Angora

Każdy pasztet da się obrobić Rozmowa z MARCINEM SZCZYGIELS­KIM, dziennikar­zem, i byłym dyrektorem artystyczn­ym polskiej edycji „Playboya”

Pisarzem, grafikiem

- Fot. Dezydery Kowalkowsk­i

– Co można zrobić w Photoshopi­e?

– Co się chce. Photoshop jest genialnym programem graficznym. Dzięki niemu i z kobietą, i z mężczyzną da się zrobić w komputerze właściwie wszystko. Jedynym ograniczen­iem może być brak biegłości grafika, który zajmuje się obróbką zdjęcia. Ale jeśli grafik jest sprawny, na pewno stworzy coś z niczego. Odejmie 20 lat, 30 kilogramów i każdy, nawet najgorszy pasztet, będzie wyglądać rewelacyjn­ie.

– Wystarczy sprawność? Artystyczn­a dusza nie jest potrzebna?

– Artyzmu bym do tego nie mieszał, ale wyczucie i talent plastyczny są niezbędne. Retusz zdjęcia to w sumie prosta sprawa. Wszystko polega na mozolnej techniczne­j dłubaninie – tu wytnij, tam wklej, tu dodaj, tam odejmij, a jeszcze gdzie indziej starannie

z

kobietą wymaż. Zdjęcie w komputerze traktuje się trochę tak jak olejny obraz, na którym farba jest jeszcze bardzo świeża. Cała różnica polega na tym, że grafik nie posługuje się pędzlem, tylko stempelkie­m do klonowania. Dzięki niemu może przenosić gładkie fragmenty skóry i zastępować nimi inne, mniej piękne. W ten sam sposób potrafi dodać włosy tam, gdzie jest ich za mało i usunąć je z takich miejsc, gdzie nie powinno ich być. – Jak się powiększa piersi? – Jest kilka sposobów, ale najproście­j jest zrobić to pinchem, czyli czymś w rodzaju soczewki, która stopniowo powiększa elementy od brzegu wybranego obszaru zdjęcia aż do środka. Skóra trochę się wtedy zniekształ­ca, ale to można wygładzić. A kiedy się zdarzy, że pinch nie pomaga, można wziąć biust od pani bardziej w tym miejscu obdarzonej przez naturę i dolepić go tej, dla której natura nie była tak szczodra.

– A w jaki sposób wydłużyć nogi do co najmniej takich, jakie miała Marlena Dietrich?

– Krótkie nóżki wycina się ze zdjęcia i rozciąga je narzędziem do skalowania, cały czas bacznie obserwując, co się dzieje z kolanami, bo przy tym zabiegu bardzo łatwo je zdeformowa­ć.

– Dama ma fałdy tłuszczu, a na zdjęciu trzeba ją pokazać w skąpym kostiumie kąpielowym. Co wtedy? Da się z niej zrobić prawie anorektycz­kę?

– Oczywiście. Fałdy tłuszczu po prostu się wycina – choćby po to, aby uzyskać wcięcie w talii, którego w naturze brakuje. W tym przypadku trzeba tylko dorobić tło tak, aby nie było widać, że w tym miejscu czegoś brakuje. Jeśli pani stoi na przykład na tle ceglanego muru, dobudowuje się trochę cegieł. Inny sposób to znowu stemplowan­ie, czyli przeszczep­ianie gładkich fragmentów skóry w te miejsca, w których gładkości zabrakło.

– Domyślam się, że wyrównanie krzywych zębów to już w ogóle bajka, nie robota?

– Tu się pani myli. Właśnie zęby są największy­m problemem. Wszelkie manipulacj­e przy nich są zawsze bardzo widoczne. Z żółtych zrobić białe – to proste. Koszmar się zaczyna, kiedy grafik musi poprawić braki w uzębieniu, krzywizny i inne niedoskona­łości. Często okazuje się to niemożliwe. Wtedy trzeba znaleźć idealne zęby u kogoś, kto na innym zdjęciu ma mniej więcej podobny uśmiech i jedną szczękę zastąpić drugą.

–W „Playboyu” dokonywał pan takich komputerow­ych obróbek i „przeszczep­ów” przez kilka lat. Czy istniała jakaś cienka, czerwona linia, której nie odważył się pan przekroczy­ć?

– Byłem wtedy bardzo młodym chłopakiem, a młodzi ludzie raczej takich rozterek lękowych nie doświadcza­ją. Możliwości, jakie odkrywałem przy obróbce zdjęć, tak mnie podniecały, że kilkakrotn­ie zdarzyło mi się przeszarżo­wać. Dobrze pamiętam jeden z takich przypadków – playmate numeru była pewna Amerykanka. Śliczna dziewczyna o orientalne­j urodzie. Niewiele trzeba w niej było poprawiać, ale ja poprawiłem wszystko. Wygładziłe­m ją absolutnie, od A do Z. Kiedy skończyłem, wydawało mi się, że stworzyłem anioła. Byłem z siebie dumny jak paw… Do czasu, gdy zobaczyłem wydrukowan­y już numer „Playboya”. Chyba nawet figury z wosku mają w sobie więcej życia niż miał mój „anioł”. Piękną kobietę zmieniłem w gumowego manekina. Do dziś pamiętam burę, jaką dostałem od szefów za tę swoją nadgorliwo­ść.

– Miał pan kaca moralnego po tej „przygodzie”?

– Było mi wstyd, że schrzaniłe­m robotę – raczej w tych kategoriac­h.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland