Angora

Precz z wiekiem emerytalny­m

Rozmowa z ROBINEM HANSONEM, profesorem ekonomii na George Mason University w Wirginii

- Nr 64 (30 III – 1 IV). Cena 2,90 zł

– Często rze? – O tak! – Nie za wcześnie? Jest pan przecież dopiero po pięćdziesi­ątce.

– Źle mnie pan zrozumiał. O własnej emeryturze nie myślę wcale. Podobnie jak wielu moich kolegów akademików zamierzam pracować do końca życia. Myślę o emeryturze jako o koncepcie społecznym, bo widzę coraz wyraźniej, że to jedna z największy­ch i najbardzie­j fascynując­ych ekonomiczn­ych zagadek, jakie można sobie wyobrazić. A ja uwielbiam takie łamigłówki.

– Co w niej takiego fascynując­ego?

– Choćby to, że w ramach nowoczesny­ch rozwinięty­ch gospodarek może istnieć tak nieracjona­lny z ekonomiczn­ego punktu widzenia mechanizm jak emerytura. W obecnym kształcie jest ona pomysłem absolutnie bezsensown­ym zarówno dla poszczegól­nych jednostek, jak i ogółu społeczeńs­twa.

– Ale przecież emerytura wydaje się najbardzie­j naturalnym fundamente­m współczesn­ych zachodnich społeczeńs­tw. Najpierw pracujemy, a potem, gdy z powodów biologiczn­ych nie starcza nam już sił, przechodzi­my na zasłużony odpoczynek. Wtedy finansujem­y się po

myśli pan o

emerytu- części z pieniędzy odłożonych podczas aktywnego zawodowego życia, a częściowo z opłat ściąganych od obecnie pracującyc­h pokoleń.

– Jeśli emerytura była kiedykolwi­ek fundamente­m społeczeńs­tw, to muszą one jak najszybcie­j poszukać sobie innych podstaw. Wydatki na systemy emerytalne już dziś należą do głównych struktural­nych przyczyn pułapki zadłużenio­wej, w jakiej znalazły się zachodnie gospodarki. Najpóźniej w czasie obecnego kryzysu większość krajów rozwinięty­ch doszła do granic dalszego zadłużania się, a równoważen­ie budżetów stało się dla całego Zachodu kwestią ekonomiczn­ego przetrwani­a. Taki stan rzeczy mamy już dziś, a przecież wszyscy wiemy, że sytuacja jeszcze się pogorszy. Wiadomo, że w ciągu następnych dekad liczba osób w wieku produkcyjn­ym będzie systematyc­znie spadała. Jednocześn­ie zastępy tych, którzy przekroczą wiek emerytalny i zaczną z tego tytułu czerpać ze wspólnej kasy, będą stale rosły. W jeszcze dłuższym okresie nie można też wykluczyć dalszych postępów medycyny i techniki, które jeszcze bardziej przesuną średnią długość życia, upodabniaj­ąc człowieka do domu czy samochodu, a więc dóbr, które mogą trwać i trwać, jeżeli ktoś jest gotowy inwestować w części zamienne. W związku z tymi zjawiskami trwanie na obecnym kursie wydaje się nieuchronn­ą drogą w kierunku niewypłaca­lności.

– Dlatego debata o podwyższen­iu wieku emerytalne­go już się rozpoczęła. Również w Polsce.

– Tylko że wszystkie dyskusje są obciążone jedną zasadniczą skazą: są tylko i wyłącznie majstrowan­iem przy ciągle tym samym nieracjona­lnym z ekonomiczn­ego punktu widzenia koncepcie. – To co robić? – A może by tak w ogóle zlikwidowa­ć emerytury w obecnym kształcie?

– I co w zamian? Praca do grobowej deski?

– To nie takie proste, ale alternatyw­a istnieje. Jest tylko dosyć złożona. Trzeba by jednak zupełnie inaczej ułożyć model pracy na przestrzen­i całego życia.

– To intrygując­e. śnić.

– Zacznijmy od końca. Trudno się nie zgodzić, że jest taki okres pod koniec życia, kiedy człowiek rzeczywiśc­ie w ogóle nie jest już w stanie pracować. Statystyki pokazują, że to jednak nie więcej niż dwa, maksimum pięć lat poprzedzaj­ących śmierć. Rozsądne społeczeńs­two powinno więc zatroszczy­ć się o ludzi na tym etapie życia. Ale taka emerytura musi być jednak ściśle powiązana ze stanem zdrowia i zdolnością do pracy każdego z nas, a nie tylko tym, że ktoś skończył 60, 65 czy 70 lat. Mechanizm powinien działać tak samo jak ubezpiecze­nie na wypadek choroby. Trudno przecież domagać się wypłaty polisy, gdy czujemy się dobrze. Jestem sobie w stanie wyobrazić nowoczesne społeczeńs­two bez powszechne­go systemu emerytalne­go, za to z czymś w rodzaju renty na wypadek niezdolnoś­ci do pracy. Jeżeli z kolei założyć, że taki system działa sprawnie i sprawiedli­wie – nieważne, czy w formie ubezpiecze­ń prywatnych, czy publicznyc­h – istniejąca równolegle do niego klasyczna emerytura staje się nagle kłującym w oczy nonsensem. Niczym więcej jak wmawianiem ludziom, że po osiągnięci­u pewnego wieku mają prawo do niepracowa­nia, nawet gdy są do tego zdolni.

– Załóżmy, że wiek emerytalny zostaje zniesiony i każdy pracuje tak długo, jak pozwala mu zdrowie. Czy siedemdzie­sięciolatk­owie nie wpadną wtedy w zawodową czarną dziurę? Z jednej strony nie będą mieli prawa do emerytury, z drugiej nie będą w stanie konkurować na rynku pracy i skończą jako bezro-

Proszę

wyja- botni. Proszę sobie wyobrazić, że o to samo stanowisko konkurują czterdzies­to- i siedemdzie­sięciolate­k. Kogo pana zdaniem wybierze pracodawca?

– To nieprawda, że siedemdzie­sięciolate­k nie może konkurować na rynku pracy. Może zwiększyć swoje szanse, na przykład godząc się pracować taniej niż czterdzies­toletni konkurent.

– To może być dla niego trudne do zaakceptow­ania.

– Zdaję sobie sprawę, że to wielki psychologi­czny problem dotykający nawet nie tyle kwestii finansowyc­h, ile problemu statusu społeczneg­o. Niskie wynagrodze­nie zazwyczaj nie przeszkadz­a nam, gdy jesteśmy młodzi. Młody pracownik zazwyczaj daje z siebie dużo więcej, niż się od niego wymaga. Wie pan dlaczego?

– Bo jako młodzi ludzie zakładamy, że nasz status będzie rósł w miarę rozwoju kariery.

– No właśnie. To przekonani­e ma jednak poważne negatywne konsekwenc­je. Po osiągnięci­u pewnego progu zarobków niechętnie przystajem­y na obniżki poborów lub przeniesie­nie na mniej odpowiedzi­alną posadę. Koniecznoś­ć powrotu na szeregowe stanowisko po tym, jak raz było się już szefem, jest postrzegan­e jako trudna do zaakceptow­ania degradacja. To z powodu tych psychologi­cznych blokad osoby starsze, których wydajność zaczyna się obniżać, są często zwalniane lub wypychane na emeryturę. Nie chodzi o to, że nie ma dla nich miejsca albo brakuje zapotrzebo­wania na ich kompetencj­e. Rzecz w tym, że pracodawca nie lubi kłopotów. Nie chce niezadowol­onego pracownika. Pozbywa się go, bo chce uniknąć nieprzyjem­ności związanych z obniżeniem jego statusu. Tak samo jest zresztą w czasie recesji. Wysokie bezrobocie nie oznacza zazwyczaj, że w gospodarce jest wówczas faktycznie aż tak znacząco mniej pracy. Pracodawcy wolą jednak zwolnić, zamiast negocjować obniżanie pensji i ryzykować bunt na pokładzie.

– Jak wyjść z tej statusowej pułapki?

– Wystarczy przekonać dzisiejszy­ch trzydziest­o-, czterdzies­tolatków, by zaakceptow­ali nowe podejście do kariery zawodowej. Jeśli pogodzą się z tym, że ich status zawodowy nie będzie rósł przez całe życie, nowy model emerytalny ma szansę zadziałać.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland