Czułam siłę swojego biustu
Posiadaczka pięknych, dużych piersi ma miłośników na całym świecie. Złośliwi twierdzą, że promowała się na siłę, że miała parcie na szkło, a ona uważa, że zwyczajnie chciała zaistnieć w polskim show-biznesie. Trzykrotnie pozowała dla miesięcznika „CKM”, aw plebiscycie jego czytelników pokonała nawet Dodę. Wystąpiła w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie”, a potem zniknęła. Podróżuje i realizuje swoje plany.
Niewysoka, wręcz filigranowa. W luźnej bluzce nie widać pokaźnych rozmiarów jej kobiecych walorów. Ma 27 lat, a wygląda jak dziewczynka. Ewa Sonnet to jej artystyczny pseudonim.
Trudno umówić się z nią na spotkanie. Ciągle jest zajęta, nad czymś pracuje. – Sama weszłam w polski show-biznes i sama z niego wyszłam. Uznałam, że mam dosyć tego bagienka. Ostatnio wpadłam na fajny pomysł, aby zorganizować event na Karaibach, na bezludnej wyspie, gdzie morze piękne i błękitne i można zrobić piękne zdjęcia. Stało się to możliwe dzięki temu, że jest fotomodelką, pozuje topless. – Gdy zamieściłam zdjęcia w internecie i opisałam swój pomysł, moją ofertę przeczytało wiele osób związanych z fotografią, w tym David Mecey, światowej sławy fotograf pracujący od 1979 roku dla amerykańskiego „Playboya”. Napisał, że jest zainteresowany współpracą, że chciałby zrealizować mój pomysł. David został wynajęty do tego eventu. A potem kupił licencję na „Bikinis in paradise” („Bikini w raju”). Może więc wykorzystać mój pomysł, ale zdjęcia są moją własnością i to ja będę je sprzedawać.
W styczniu przez Berlin, Londyn, Dallas poleciała do Panamy. – Tam jest wiele takich bezludnych wysp. Zamieszkałam na jednej z nich w chatce z dwiema jaszczurkami. Na szczęście nie były groźne. Katamaranem pływała na wyspy. – To była rajska przygoda. Tym razem nie obnażała piersi. – To był topless bardzo skryty. Pozowałam w bikini i w zwiewnych sukienkach. To było dla mnie połączenie pracy z pięknym miejscem, a przy okazji mogłam poznawać inne kultury, uczyć się czegoś nowego.
– To dopiero początek, 31 marca czeka mnie kolejna wyprawa. Na te same wyspy, ale już z innym fotografem. Jakby ciąg dalszy. Musi być piękna, naturalna, bajkowa sceneria, słońce, błękitna woda. I żadnych turystów.
Fotomodelka pochodzi ze Śląska. Urodziła się w Knurowie. Już jako nastolatka marzyła, by chodzić po wybiegu. – Niestety, natura coś mi zabrała: wzrost. Ale dała za to biust. Słyszałam, że jestem fotogeniczna, zrobiłam więc zdjęcia w bieliźnie, z myślą o reklamie. Miałam kilka drobnych sesji i trafiłam do agencji modelek w Rybniku.
Tam odkrył ją Przemek Ristok, menedżer do dziś z nią pracujący. – Stałam się dla niego objawieniem i rozpoczęliśmy współpracę. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa i gwarancję wysokiego poziomu zawodowego. Jej życie obróciło się o 180 stopni i poszło w wymarzonym kierunku. – Rozpoczęłam karierę fotomodelki. I chcę tu wyraźnie podkreślić, że to, co robię, jest przez niektóre osoby traktowane mylnie i stereotypowo.
Z uwagami na temat swoich bujnych piersi spotykała się już w szkole. – Nikt mi nie dokuczał, nie atakował, a jeśli już, to chłopcy pisali przed moim domem „Kocham cię”. Duży biust odziedziczyłam po mamie. Już w VIII klasie chodziłam w szerokich swetrach, aby skrywać piersi. Robiłam tak do czasu, kiedy zaczęłam pracę fotomodelki. Czułam siłę swojego biustu, że się podoba, że to mój atut, który powinnam wykorzystać.
Na początku nie było nagości, zdjęć topless. – Pozowałam w jakichś chustach, materiałach, zawsze miałam coś, co mnie zakrywało. Byłam bardzo wstydliwa. Kiedy jednak oswoiłam się już z obiektywem, po pół roku zdecydowałam się na większe obnażanie. I od tamtej pory pozuję przede wszystkim topless. To już osiem lat.
Jej menedżer tłumaczy: – Ewa nie jest do wynajęcia. Materiały z jej udziałem są ekskluzywne. I choć do tanich nie należą, to cieszą się dużym zainteresowaniem za granicą.
Pierwszą sesję miała w Hiszpanii w 2003 roku. – Wynajęliśmy cały dom z basenem. Pozowałam przez dziesięć dni z innymi fotomodelkami. Mój menedżer bardzo mi pomógł. Przy nim nabrałam pewności siebie. I tej kobiecej, i artystyczno-biznesowej. Czułam się wyjątkowo. Sporo zwiedziłam. To było moje pierwsze zagraniczne spełnienie marzeń. Dla mnie to wszystko to forma gry, zabawy. Po tej sesji stała się już rozpoznawalna. Swoje zdjęcia publikowała w internecie. – Zainteresowanie było ogromne. I tak jest do dzisiaj.
Do polskiego show-biznesu trafiła jako piosenkarka. –W czasie sesji zdjęciowej lubiłam sobie podśpiewywać i doszliśmy do wniosku, że mogłabym sprawdzić się w tej roli. Spotkałam się z Robertem Jansonem i zaśpiewa- łam z Varius Manx. Rozpoczęłam też pracę ze śpiewaczką operową, która uczyła mnie emisji głosu. Przygotowywałam się do pierwszej płyty.
W październiku 2006 r. ukazał się jej album „Nielegalna” z muzyką Jansona. Na płycie znalazło się jedenaście utworów nagranych w łódzkim studio. Materiał zmiksował Prince Charles Alexander, współpracujący m.in. z Jennifer Lopez, a zremasterował Tom Coyne w nowojorskim Sterling Sound Studio. Teledysk do debiutanckiej płyty „RNB” powstał w 2005 roku i cieszył się dużą popularnością w Polsce. – Byłam osobą zupełnie nieznaną, debiutantką pod każdym względem. Sama weszłam na rynek, sama to przedsięwzięcie sfinansowałam i promowałam.
Pojawiły się propozycje. Pierwsza od Kuby Wojewódzkiego, do udziału w jego programie. Przyznaje, że w czasie rozmowy zjadła ją trema. – Byłam nieco przerażona, ale dzięki wizycie u Kuby zaistniałam. I jako jedyna do tej pory zaśpiewałam nie na końcu, ale w środku tego programu.
Wspomina, że stała się zaraz numerem jeden w polskim internecie. Otrzymała ofertę od magazynu „CKM”, by pozować topless. Zgodziła się. – Po dwóch miesiącach „CKM” zaproponował mi kolejną sesję, co znaczyło, że numer z moimi zdjęciami musiał doskonale się sprzedać. Byłam już nie tylko rozpoznawalna, ale i bardzo popularna.
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.
Posypały się kolejne propozycje. Występowała w programach telewizyjnych, jeździła na koncerty. I dalej pozowała. Dla „CKM” w sumie trzy razy. Sprzedażą płyty zajęła się sama, wytwórnie płytowe nie były jej potrzebne.
Dwa lata później nagrała kolejną płytę. Po angielsku. – To było nowe wyzwanie. Musiałam nie tylko nauczyć się angielskiego, a także wokalu i tańca. Nagrywałam w Sztokholmie. Producentem był Szwed Tommy Ekman. Autorem dwóch piosenek Jud Friedman, który napisał m.in. utwór dla Whitney Houston. Ten krążek nie był ukierunkowany na polski rynek. Można mnie było jednak posłuchać i zobaczyć w internecie, na stronach Youtube, Facebooka, Twittera i itunes.
Wygrała plebiscyt 10-lecia magazynu „CKM”, pokonując m.in. Dodę. Wtedy też otrzymała propozycję udziału w programie TVP2 „Gwiazdy tańczą na lodzie”. – W życiu nie jeździłam na łyżwach. Mogłam odmówić, ale to było wyzwanie i chciałam mu sprostać. Bo to był nie tylko taniec, ale i łyżwy, nauka. I sama siebie zadziwiłam.
Odpadła już w drugim odcinku. – Szybko, ale widocznie tak miało być. Miło ten program wspominam. Wiele osób mogło mnie poznać jako normalną, zwyczajną dziewczynę. I wielu zmieniło o mnie zdanie.
Już wtedy zaczęła wycofywać się z polskiego show-biznesu. – Odmawiałam udziału w różnych projektach i programach, jak „Big Brother” czy „Taniec z gwiazdami”. Unikałam bywania na imprezach, bycia celebrytką. Nie jestem lansiarą. Bywanie kosztuje więcej, niż jest z tego korzyści. Ja tego nie potrzebuję. Chciałam iść inną drogą. Byłam wolna. Po wyjściu z polskiego piekiełka skoncentrowałam się na pracy fotomodelki.
Na życie prywatne nie ma zbyt wiele czasu. – Ciągle jestem singielką. Jestem sama, ale nie samotna. I dobrze mi z tym.
Rozbudowuje swoje internetowe imperium. – Tam nie ma układów, korupcji, seksu, tam decydują ludzie, którzy kupują moje zdjęcia. Pracuję nad projektami, rozwijam się. I wciąż wierzę, że uda mi się spełnić moje skryte marzenie, by ukończyć studia psychologiczne. Ale na to trzeba mieć czas. Kiedyś na pewno go znajdę.
togaw@tlen.pl