Fabryka przyjemności
57
A dyrektor naczelny Andrzej Karbowniczek w 1984 r. w „Życiu Warszawy” obwieścił, że „na świecie panuje teraz rewolucja w dziedzinie produkcji czekolady” oraz że w RFN i Szwecji też tworzy się wyroby czekoladopodobne. Gazeta dodała od siebie, że są one „łatwiej strawne od prawdziwej czekolady”.
Polacy nie uwierzyli. Ale kupowali, bo nic innego nie było.
U kresu PRL, w grudniu 1987 r., tygodnik „Przekrój” postawił fundamentalne pytanie: czy będzie jeszcze czekolada? Stefania Tuszyńska zapewniała: „Będzie na pewno. Na kartki i nawet poza reglamentacją, trochę droższa, po 350 zł za tabliczkę”.
Dziennikarz dopytywał: „Czekolada, czy czekoladopodobna?”.
– Prawdziwe czekolady, które zachowały się w pamięci naszych klientów: „Zamkowa” i „Belwederska”. Opakowanie będzie takie jak dawniej. Piękne, bordowe etykiety z wytłaczanymi napisami. Wytłaczają je Koreańczycy północni, płacimy im w złotówkach – usłyszał.
Po upadku PRL okazało się, że wyroby czekoladopodobne mają fanów. Na internetowym portalu Allegro kolekcjonerzy dają ogłoszenia: Wyrób czekoladopodobny „Popularna Śmietankowa” – trzy opakowania firmy ZPC 22 Lipca d. E. Wedel. Aktualna cena 3 zł.
– Były produkty bardziej i mniej udane. Ale nie mamy czego się wstydzić – uważa dyrektor Szcześniak.
Kapelusz z Teksasu
Po upadku PRL fabryka powróciła do nazwy „E. Wedel” (początkowo z niewielkim dopiskiem „d. 22 Lipca”). Jej prywatyzacja oraz wejście na giełdę stały się symbolami powrotu kapitalizmu.
W 1991 r. minister prywatyzacji Janusz Lewandowski sprzedał Wedla amerykańskiemu koncernowi Pepsi Co. „Gazeta Wyborcza” relacjonowała: „Każdy pracownik kwitował na liście imiennej odbiór papierowej torby z napisem Pepsi Co, długopisu firmowego i puszki pepsi. Prezes z Teksasu podarował prezesowi wedlowskiemu kowbojski kapelusz. – Witamy w rodzinie – powiedział”.
Ale prywatyzacja Wedla jest uważana za mocno kontrowersyjną. Dlatego że zignorowano 10 spadkobierców Jana Wedla, a fabrykę sprzedano koncernowi Pepsi Co, którego nie interesowały słodycze ani czekolada.
Spadkobiercy Wedla wygrali proces o prawo do posługiwania się jego nazwiskiem. Sąd Najwyższy odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia, ale Pepsi Co wolał zawrzeć z nimi ugodę i słono im zapłacić.
Amerykanie zakupili Wedla wyłącznie dlatego, że potrzebowali jego sieci dystrybucyjnej, by wprowadzić na nasz rynek chipsy oraz chrupki. Gdy je wprowadzili, wybudowali ich fabrykę w Grodzisku Mazowieckim. Wedla pokawałkowali i pozbyli się z zyskiem. W 1991 r. za 40 proc. akcji Wedla zapłacili 25 mln dolarów. W 1998 r. za samą fabrykę czekolady na Pradze, przy której pozostała nazwa E. Wedel, wzięli 76,5 mln dolarów. Osobno sprzedali pozostałe filie (wśród nich fabrykę „Delicji”).
Dyrektor Szcześniak o prywatyzacji z 1991 r. wypowiada się dyplomatycznie:
– Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Wedla, gdyby jej nie było. Oczywiście wolelibyśmy mieć te części firmy, które straciliśmy. Ale na to już nie mamy wpływu.
Fabrykę czekolady odkupiła brytyjska firma Cadbury. Nikt nie przewidywał, że w 2010 r. sama stanie się ofiarą przejęcia. Wykupił ją Kraft Foods, gigant spożywczy z USA, który produkuje czekolady „Milka” oraz „Alpejskie Mleczko” – wyrób, który przypomina „Ptasie Mleczko”. Gdyby wraz z Cadbury przejął Wedla, powstałby w Polsce czekoladowy monopol. Tak uznała Komisja Europejska i postawiła warunek: jeśli Kraft chce przejąć Cadbury, musi pozbyć się Wedla.
Pawełek będzie na Euro
W 2010 r. Wedel po raz kolejny zmienił właściciela. Tym razem kupiła go japońsko-koreańska Grupa Lotte. Ma siedzibę w Tokio i jest największym w Azji producentem gumy do żucia.
– Polska będzie pełnić dla nas funkcję centrum ekspansji na Europę – ogłosił Takayuki Tsukuda, dyrektor generalny Lotte.
– Bycie częścią globalnego koncernu bardzo pomaga – potwierdza dyrektor Szcześniak.
Lotte kupił działkę w Świdnicy pod budowę nowej fabryki. A Wedel zaczął wydawać coraz więcej na reklamę słodyczy. Został narodowym sponsorem Euro 2012.
– „Pawełek” będzie oficjalnym batonem Euro – szczyci się dyrektor Szcześniak.
„Pawełek” pochodzi z PRL-U. Wymyślono go w 1982 r., w czasach największego kryzysu. Przetrwał i skutecznie rywalizuje z „Marsem”, osławionym konkurentem z zagranicy.
Wedel w Polsce wciąż wyprzedza konkurentów. „Lubię Wedla” zadeklarowało ćwierć miliona internautów na Facebooku. Dyrektor Szcześniak komentuje: – Ludzie lubią nas, bo pamiętają Jana Wedla i to, że był dobrym człowiekiem. Produkował czekoladę, by sprawiać im przyjemność.