W kręgu wdowich dzieci
Powrót Rambo?
L egendarny odtwórca Johna Rambo marzy o nakręceniu dalszych losów swojego bohatera – informuje azcentral.com . Choć po sfilmowaniu czwartej części zarzekał się, że nigdy więcej nie zobaczymy na ekranach legendarnego weterana wojny w Wietnamie. Piąta część zatytułowana „Last Stand” byłaby jednak ostatnią, bo Stallone zamierza w niej uśmiercić bohatera. Gdyby producenci wiernie trzymali się książki Davida Morrella, na której oparty był scenariusz, Rambo powinien zginąć już w pierwszej części. Największą barierą w wyprodukowaniu filmu są finanse. Poprzednie części Rambo zawiodły oczekiwania producentów, przynosząc kilkumilionowe straty.
Szuka dziewczyny
Młodszy syn księżnej Diany chciałby znaleźć swoją drugą połówkę – donosi malextra. com. Jednak, jak się okazuje, nie jest to takie proste. W 2009 roku Harry zakończył swój pięcioletni związek z Chelsy Davy. Podobno dziewczyna nie mogła pogodzić się z życiem na świeczniku. – Obowiązki związane z wejściem do królewskiej rodziny przerażają dziewczyny – twierdzi książę. Harry wyznał, że chciałby, by kobiety patrzyły na niego, jak na zwykłego mężczyznę, a nie z drżeniem w głosie wykrzykiwały na jego widok: O Jezu, to przecież książę! ZW
Albo inaczej: w kręgu synów światła, braci w fartuszkach, wolnomularzy, masonów, tych, co weszli na królewską drogę „ociosanych kamieni”, przeszli inicjację i długi proces duchowego doskonalenia w rytach, lożach, obediencjach. Kim są?
Stronnikami ciemnych sił historii, nieszkodliwymi ekscentrykami, luminarzami postępu świata wolnych ludzi. Kimkolwiek są, po raz pierwszy jawnie zaangażowali się w kampanię prezydencką, zapraszając i przesłuchując w swej świątyni kandydatów, by upewnić się, czy przekonania ich są zgodne z wartościami masońskimi, co podchwyciły tygodniki L’express („Jak francuscy masoni manipulują kandydatami”) i Le Journal du Dimanche („Wielki głos Wielkiego Wschodu”).
Południe. Słońce w zenicie. Dla synów słońca to pora szczególna. Wtedy otwierają swe loże, które we Francji skupiają ponad 300 tysięcy członków. Połowa z nich jest aktywna, reszta przysnęła lub zawróciła w pół drogi, choć, jak mówią starzy masoni: raz wtajemniczony – na zawsze wtajemniczony. Przynależą do różnych obediencji. Najliczniejszą i najstarszą jest Wielki Wschód Francji z 50 tys. braci. Ich siedziba mieści się przy ulicy Cadet, na wschodzie IX Dzielnicy Paryża. Ów Wielki Wschód – święty kierunek masonerii, nawiązujący do miejsca ziemi obiecanej – wyznaje zasadę aktywnego uczestnictwa w życiu publicznym. Stąd ich wpływy we władzach państwa, zwłaszcza w administracji, edukacji i resorcie bezpieczeństwa.
Tak więc wszyscy znaczący kandydaci do „Wielkiej Wymiany 2012” (z jednym wyjątkiem) zostali zaproszeni pod sklepienie masońskiej świątyni przy rue Cadet, by mogli bronić ideałów republikańskich, jakie dzielą z masonami. I wszyscy (też z jednym wyjątkiem) z zaproszenia skorzystali pomni poprzednich wyborów, kiedy wielcy przegrani – Lionel Jospin i Ségole`ne Royal – stronili od lóż, lekceważąc opinię synów słońca, a Chirac i Sarkozy im schlebiali, to i wygrali.
Według wielkiego mistrza Wielkiego Wschodu, Guy Arcizeta, kandydaci z entuzjazmem wypowiadali się w sprawie 7 wartości obediencji (de- mokracja, laicyzacja, solidarność, obywatelskość, godność, środowisko naturalne, prawa człowieka). – Stawiamy im te same pytania; nie po to, by wskazać najlepszych, bardziej oceniamy ich filozofię polityczną niż polityczny pragmatyzm – wyjaśnił mistrz Arcizet.
Wspomniane nawiasem wyjątki to Marine Le Pen, która nie została zaproszona, i prezydent Nicolas Sarkozy, który z zaproszenia nie skorzystał. – Marine Le Pen nie przekroczy progu naszych drzwi – oznajmił wielki mistrz. Choć wzbudza ona mniejszą niechęć niż Jean-marie Le Pen, żądający rozwiązania masońskich obediencji, to ciągle jest niepożądana na Cadet. Wprawdzie Wielki Wschód Francji już nie domaga się zakazu działalności Frontu Narodowego, jak za czasów jej ojca, lecz uważa tę partię za nierepu- blikańską i ksenofobiczną, a jej laicyzm za islamofobię. Niezaproszona madame Le Pen odgryzła się złośliwie, sama rekrutując dwóch masonów do ekipy prowadzącej jej kampanię wyborczą – Gilberta Collarda z Wielkiej Francuskiej Loży Narodowej i Valéry’ego Le Dougueta właśnie z Wielkiego Wschodu, który dopatrzywszy się prowokacji i niebezpieczeństwa infiltracji loży, zawiesił członkostwo swego nielojalnego brata.
Zaś Sarkozy jeszcze nie odpowiedział na zaproszenie. – On znajdzie inny sposób zwrócenia się do masonów – utrzymuje poprzedni wielki mistrz Wschodu, Alain Bauer, doradca prezydenta. Wydaje się, że woli on formę republikańskiego bankietu, jak w 2007 roku, kiedy jego kampania uwiodła lożę. Ale później rozczarował masonów zwłaszcza proreligijnością, szokując wypowiedziami w Watykanie chwalącymi katolickie szkoły, co odebrali za afront wobec ich fundamentalnego przywiązania do szkoły laickiej, oraz w Rijadzie, gdzie mówił o „Bogu transcendentalnym, który jest w myśli i sercu każdego człowieka”.
Tę „słabość” wykorzystał socjalista François Hollande, który na przesłuchanie u masonów przyniósł im ciastko z kremem, deklarując wpisanie do konstytucji „masońskiego prawa” z 1905 roku o rozdziale kościoła od państwa. Łatwo stał się kandydatem masońsko kompatybilnym o szczerej woli wnoszenia w życie publiczne bliskich wolnomularzom wartości Republiki laickiej. Poza tym wyrósł politycznie w Corre` ze, jednym z bastionów francuskich masonów, no i ma zacną opiekę ze strony braci Wielkiego Wschodu, jak François Rebsamen (mer Dijon) i Gérard Collomb (mer Lyonu). Inni – centrysta François Bayrou czy ekolożka Eva Joly – obdarzeni zostali umiarkowanym zaufaniem, mimo że i oni mają w swym otoczeniu wtajemniczonych w istotę rzeczy braci. Jedynie Jean-luc Mélenchon, kandydat Frontu Lewicy, nie wymaga specjalnej opieki, bo sam jest masonem inicjowanym w 1985 roku, co ujawnił, zgłaszając swą kandydaturę w wyborach prezydenckich. Wolnomularstwo od początku Republiki Francuskiej żyje w konkubinacie z władzą publiczną. Nie może narzekać na brak nowych powołań, bo jest ich cztery razy więcej niż 30 lat temu. Synowie światła nie muszą nadużywać starego masońskiego zaklęcia – „Dzieci wdowy, do mnie!”, wypowiadanego w sytuacjach zagrożenia. Dzięki sieci wpływów to inni zabiegają o ich wsparcie. Sarko? Hollande?... Dziennik Libération już odczytał dyskretny znak cyrkla i węgielnicy, bo swój numer specjalny poświęcił ustępującemu prezydentowi pod jakże wieszczym tytułem: „Był sobie Sarkozy. Historia pewnej ambicji”. Czy aby nie za wcześnie? Wybory za miesiąc.