Polacy nie lubią polityki
Zawsze czytam o nowej emigracji. Istotnie, życie w krajach Zachodu jest na wyższym poziomie niż w Polsce, ale Polacy też przyczyniają się do tego jako tania siła robocza nie tylko we własnym kraju, ale i na emigracji. Wzbogacają Zachód i wypracowują im emerytury oraz socjal i mimo to zawsze pozostaną emigrantami, którzy źle się kojarzą w zachodnim społeczeństwie, nawet gdy posiadają ich obywatelstwo. Matka Polka chwali się, że ma pracę i kupiła na raty mieszkanie i samochód oraz wczasy. Tylko zakupy na kredyt zawsze kojarzą mi się z niewolnictwem, a też iz niepewną przyszłością. A co się stanie, jeżeli matka Polka straci pracę lub zachoruje, a też może się pojawić jakaś nieprzewidziana okoliczność, a w Polsce znaleźć pracę nie jest łatwo. Polska istotnie jest biednym krajem, bo 80% społeczeństwa nie lubi polityki, więc się nią nie interesują i głosują źle albo wcale nie głosują – posłużę się przykładem. Otóż były premier i były przewodniczący Unii Europejskiej przeprowadził w Polsce największą prywatyzację i tym schłodził gospodarkę z 7% do 1% oraz stworzył ponad 3 miliony bezrobotnych, którzy byli zmuszeni do szukania pracy za granicą. Dziś 65% społeczeństwa ma największe zaufanie właśnie do Jerzego Buzka, którego największą licz-
bą głosów wybrali do Unii Europejskiej. Poza tym na Zachodzie twierdzą, że prywatyzacja w Polsce zwiększyła umieralność – do takich wniosków doszli naukowcy, którzy przeprowadzili badania. Prof. David Stucker z Uniwersytetu Oxford, prof. Laurence King z Uniwersytetu Cambridge oraz prof. Martin Unkle z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny podkreślają, że w dawnym systemie społeczeństwo miało dobrą opiekę lekarską, którą utraciło, a też pogorszyły się warunki życia. Nadmieniam, że państwowe zakłady pracy zysk wypracowany przekazywały narodowi, dając fundusze na opiekę lekarską i nie tylko, natomiast zysk prywatnych zakładów pracy idzie do prywatnych właścicieli. Niemniej jednak obok państwowych przedsiębiorstw powstawał prywatny biznes. Kapitał jako potrzebna konkurencja, ale co można zrobić, gdy naród nie lubi polityki, od której zależy los Polaków? Sami są winni, że stworzyli biedną Polskę.
*** W odpowiedzi na list Pana Weredyka „Odebrana godność i nadzieja” z 12.II. 2012.Jestem stałym czytelnikiem ANGORY, ale pierwszy raz postanowiłam zabrać głos. Wyjechałam z Polski z rodziną w czasie komunistycznego ustroju, trafiliśmy do Kanady – nie jako „uciekinierzy polityczni”, ale jako ludzie, którzy chcieli żyć godnie i spokojnie wychowywać rodzinę. Jesteśmy w Kanadzie 27 lat, żyjemy godnie (bo godności, oprócz ciebie, nikt ci nie może odebrać), pracujemy ciężko i mamy wspaniałych przyjaciół Polaków, którzy tak samo jak my przyjechali tu żyć, a nie szukać wrażeń. Myślę, że Pan Weredyk jest troszkę skołowanym, „małym z ograniczonymi horyzontami człowieczkiem”. Dlaczego taki mądry i wykształcony człowiek ciągle czegoś szuka po świecie i nie jest w stanie nigdzie się zasymilować. Wygląda na to, że w żadnym społeczeństwie, nie tylko polskim, nie może znaleźć miejsca. Może zamiast obrzucać błotem kraj, w którym się urodził, stanie przed lustrem i spojrzy na siebie – co złego jest ze mną, że nikt mnie nie poważa, nie lubi, dlaczego ja nie mogę sobie znaleźć miejsca na świecie? (…). Na emigracji my wszyscy Polacy się wiążemy, bo tęsknimy za naszą tradycją. Pracujemy jako inżynierowie, nauczyciele, lekarze, nawet posłowie, i cieszymy się, że możemy powiedzieć: Jesteśmy z Polski i chcemy godnie ją reprezentować (…).
Z poważaniem
Na listy Czytelników czekam pod adresem: henryk.martenka@angora.com.pl