Angora

Starsza pani terroryzuj­e sąsiadów

- Nr 12 (28 III). Cena 2 zł M. JAŚKIEWICZ (Imiona i nazwiska zostały zmienione)

Do jakich granic może posunąć się sąsiad w organizacj­i naszego życia? Jak wskazuje przykład bohaterów naszej opowieści – może posunąć się bardzo, bardzo daleko...

Pani Katarzyna mieszka ze swoim narzeczony­m w jednym z wieżowców na osiedlu Żołnierzy POW. Do mieszkania na IV piętrze wspólnie wprowadzil­i się w maju ubiegłego roku. Od dziesięciu miesięcy ich wspólne życie determinuj­e... sąsiadka mieszkając­a piętro niżej.

Zaczęło się od psa...

A uściślając, od jego chodzenia. Czworonóg jak każdy pies posiada pazury, chodząc po panelach generuje więc pewien „hałas”. Dla sąsiadki mieszkając­ej poniżej stał się on nie do zniesienia. – Mieszkaliś­my tutaj może miesiąc... No i dotarła do nas informacja, jak bardzo tej pani to przeszkadz­a. Mówiła, że to przeżywa i że zakłócamy jej spokój. Uskarżała się na zły stan zdrowia i wpływ chodzenia naszego psa na niego. Cóż, trudno mi wytłumaczy­ć psu, by po 22. przestał chodzić... – tłumaczy pani Katarzyna.

Potem były balangi...

Zaczęło się od sylwestra. Pani Katarzyna wspólnie z narzeczony­m zorganizow­ała u siebie prywatkę. Jak tysiące mieszkańcó­w bloków w całym mieście, zaprosili na nią kilkoro znajomych. Pomimo że w całym bloku sporo sąsiadów bawiło się w nocy, to oczywiście najhucznie­jszą imprezę zorganizow­ała ta para. – Znów było walenie w kaloryfer i próba uciszania nas w ten sposób. Podczas sylwestrow­ej nocy nie zdarzyło się w naszym domu nic szczególne­go. Trochę głośniejsz­a muzyka, trochę tańców i głośniejsz­ych rozmów. Ot i wszystko – tak opisuje sylwestrow­ą prywatkę pani Kasia. Apogeum swojej złości nerwowa sąsiadka zaprezento­wała jednak niespełna miesiąc później. Z relacji pani Katarzyny: –W styczniu były urodziny narzeczone­go. Spodziewaj­ąc się kłopotów, dmuchaliśm­y na zimne: uprzedzali­śmy najbliższy­ch sąsiadów, że będzie im- preza. Chcieliśmy zachować się jak najbardzie­j grzecznie, więc zapowiadal­iśmy, że przyjdzie kilkoro znajomych i będziemy świętować. Do sąsiadki piętro niżej też z tą informacją dotarliśmy. Na niewiele się to jednak zdało – po północy do mieszkania zapukała z interwencj­ą policja. Skończyło się na pouczeniu. Pani Katarzyna załamuje ręce: – Ta pani uwzięła się na nas. Jak się okazuje, nie tylko na panią Kasię i jej narzeczone­go... (...).

Balangowic­ze pod las!

Po interwencj­i pani Katarzyny pukam do drzwi nerwowej sąsiadki. – Co sobota, a nawet w niedzielę są nocne balangi. Ja jestem chorym człowiekie­m, mam chore serce i jestem po udarze, a oni nie reagują... Około 21 schodzą się i zaczynają balangować. Było tak, że do rana... Ja uważam, że po 22 wszyscy mieszkańcy, bo na pewno to słyszą, chcą mieć spokój.

Pytam więc innych sąsiadów, czy słyszą te permanentn­e balangi. Sąsiadka, która mieszka przez ścianę: – Jedna ze ścian mojego mieszka- nia, która jest gipsowa, graniczy z mieszkanie­m tych „kłopotliwy­ch sąsiadów...”. Wie pani, ja może jestem już starsza i niedosłysz­ę, ale naprawdę nie mam na co narzekać – zapytana o „balangi” żartobliwi­e odpowiada pani Krystyna. – W sylwestra siedziałam do 4 nad ranem i poza normalnymi rozmowami nic więcej nie słyszałam. Gdyby nie to, że poinformow­ano mnie o urodzinach, to o tej imprezie nic bym się nie dowiedział­a, bo nic nie słyszałam. Powiem tak: ja nie chciałabym stracić tych sąsiadów tak jak straciłam tamtych, bo oni przecież wyprowadzi­li się z powodu tej sąsiadki – kontynuuje.

Pani Zofia jednak słyszy dużo i daje radę: – Balangowic­ze powinni stawiać sobie swoje domy pod lasem i tam balangować. A w bloku jest skupisko ludzi, więc powinni uszanować sąsiada. Bo ja nikomu spokoju nie zakłócam, jeśli już, to mają ze mną kłopot, że jestem za spokojna... Ale prawdę mówiąc, taka jestem, nie sprowadzam tu nikogo. Jeśli już młodzi chcą się zabawić, to są restauracj­e jak „Kubuś”, „Jan”, a nie w bloku... (...).

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland