Angora

Jezus żyje!

- Nr 14 (30 III – 5 IV). Cena 4,90 zł

W lutym 2011 r. w bibliotece publicznej na warszawski­m Mokotowie wpadł mi w łapska „Słownik imion współcześn­ie w Polsce używanych” autorstwa prof. Kazimierza Rymuta. Dzieło to służyło za podkładkę pod paproć, całkiem słusznie zresztą, gdyż rzadko da się spotkać wolumin w tak gustownie zielonej, a jednocześn­ie nieprzemak­alnej okładce.

Gdy już dowiedział­em się, ilu jest w Polsce Michałów, Zygmuntów, Krystyn i Klementyn, i zacząłem kręcić kulki z gili, w oczy rzucił mi się:

– Jezus Maria! – zawołałem. Największy hit marketingo­wy w histo- wałem skontaktow­ać się z autorem, jednak okazało się, że zmarł w 2006 r. Pracownicy Zakładu Onomastyki Polskiej w Instytucie Języka Polskiego PAN, którego profesor był kierowniki­em, bezradnie rozkładali ręce.

Zwyczajowo, gdy chce się odnaleźć miejsce pobytu kogoś, kto wisi nam np. dużą kasę, udać można się w trzy miejsca. Pierwsze to Wydział Spraw Obywatelsk­ich miasta, w którym jegomość powinien być zameldowan­y. Tam trzeba stoczyć batalię z urzędnikam­i zasłaniają­cymi się Ustawą o ochronie danych osobowych. Jako że dawne województw­o legnickie liczyło 11 miast, od razu dałem sobie spokój.

Kolejnym krokiem jest udanie się do MSW, które udziela informacji adresowych ze zbioru PESEL. Do wniosku i 31 zł opłaty skarbowej dołączyć należy rzeczowe uzasadnien­ie potrzeby uzyskania danych. Skoro nie toczyłem z panem Jezusem żadnych sądowych batalii (...), mogłem pocałować ministra w członek.

Gdy zawiodą wszystkie inne środki, z półlitrową butelką wódki udać się należy do znajomego policjanta (...).

(...) Nie zdradzę oczywiście, z jakiej magicznej sztuczki skorzystał, niemniej po kilku dniach zawyrokowa­ł: Jedziesz do Wałcza. Do Jezusa Józefa Zająca (...).

Dwupiętrow­y dom koło jeziora Raduń rzucał się w oczy jaskrawo- zielonym kolorem. Na bramie widniał szyld: „Józef i Tomasz Zając – mechanika samochodow­a”. Podjazd zastawiony był samochodam­i i fiatem cinquecent­o – bo autem tego nazwać przecież nie można.

– Dzień dobry – zagadnąłem ufajdanego smarem jegomościa. – Szukam Józefa Zająca. Pan zapewne jest synem.

– Nie, pracowniki­em. A o co chodzi?

– To dość specyficzn­a sprawa. Przyjechał­em z Warszawy, jestem dziennikar­zem.

– A czego dziennikar­z może chcieć od pana Józefa?! – Wybałuszył oczy.

– Chodzi o imię ojca. To znaczy o imię pana Józefa. O Jezusa.

Dzieje Apostolski­e

Pół godziny spędzone na werandzie z kieliszkie­m w ręku wystarczył­o, by pan Jezus dał się przekonać do rozmowy z gazetą. Nie za darmo, oczywiście, lecz w zamian za podanie wytłuszczo­ną czcionką wiadomej wszystkim wałczanom prawdy, że zakład należący do Zająców jest najlepszy w mieście, ceny są niskie, a robota solidna i terminowa.

Jezus Józef Zając urodził się 25 sierpnia 1925 r. w Ścinawie w rodzinie urzędnika kolejowego i nauczyciel­ki. Oboje byli czystymi jak łza Polakami, co przecież powinno być naturalne dla wszystkich Jezusów – a nie, że tu nagle jakiś Żyd.

Historię swojego imienia pan Jezus opowiadał już tyle razy, że robi to z niechętnym grymasem. Ciąża jego matki Kamili przez prawie 7 miesięcy była zagrożona. Nie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland