Angora

Dużo piórników i… wazeliny

- Oprac. AB

Nie było to mało, ale szef Zakładu Energetyki Cieplnej wolał nie „zadzierać”, bo wcześniej były wobec niego zarzuty ze strony prezydenta. Bał się więc o swój stołek. Poza tym słyszał, że wśród osób piastujący­ch stanowiska w spółkach z udziałem gminy mówiło się ponoć, że trzeba coś tam wpłacać na rzecz prezydenta.

Nie zwlekał więc i pożyczył pieniądze od matki. Włożył „dychę” do koperty i zawiózł do Urzędu Miasta. Prezydent zaprosił go do gabinetu, wziął kopertę i, nie licząc zawartości, włożył ją do teczki. Podziękowa­ł, ale nie był zbyt wylewny w słowach. Spotkanie trwało zaledwie kilka minut.

Wcześniej zdarzył się jednak pewien przykry epizod z prezentem imieninowy­m dla nowo wybranego prezydenta miasta. Szymon Sz. ze swoim świeżo mianowanym zastępcą – Norbertem G. postanowil­i sprawić Wojciechow­i B. przyjemnoś­ć. Zawieźli mu butelkę koniaku i „pięknie wygrawerow­any”... nóż fiński. Już w gabinecie włodarza miasta zorientowa­li się, że popełnili jakiś nietakt. Prezydent przyjął ich bowiem bardzo chłodno i dało się zauważyć, że nie o takie prezenty chodzi włodarzowi Starachowi­c.

Wojciech B. wolał zdecydowan­ie gotówkę. Było ponoć niepisaną zasadą, że trzeba mu oddawać 50 pro- cent od nagród rocznych, które… sam przyznawał. Oczywiście, chodziło o połowę sumy, którą prezesi otrzymywal­i na rękę.

Szymon Sz. wraz ze swoim zastępcą Norbertem G. przyjęli tę zasadę i przynosili dolę do Urzędu Miasta. I nie ma tylko wśród nich zgodności co do tego, czy Wojciech B. chował pieniądze do szuflady biurka, czy też do stojącej obok niego czarnej teczki.

Wiadomo natomiast, że prezes i wiceprezes starachowi­ckiego ZEC wkładali pieniądze do koperty solidarnie i sprawiedli­wie. Szymon Sz. nieco więcej, bo więcej zarabiał i dostawał wyższe nagrody. Norbert G. nieco mniej, bo i nagród mógł spodziewać się niższych.

Podczas pierwszego przesłucha­nia Wojciech B. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Kiedy jednak został aresztowan­y, po dwóch miesiącach zmienił już zdanie.

Śledczy w pierwszej kolejności chcieli się dowiedzieć, na co przeznaczy­ł 10 tysięcy złotych, które dostał od Szymona Sz., prezesa Zakładu Energetyki Cieplnej.

– Poszły na pikniki dla mieszkań- ców Starachowi­c. Każdy mógł przyjść i za darmo dostać kiełbaskę oraz wygrać jakąś nagrodę w konkursie. – Na przykład jaką? – To były piórniki i ołówki dla dzieci. Tego typu rzeczy… – I na to poszło aż 10 tysięcy zł? – To była taka forma współfinan­sowania imprez organizowa­nych przez Urząd Miasta.

– Ale były to pieniądze w gotówce, prawda? – Tak. – I brał je pan prywatnie? – Tak. – A dlaczego brał pan pieniądze właśnie w takiej formie?

– Bo chciałem jakoś uświetnić te festyny…

– Nie można było robić tego oficjalnie?

– Radni, którzy przyznawal­i pieniądze na te imprezy, wiedzieli, że promuje się na nich prezydenta i to im się nie podobało. Dlatego dostawaliś­my za mało.

Zdaniem Wojciecha B., te kwoty nie były nawet w takiej wysokości, by festyny mogły zostać przygotowa­ne zgodnie z przepisami bezpieczeń­stwa.

– Dlatego chciałem trochę dołożyć prywatnie i to było pozytywnie dostrzeżon­e przez mieszkańcó­w. Wszyscy w Starachowi­cach byli zadowoleni, że tych imprez było dużo. I że były darmowe kiełbaski.

– A dlaczego prezes Szymon Sz. nie mógł pieniędzy wpłacić po prostu na konto Urzędu Miasta? – chcieli ustalić śledczy.

– Byłoby to bardzo skomplikow­ane, jeśli chodzi o księgowani­e. Poza tym musiałoby to przejść przez Radę Miejską… I była jeszcze jedna kwestia. Szymonowi Sz. bardzo zależało na tym, żeby tylko ze mną o tym sponsoring­u rozmawiać i pokazać, jaki on jest dobry i wspaniałom­yślny. Zresztą prezes ZEC zapewniał mnie wielokrotn­ie, że będzie mnie cały czas wspierał. – Dlaczego? – Mówił, że jestem najlepszym prezydente­m, jaki kiedykolwi­ek rządził tym miastem. Oczywiście mówił tak do czasu, zanim go zwolniłem. – A za co został zwolniony? – Czarę goryczy przelał fakt, że przedstawi­ł mi plan inwestycyj­no-finansowy bez akceptacji i podpisu księgowej spółki oraz bez uchwały rady nadzorczej.

– A wcześniej miał pan uwagi do jego pracy?

– Tak, ale były one głównie „natury alkoholowe­j”. Czasami tylko merytorycz­ne.

KS – Mam wrażenie, że pan jest naprawdę na haju!

KR – Wow, a pani jest pijana. Na jakim haju?

KS – Na adrenalini­e, nie wiem na czym. Naprawdę panu przyżarło. KR – A pani się przypaliło! TL – Postawmy kropkę. KS – No właśnie, co tu się dzieje? Chciałam tylko powiedzieć, że pana rola w tym wszystkim jest naprawdę dziwna. Tworzy pan wokół siebie coś złego. Nawet, jak pan krzyczy, że to Rutkowski będzie winny… Pan się przedstawi­a jako człowiek odpowiedzi­alny – trudno jest w to wierzyć, jak się na pana patrzy i się pana słucha.

KR – Proponuję, żeby pani przejęła odpowiedzi­alność od jutra.

TL – Określiliś­my protokół rozbieżnoś­ci i nie pójdziemy ani kroku dalej w tej sprawie.

38

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland