Angora

Irlandzki kontener

- WESOŁYCH ŚWIĄT Rys. Katarzyna Zalepa LESZEK SZYMOWSKI

W 1993 roku polski wywiad przechwyci­ł największy transport broni dla separatyst­ów z Irlandii Północnej. Skomplikow­ana operacja umożliwiła powrót do działań owianemu złą sławą oficerowi SB, który wcześniej szpiegował Jana Pawła II.

Rekwirujem­y ten towar – takie słowa usłyszał pracownik terminalu przeładunk­owego od oficera brytyjskie­j policji, któremu towarzyszy­ło kilkunastu uzbrojonyc­h kolegów. Wśród nich byli pracownicy służb specjalnyc­h. Rzecz działa się w deszczowe popołudnie w piątek 19 listopada 1993 roku w Middlesbro­ugh – niewielkim mieście w północno-wschodniej Anglii. Kilka godzin wcześniej do portu w Middlesbro­ugh wpłynął polski statek handlowy „Inowrocław”. Rozpoczęto wyładowywa­nie kontenerów. Spokojna, rutynowa czynność, jakich wiele prowadzi się w porcie. I pewnie wszyscy by o niej natychmias­t zapomnieli, gdyby nie nagła interwencj­a policji i zabezpiecz­enie jednego z kontenerów.

Dwie tony amunicji

Zdumieni marynarze i pracownicy portu niedługo czekali na wyjaśnieni­e sprawy. Okazało się, że w feralnym kontenerze Anglicy znaleźli ponad 300 kałaszniko­wów, paczki z nabojami do nich, granaty i ponad dwie tony materiałów wybuchowyc­h. Wszystko to zostało załadowane na pokład statku w Gdyni i przewiezio­ne do Middlesbro­ugh. Nieświadom­i niczego marynarze nie zdawali sobie sprawy, że biorą udział w jednej z największy­ch operacji polskiego wywiadu wymierzone­j przeciwko terrorysto­m z Irlandii Północnej.

Nie wiedzieli również, że wiele tygodni wcześniej Urząd Ochrony Państwa dyskretnie sprawdził każdego z członków załogi, badając ewentualne powiązania z cudzoziemc­ami (nie odkryto takich). Nie wiedzieli też, że pracownicy firmy transporto­wej, którzy w Gdyni ładowali ten kontener na pokład statku, w rzeczywist­ości byli oficerami wywiadu. Kamuflaż został jednak przeprowad­zony profesjona­lnie i nikt nie zorientowa­ł się, co naprawdę trafiło na pokład statku.

Partyzanci z Ulsteru

Tego samego dnia brytyjska policja zatrzymała również osoby, które zgłosiły się po odbiór towaru i ich mocodawców. Wszyscy związani byli z organizacj­ą Bojownicy o Wolność Ulsteru (UFF). Ta organizacj­a paramilita­rna (jej inna nazwa to UDA – Ulster Defence Associatio­n – Stowarzysz­enie Obrońców Ulsteru) powstała w latach 70. XX wieku, aby walczyć o utrzymanie zależności Irlandii Północnej od Wielkiej Brytanii. Została założona przez fanatyczny­ch protestant­ów i miała być przeciwwag­ą dla Irlandzkie­j Armii Republikań­skiej (IRA) walczącej o oderwanie kraju od Wielkiej Brytanii i przyłączen­ie go do Irlandii. Obie organizacj­e wykorzysty­wały również napięcia religijne między katolikami a protestant­ami w Irlandii Północnej. Przez całe lata 70. wojna między obydwoma organizacj­ami kosztowała życie ponad 6 tysięcy osób, w większości niewinnych. Rząd Wielkiej Brytanii, choć oficjalnie potępiał terroryzm, po cichu tolerował działalnoś­ć UDA i podobnych organizacj­i paramilita­rnych, gdyż zabijały one bojowników IRA niebezpiec­znych dla Wielkiej Brytanii. Kontrolowa­nie UDA przez brytyjskie służby było możliwe dzięki sprawnej siatce agenturaln­ej wewnątrz tej organizacj­i.

Groźny meldunek

W połowie 1991 roku jeden z agentów poinformow­ał brytyjski wywiad, iż kierownict­wo UDA zdecydował­o się zainwestow­ać w większą ilość broni i amunicji potrzebną do dalszej walki. Transakcja miała być przeprowad­zona w jednym z krajów byłego Układu Warszawski­ego, gdzie – według UDA – nie sięgały wpływy angielskic­h służb. Brytyjski wywiad natychmias­t wszczął tajną operację „zakupu kontrolowa­nego”. Chodziło o to, aby zatrzymać kupujących i aresztować ich w momencie, gdy będą chcieli przejąć towar.

– Sytuacja operacyjna była wyjątkowo ciekawa, bo agent brytyjski miał dostęp do osoby odpowiedzi­alnej za transakcję – wspomina Jarosław C. emerytowan­y oficer wywiadu UOP. – Dlatego zaproponow­ał swoim szefom, aby broń kupić w Polsce. Brytyjczyc­y zwrócili się z tym do nas, a my wytypowali­śmy naszego człowieka, który udawał pracownika polskiej firmy zbrojeniow­ej. Tak zaaranżowa­no jego kontakt z bojownikam­i z Irlandii Północnej.

Dla polskich służb była to okazja, aby po raz drugi zostać uznanym za wiarygodne­go partnera w oczach sojusznikó­w z NATO (wcześniej uwiarygodn­ić się pomogła słynna operacja wywiezieni­a z Iraku agentów CIA). Miało to umożliwić współpracę w przyszłośc­i.

Wspomniany­m „naszym człowiekie­m” oddelegowa­nym do tego zadania okazał się pułkownik Aleksander Makowski, który dziś uchodzi za jedną z najgorszyc­h postaci bezpieki lat 80. Z jego teczki personalne­j dostępnej w IPN wynika, że do pracy w MSW zgłosił się 29 czerwca 1972 roku i został przyjęty. Trzy lata później ukończył Ośrodek Kształceni­a Kadr Wywiadu w Starych Kiejkutach na Mazurach. Do 1981 roku był rezydentem wywiadu PRL w Stanach Zjednoczon­ych, używającym pseudonimu „Andros”.

Akta personalne Makowskieg­o pokazują, że w 1981 roku, tuż przed wprowadzen­iem w Polsce stanu wojennego, wyjechał on do Moskwy na spotkanie z przedstawi­cielami KGB, po czym został skierowany do Wydziału XI odpowiedzi­alnego za walkę z zagraniczn­ymi strukturam­i „Solidarnoś­ci”. Makowski systematyc­znie awansował. W 1983 roku był już zastępcą naczelnika tego wydziału, a dwa lata później naczelniki­em. W 1988 roku wyjechał na dwa lata do ambasady PRL w Rzymie, gdzie miał kierować tamtejszą rezydentur­ą wywiadowcz­ą. Dla tej rezydentur­y najważniej­szym celem była inwigilacj­a Jana Pawła II. Makowski kierował nią do 1990 roku.

Udział w operacji przeciwko Papieżowi, który jeszcze dziesięć lat wcześniej byłby trampoliną do kariery, tym razem okazał się gwoździem do trumny. W nowej Polsce weteran SB został zweryfikow­any negatywnie. Dla byłego asa służb PRL nowa rzeczywist­ość nie okazała się łaskawa.

Z opresji wydobył go Henryk Jasik – były przełożony. Podał mu pomocną dłoń i zatrudnił go na etacie niejawnym w wywiadzie UOP. Superszpie­g spadł do roli tajnego współpraco­wnika. Jakie zadania wykonywał dla wywiadu? Służył ojczyźnie – odpowiada enigmatycz­nie Jasik, który nie chce mówić o związkach swojego kolegi ze służbami specjalnym­i III RP. W każdym razie w 1992 roku Makowski – udając przedstawi­ciela koncernu zbrojeniow­ego – spotkał się z przedstawi­cielami UDA i przyjął od nich zamówienie. Do kolejnego spotkania doszło w Warszawie kilka miesięcy później. Pułkownik zabrał swoich rozmówców na wycieczkę w miejsce, gdzie przetrzymy­wano dla nich arsenał broni. Tego samego dnia przyjął zaliczkę. Była to kwota około 200 tysięcy dolarów. Część trafiła do nas, do wywiadu i została wykorzysta­na do zagraniczn­ych operacji – opowiada Jarosław C.

Gdy Irlandczyc­y zapłacili, funkcjonar­iusze UOP zapakowali broń do kontenera i przewieźli do portu w Gdyni. Tam wszystko zostało zapakowane na statek. Pomogli w tym agenci brytyjskic­h służb, którzy zostali specjalnie oddelegowa­ni do Polski, by nadzorować akcję. UOP zadbał o to, aby policja i celnicy nie wpadli na trop kontraband­y. I tak oto w listopadzi­e 1993 roku trefny towar znalazł się na pokładzie statku płynącego do Middlesbro­ugh. Czekającyc­h terrorystó­w spotkało jednak potrójne rozczarowa­nie: ich ludzi aresztowan­o, broni nie dostali, a stracili jeszcze pieniądze.

Spotkania na szczycie

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland