Błędy wymagają sprostowania
Sami najlepsi?
Droga Redakcjo, Panie redaktorze, z dużym smutkiem piszę do Was, gdyż od lat z sympatią czytam tygodnik ANGORA. Zawsze zaczynam od unikalnej na rynku ANGORKI i „Szukamy ciągu dalszego”. Kiedy wziąłem do ręki 8. numer, nie spodziewałem się aż takiego zawodu czy wręcz szoku. Artykuł pod tytułem „A na tygrysy mieli visy” miał być przyjemną lekturą, a okazał się koszmarem. Jak rozumiem, Pan Krzysztof Różycki powinien przygotować się merytorycznie do wywiadu z dr. Wojciechem Muszyńskim, starszym specjalistą w Referacie Badań Naukowych w Biurze Edukacji Publicznej IPN w Warszawie. Moim zdaniem, tego nie uczynił. Ale ad rem.
1. W drugim pytaniu zawarł już dwa błędy.
a. W AK nie służyło nigdy 380 tysięcy żołnierzy, są to dane z Wikipedii niemające naukowego potwierdzenia.
b. W AK było co najmniej 10 tysięcy oficerów, a nie 7500, jak sugeruje autor wywiadu. Nigdzie nie spotkałem takiej liczby.
2. W trzecim pytaniu autor pyta: „Jak wysiłek zbrojny Polskiego Państwa Podziemnego wygląda na tle innych okupowanych krajów?”. Autor pytania powinien dysponować minimalną wiedzą na ten temat, aby ewentualnie polemizować z Panem Muszyńskim. Tu jest właśnie tak koszmarnie arogancka wypowiedź Pana Muszyńskiego, która aż prosiła się o ripostę. Pan doktor odpowiada: „(...) partyzantka francuska najlepiej prezentowała się w powojennych filmach”. Własnym oczom nie wierzyłem, czytając to ordynarne kłamstwo. Podam tylko kilka faktów. Francuskie Krajowe Siły Zbrojne FFI bardzo pomagały aliantom od momentu lądowania w Normandii. Niemcy dokonali rzezi 642 mieszkańców miasteczka Oradour-sur-glance w odwecie za zabicie przez Resistance (francuski ruch oporu) oficera SS. To dla Francji jest symbol walki i męczeństwa. W Vercors – masywie górskim, gdzie był bardzo silny ruch oporu – Niemcy rzucili w lipcu 1944 roku aż 35 tysięcy żołnierzy, aby zgnieść to gniazdo oporu. Zginęło tam 1100 partyzantów. To też symbol walki. Wreszcie Paryż – tam 19 sierpnia wybuchło powstanie. Też okupione krwią. Resistance samodzielnie wyzwoliła szereg departamentów Fran- cji. I na koniec – we francuskim ruchu oporu walczyli też Polacy, w Polskiej Organizacji Walki o Niepodległość, około 15 tysięcy. Łącznie około 40 tysięcy, zginęło około 5 tysięcy. Czy mam podawać kolejne przykłady, zadające kłam stwierdzeniu uczonego z IPN-U?
3. W odpowiedzi na to samo pytanie Pan doktor stwierdza: „O oporze Holendrów świadczy fakt, że tak licznie zaciągali się do niemieckiego wojska, iż sformowano z nich aż trzy dywizje Waffen-ss”. Tu jest jedno kłamstwo i haniebne przemilczenie.
a. Istotnie powstały dywizje Waffen-SS z ochotników holenderskich, ale dwie – 23. Dywizja Grenadierów Pancernych SS „Nederland” oraz 34. Dywizja Grenadierów SS Landstorm Nederland. Sądzę iż Pan Muszyński zaliczył także 5. Dywizję Pancerną SS Viking, lecz to nieprawda. Była to dywizja złożona z Niemców oraz ochotników z Norwegii, Szwecji, Danii, Estonii, Finlandii i Holandii. Była najbardziej „międzynarodową” dywizją SS. Istniały też, gwoli prawdy historycznej, inne kolaboranckie formacje wojskowe holenderskie, ale nie jako dywizje!
b. Trzeba dodać, że w Holandii też działał ruch oporu, np. licząca 12 – 15 tysięcy krajowa Organizacja Pomocy dla Nurków (tak określano osoby ukrywające się) – zginęło około 1100 członków. Istniała także Rada Ruchu Oporu, która działała zbrojnie. Głównie likwidując kolaborantów, m.in. generała Seyffarda, twórcę Legionu Holenderskiego, Reydona, sekretarza generalnego departamentu propagandy i sztuki czy byłego ministra wojny oraz członka faszystowskiej organizacji NSB Posthuma. Holendrzy też mają swoje Oradour-sur-glance – wieś Putten, którą – za zabicie w 1944 roku niemieckiego oficera – spalono, a 590 mężczyzn wywieziono do obozu koncentracyjnego; 510 nie przeżyło.
Uważam, że swoimi sądami Pan dr Muszyński bardzo skrzywdził zarówno Francuzów, jak i Holendrów. Brak zaś reakcji prowadzącego ten wywiad, Pana Różyckiego, jest nie do przyjęcia. Gdyby tak w krzywym, a nawet haniebnym zwierciadle ukazano dorobek Polskiego Podziemia, mielibyśmy poczucie wielkiej krzywdy. Uważam, że błędy merytoryczne zawarte w wywiadzie domagają się sprostowania. Sam wysłałem przeprosiny do Ambasad Francji i Królestwa Niderlandów w Warszawie.
Artykuł zawiera jeszcze wiele błędnych wypowiedzi dr. Muszyńskiego, np.:
a. Liczebność Batalionów Chłopskich – 50 tysięcy, gdy prawdziwa jest 150 tysięcy (50 tysięcy żołnierzy BCH weszło do Armii Krajowej).
b. „Wchłonięcie” NSZ przez AK nigdy nie miało miejsca w tej skali, o której mówi.
c. Niczym niepoparte insynuacje o roli wywiadu sowieckiego w wydaniu generała Grota, podczas gdy profesor Wieczorkiewicz sugeruje, iż za wydaniem generała Grota stał narzeczony jego córki.
d. „AK samodzielnie wyzwoliło Wilno” – to już największe kłamstwo – bez komentarza. A gdzie bezsporny udział Armii Czerwonej?
e. Haniebne deprecjonowanie wkładu Gwardii Ludowej i Armii Ludowej. Cyt.: „pod względem militarnym nie miało znacznego znaczenia”. To już szczyt dezynwoltury historyka. Jeśli Pan Muszyński podaje jako wybitne akcje np. akcję pod Arsenałem, to dlaczego nie poda zamachu na Cafe Club i restaurację „Mitropa” z dnia 24 X 1942 roku, wykonaną przez GL, gdzie ciężko rannych było ok. 20 Niemców. Jeśli zamach na Kutscherę, to dlaczego nie podaje zamachu na kolumnę SA na rogu Wilczej i Al. Ujazdowskich 15 lipca 1943 roku, gdzie od bomb rzuconych przez dwóch żołnierzy GL zginęło 3 Niemców, aponad 20 ciężko raniono. Był to pod względem wyniku najbardziej udany zamach bombowy w Warszawie. Jako historyk Pan Muszyński musi o tym wiedzieć i jego powinnością było o tym wspomnieć albo milczeć o GL i AL.
Dodam już na koniec, że największą bitwę partyzancką na ziemiach wcielonych do Rzeszy stoczyła właśnie Armia Ludowa w dniu 20 sierpnia 1944 roku. I – żeby już zakończyć mocnym akcentem – oddam sprawiedliwość także żołnierzom AL, wspominając bitwę na Porytowym Wzgórzu 14 czerwca 1944 roku czy pod Rąblowem 14 maja 1944 roku. Obie zakończone niekwestionowanym sukcesem partyzantów.
Czy historyk może podawać tak wybiórczo fakty dla podtrzymania swojej tezy o wyłącznym wkładzie Armii Krajowej w walkach Podziemia? Dla mnie Pan Muszyński zachował się jak polityk, a nie historyk z IPN-U.
Z szacunkiem wać? I po co istnieje Inspekcja Sanitarna, PIH i inne instytucje kontrolne? Do tego ta wypadowa sól to produkt uboczny przemysłu chemicznego. A więc jego skład chemiczny jest przypadkowy i nie można ustalić, co zawierała sól z innej partii (proceder trwał podobno latami).
Najwyższy czas, aby ustalić definicje produktów spożywczych. Na przykład – śmietana. Zawartość: śmietanka, skrobia modyfikowana, mączka chleba świętojańskiego, guma guar, pektyna, kultury bakterii mlekowych. Co to ma wspólnego z produktem mleczarskim o nazwie śmietana? Dalej – masło, które zawiera tłuszcze roślinne nie powinno nazywać się masłem. Rozumiem, że przemysł spożywczy prowadzi tzw. walkę o wodę – wodę związaną, wolną i tzw. dodaną – jest to najtańszy produkt spożywczy, zwiększający efektywność ekonomiczną wytwórcy. Ale jakim kosztem? (...).
I tu należy przejść do tzw. substancji dodatkowych. Mówi się o maksymalnym limicie bezpiecznego dziennego pobrania danego środka przez organizm. Jeśli stosuje je cały przemysł spożywczy – limit ten zostaje szybko przekroczony. Przykładem są napoje. Wszędzie używany jest konserwant – benzoesan sodu (rakotwórczy), słodzik aspartam o różnych skutkach ubocznych itp. Nikt nad tym chyba nie panuje (...).
I tu odpowiednie instytucje państwowe powinny położyć tamę tej radosnej twórczości (...). Inaczej może wizja badania zawartości cukru w cukrze jest niezbyt odległa?
Z poważaniem
Wszystkie środki informacyjne mówią nam, że Polska jest zieloną wyspą na tle całej Europy. Wszystko u nas jest dobre, najłatwiej przebrnęliśmy przez kryzys, mamy najwyższy dochód PKB i prawdopodobnie najwyższe bezrobocie, bo jest ponad dwa miliony bezrobotnych, nie mówiąc o tysiącach tych, którzy wyjechali za chlebem do Niemiec, Holandii, Anglii, Irlandii...
Powstaje proste pytanie – dlaczego w tych państwach, które nie są zielonymi wyspami, każdy Polak łatwo znajdzie pracę, a w Polsce jej nie ma? Przecież Premier wybrał do władz najlepszych członków partii PO, niekoniecznie fachowców, o których powołanie do rządu nawoływał poseł Janusz Palikot. A więc na wszystkich szczeblach władzy, od najniższych do szczytu, są najlepsi Po-owcy, jednak ich dobrej pracy u wszystkich jakoś nie widać, o czym piszą w licznych listach do ANGORY zwykli obywatele. Należy tylko żałować, że ludzie władzy lub posłowie nie czytają tych listów, mogliby wyciągnąć z ich treści wiele interesujących wniosków.