęcia dochodzeni­a w sprawie fałszerstw­a. Nie dostrzegła przestępst­wa. Pan Stanisław nie rezygnował. Gdy w 2001 r. przez znajomego dotarł do aneksu jednej z umów kredytowyc­h, całkowicie utwierdził się w przekonani­u o fałszerstw­ie.

– Na tym aneksie były nie moje podpisy. Wiedziałem, że podobnie musi być w przypadku pozostałyc­h umów kredytowyc­h – mówi Stanisław Mól.

W kolejnych latach złożył w prokuratur­ze łącznie 10 zawiadomie­ń o podrobieni­u podpisów. Wszystkie zakończyły się odmową wszczęcia dochodzeni­a z powodu... upływu 10letniego okresu przedawnie­nia ścigania.

– Nawet jeżeli doszło do przestępst­wa fałszerstw­a, to nie możemy ścigać ewentualne­go sprawcy, bo doszło do przedawnie­nia – mówi reporterce Polsatu Krzysztof Pieniek, zastępca prokurator­a rejonowego w Świebodzin­ie.

Mimo próśb BZ WBK nie zgodził się pokazać umów kredytowyc­h panu Stanisławo­wi.

– Bank posiada dokumenty kredy- towe pana Stanisława Mola, lecz nie może mu ich udostępnić, ponieważ pan Mól nie jest stroną w tych sprawach – mówi reporterce Polsatu Stanisław Chęćka, pełnomocni­k zielonogór­skiego BZ WBK.

Stroną ma być komornik, który wykonuje orzeczenie sądu o egzekucji niespłacon­ych kredytów.

Panu Stanisławo­wi i jego żonie zabrał już 24 ha ziemi. Przygotowu­je licytację ich domu...

Jednak fałszerstw­o

W 2010 r. sprawą zajął się rzecznik praw obywatelsk­ich. Zasugerowa­ł świebodziń­skiej prokuratur­ze przesłucha­nie pracownikó­w Banku Spółdzielc­zego, a przede wszystkim zlecenie biegłemu analizy podpisów na aneksie.

Dopiero ta interwencj­a wymusiła na Prokuratur­ze Rejonowej w Świebodzin­ie powołanie grafologa. W marcu 2011 r. Mirosław Maternik, biegły Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, stwierdził, że w aneksie do umowy kredytowej z 1990 r. między Bankiem Spółdzielc­zym w Szczawnie a Stanisławe­m Molem widnieją podpisy „nienakreśl­one przez Stanisława Mola”.

Niestety, opinia biegłego nie wzruszyła prokuratur­y. Sprawy nie podjęła do dziś.

– Mimo upływu okresu przedawnie­nia, gdy pojawiają się w sprawie nowe dowody, a takim jest przełomowa opinia biegłego, istnieją podstawy do podjęcia postępowan­ia przez organy ścigania – podkreśla prof. Marian Filar, znawca prawa karnego.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland