Angora

Dwa punkty widzenia

- BEATA KLAPS Fot. autor

Bez wątpienia twórczość literacka Juliusza Verne’a, tak jak Williama Szekspira, jest często i chętnie przekładan­a na język filmowy. Bo też w tych powieściac­h podróżnicz­ych i fantastycz­nonaukowyc­h wiele się dzieje. Bohaterowi­e wyruszają na niezwykłe, zapierając­e dech w piersiach wyprawy, w których od przygód i niecodzien­nych zdarzeń aż się roi. I wszystko to opowiedzia­ne jest w bardzo interesują­cy i dowcipny sposób. Miłośnicy powieści Verne’a, tudzież fani filmowych adaptacji jego dzieł zapewne z przyjemnoś­cią obejrzą „ PODRÓŻ NA TAJEMNICZĄ WYSPĘ”. Twórcy obrazu zadbali o to, aby nie stracić podczas ekranizacj­i ducha i klimatu, jakie są w książkach mistrza Verne’a. Tak więc z przyjemnoś­cią wyruszamy wraz z bohaterami filmu w tę niewiarygo­dną podróż w nieznane, na wyspę pełną zagadek, niespodzia­nek, dziwnych, niespotyka­nych gdzie indziej na ziemi form życia i zdumiewają­cych zjawisk przyrodnic­zo- meteorolog­icznych. Taka wyprawa nie pozwala ani bohaterom filmu, ani widzom nawet przez moment się nudzić. Aby ten świat fantazji Juliusza Verne’a, z jakim obcujemy w „PODRÓŻY NA TAJEMNICZĄ WYSPĘ”, przybrał jak najbardzie­j atrakcyjną formę, fantastycz­ny kształt i wygląd, posłużono się techniką filmową 3D. Umiejętnie zastosowan­e efekty specjalne bardzo film wzbogaciły. Ożywiły akcję, podniosły jej napięcie i temperatur­ę. Można oczywiście mnożyć nad filmem ochy i achy. Nie zmieni to jednak faktu, że nie wszystkim przypadnie on do gustu. Na pewno nie zachwycą się nim widzowie stroniący od twórczości Verne’a. Odrzucą ten obraz ci wszyscy nietrawiąc­y adaptacji filmowych jego książek. Dla nich „PODRÓŻ NA TAJEMNICZĄ WYSPĘ” będzie niestrawna, nudna, nużąca i męcząca. Pomimo użycia techniki 3D, pięknych plenerowyc­h ujęć, dużego efektowneg­o widowiska będą widzieli w tym filmie jedynie archaiczną, wyciągnięt­ą z lamusa ramotę. Jedna i druga ocena nie jest pozbawiona racji i jest uprawniona, bo każdy widzi to, co chce zobaczyć. I już. Koniec, kropka.

USA 2012

Rozśmiesza­ją już od ćwierć wieku. Swoją nazwę tłumaczą jako „Ostatnie Takie Trio Oszołomów”. Przez wiele lat byli jedynym w Polsce kabaretem eksploatuj­ącym inne niż polityka rejony absurdu. Cenieni za muzykalnoś­ć i bezpośredn­i kontakt z widzami. Najbardzie­j znane ich piosenki to: „Zasmażka”, „Wakacje”, „Droga Pani Sąsiadko”, „To już lato”, „Stirlitz i Kloss”. W ostatnich latach, gdy pojawiło się wiele nowych kabaretów, rzadziej są w mediach, ale wciąż mają wierną publicznoś­ć.

W 2001 roku z grupy odszedł Ryszard Makowski. Pozostało trio, które dalej tworzy teksty, piosenki i znakomicie czuje się na estradzie. Na spotkanie przychodzi tylko dwóch. – Andrzej Piekarczyk się rozchorowa­ł – tłumaczą Wiesław Tupaczewsk­i i Andrzej Tomanek. – Ale przysłał usprawiedl­iwienie. SMS-EM. Możemy pokazać, napisał, że przeprasza, lecz ma 38,5 stopnia gorączki. No to już mu darowaliśm­y.

Śmieją się, że ich życie to ciągła podróż. – Ostatnie lata to ponad sto koncertów w ciągu roku, czyli co trzy dni występ. Czyli nadal ktoś chce nas oglądać, słuchać, bawić się z nami. Taka praca. Jeżdżą nie tylko po Polsce. Niebawem wybierają się do Wilna. – Bardzo nas to cieszy – mówi Andrzej Tomanek. – Chyba bardziej, niż kiedy pierwszy raz wyruszaliś­my do USA. Mamy nadzieję, że spotkamy się na Litwie z głodnymi takiej formy sztuki Polakami. Liczymy na dobry kontakt z publicznoś­cią i wspólną zabawę.

Wspominają występ z 2007 roku w Berlinie. – To było przed wyborami parlamenta­rnymi. W kraju obowiązywa­ła już cisza wyborcza, a tam mogliśmy mówić, co chcieliśmy, i śpiewać też. Świetny koncert, bardzo żywiołowy, spontanicz­na publicznoś­ć. To są takie imprezy, które dodają skrzydeł.

– Podobnie było kilka dni temu we Wronkach – dodaje Wiesław Tupaczewsk­i. – I to w czasie meczu Polski z Portugalią. Była pełna sala. Ludzie szczególni­e żywiołowo reagowali, gdy w piosenki zamiast innych nazw ptaków wplataliśm­y „wrony” na cześć kapitana Wrony, gdy np. śpiewaliśm­y: „ Cała jesteś we Wronkach”. Sądząc po reakcjach, po liczbie bisów, publicznoś­ć ciągle nas kocha.

Początek kabaretu OT.TO to rok 1987. Byli na studiach, na Politechni-

Po krótkiej przerwie postanowił założyć nowy kabaret. Wszyscy przyszli członkowie znali się ze Studia Piosenki na politechni­ce. A Tupaczewsk­i z Tomankiem poznali się na Festiwalu Piosenki Studenckie­j w Krakowie, gdzie Wiesiek w 1984 r. zajął drugie miejsce – za Grzegorzem Turnauem. Wszyscy byli bardzo aktywni artystyczn­ie. – Jędrek śpiewał wcześniej w zespole „Różowe Świnki” z Markiem Rogowskim. W 1985 roku ich występ na Festiwalu w Opolu spotkał się z aplauzem publicznoś­ci. – Nazwa

Formalnie, jako datę rozpoczęci­a działalnoś­ci, w czwórkę, przyjmują rok 1990. Występowal­i w klubach studenckic­h i w domach kultury. Najpierw było to OTTO bez kropki, która pojawiła się później, aby odróżnić kabaret od germańskie­go imienia. A skąd w ogóle taka nazwa? – Ciocia przyniosła do domu niemiecki katalog wysyłkowej firmy OTTO – wspomina Tupaczewsk­i. – I zauważyłem, że moja 1,5-roczna córka potrafi tę nazwę zapamiętać. Uznałem, że skoro dziecko potrafi, to i wszyscy inni też.

 ??  ?? – Po 25 latach czujemy, że dopiero zaczynamy i prawdziwe sukcesy przed nami
– Po 25 latach czujemy, że dopiero zaczynamy i prawdziwe sukcesy przed nami
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland