Komu i co zwracać?
W wywiadzie „Polacy, oddajcie nam swoje domy” Pani posłanka Dorota Arciszewska-mielewczyk, prezes Powiernictwa Polskiego (ANGORA nr 10) w sposób tendencyjny przedstawia społeczeństwo niemieckie, usiłując uświadomić Polakom niebezpieczeństwa płynące z Zachodu. Pytam, dlaczego szuka się niebezpieczeństwa za granicą, skoro istnieje ono w granicach własnego kraju, a które jest hołubione i pasione często ostatnim groszem niestety ślepo wierzącej biedoty. Pragnę zwrócić uwagę Pani poseł, iż historia jest zagmatwana, a wędrówki ludów miały i mają miejsce do dziś. Granice państw są zmienne.
Ludność niemiecka zamieszkiwała od wieków ziemie, które dopiero od 1945 roku zostały dołączone do Polski, dorabiając się majątków dzięki swojej pracy, przekazując je z pokolenia na pokolenie. I chyba zrozumiałe jest, że utrata dorobku rodów tam zamieszkałych wzbudza emocje. Zrozumiałe jest również i to, że Polacy przejmując je, czują się pełnoprawnymi właścicielami. Jednakże oprócz aspektu odszkodowania najeźdźcy jako państwa dla państwa i poszkodowanego jednocześnie, istnieje jeszcze inny aspekt. Najczęściej za popełnione przestępstwa winę ponosiła ludność cywilna niepopierająca zbrodniczej polityki hitlerowskiej, więc jednoznaczne werdykty w sprawie tego rodzaju są niezwykle skomplikowane (...).
W wywiadzie poruszono rzekome antypolskie wystąpienia polityków niemieckich. W związku z tym informuję, iż mieszkając 23 lata w Niemczech, nie zetknęłam się z takim zjawiskiem, nawet po ośmieszających Polskę, żenujących zachowaniach polityków polskich na arenie międzynarodowej przed 2010 rokiem.
Na pewno istnieją stacje zajmujące się sianiem szowinizmu i jak ktoś chce, to oczywiście, znajdzie. Ale dlaczego nie mówi się o programach emitowanych w ARD, ZDF, WDR 3sat, czyli najważniejszych, emitujących bardzo często filmy dokumentalne o okrucieństwie II wojny i nazizmu? I jak na takim gruncie można zbudować mit, że to Niemcy byli ofiarami? Przynajmniej normalny odbiorca się na to nie nabierze, a garstka oszołomów znajdzie się wszędzie. A na temat dyskryminacji mniejszości tureckiej czy arabskiej mogę tylko poinformować, że będąc pracownicą bardzo dużej firmy, otrzymałam, tak jak i tysiące tam zatrudnionych, ulotkę o „nakazie” tolerancji ze względu na: pochodzenie, narodowość, płeć, orientację seksualną, przynależność do religii, kolor skóry. Czy w Polsce jest to możliwe?
A niechęć do ludności muzułmańskiej wynika z faktu, iż najczęściej ludność ta, emigrując z najbiedniejszych zakątków krajów muzułmańskich, ostentacyjnie manifestuje swoją odrębność kulturową, nie integrując się w społeczeństwie, nie ucząc się języka, nie rezygnując z archaicznych nakazów Koranu, roli kobiety w życiu społecznym, co stwarza mnóstwo problemów w asymilacji w cywilizowanym świecie, a jednocześnie korzystają z wszelkich przywilejów, przede wszystkim pieniężnych. Jednakże mniejszości w Polsce, takie jak: Żydzi, Rosjanie, Romowie, Ukraińcy, którzy według badań najbardziej narażeni są na nietolerancję, mogą im pozazdrościć statusu społecznego. I o czym my mówimy?
W jednym muszę się zgodzić z Panią D. Arciszewską-mielewczyk, że „(...) niemiecka polityka w przeciwieństwie do naszej jest i zawsze była planowana z wyprzedzeniem (...)”. Dlatego w Niemczech jest tak jak jest, a w Polsce...
Z poważaniem