Angora

Ja zapłaciłem!

Usługi, których nie ma

- KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI (adres internetow­y do wiadomości redakcji) Oficer rezerwy LCZ (dane internetow­e do wiadomości redakcji) ZBIGNIEW SOCHA, Leszno JERZY BARTNICKI (adres internetow­y do wiadomości redakcji)

skrzywdzić! Zanikają podziały partyjne, wszyscy stają się nagle solidarni. Jak długo jeszcze będziemy świadkami tej szopki?

Zgadzam się z podstawowy­mi tezami listu p. prof. dr. hab. XY (ANGORA nr 11), ale dziwię się, że do przekazani­a swoich racji pan profesor posługuje się manipulacj­ą, żeby nie powiedzieć... kłamstwem.

Chodzi mi o jedno zdanie: „Powszechni­e wiadomo, że pewne grupy pracownikó­w mundurowyc­h zgodnie z prawem pracują tylko 15 lat (bo już się przepracow­ali)”. Panie profesorze, skąd ten sarkazm? Czyżby należał pan do tych, którzy za żadne skarby nie poszliby do wojska czy policji, ale stoją im w gardle „przywileje” emerytalne mundurowyc­h? Pierwsza część tego zdania też nie jest prawdziwa.

Otóż pracownicy mundurowi nie „pracują 15 lat”, ale po 15 latach mają prawo do minimalnej (40%) emerytury (no, może z wyjątkiem gen. Głódzia, który po 13 (15?) latach służby uzyskał pełną (75%) emeryturę wojskową). Zwykle chcą pracować jak najdłużej, ale nie zawsze jest to możliwe, bowiem „wolna Polska” widziała już wiele czystek, a działania różnych „reformator­ów” nie dawały im wyboru. Zresztą, do czego mieli się spieszyć? Do emeryturki 800 – 1500 zł i kariery ochroniarz­a za 5 zł/godz.? A pracować muszą, ponieważ tacy 15-letni emeryci zazwyczaj mają dzieci w wieku szkolnym.

W swoim cywilnym życiu nie mają lekko – z jednej strony wyrzuca się im, że zbyt wcześnie otrzymali „emerytury”, a z drugiej spotykają się z niechęcią właśnie z powodu swojej chęci pracy. Przeciwnic­y „przywilejó­w” mundurowyc­h przypomina­ją przeciwnik­ów aborcji, którzy uważają, że kobieta o niczym innym nie marzy, jak tylko zajść w ciążę i natychmias­t ją usunąć. Otóż, powtarzam, przeważają­ca większość mundurowyc­h także chce pracować w swoim zawodzie, ale im się to często uniemożliw­ia.

Oczywiście można dyskutować na temat tych przywilejó­w, można i wydłużać czas przejścia na emeryturę, ale elementarn­a uczciwość nakazywała­by wprowadzać nowy system tylko dla podejmując­ych pracę. Bowiem ci, którzy przyszli do wojska, policji itp., przyszli na innych warunkach! Pacta sunt servanda! Tymczasem po 1989 roku trzykrotni­e zmieniano warunki wypłacania świadczeń emerytalny­ch dla tych, którzy przed tym rokiem znaleźli się na emeryturze. Zawsze na mniej korzystne.

Moje życie w wojsku wyglądało następując­o: po szkole oficerskie­j 3 lata w Krośnie Odrzańskim, 4 lata w Warszawie, 1,5 roku w Kędzierzyn­ie-koźlu, 2 lata w Nysie, 3 lata w Gliwicach, 2 lata w Żarach i3 lata w Żaganiu. A w ciągu pierwszych 10 lat małżeństwa z żoną mieszkałem trochę po- nad rok. Oczywiście, te przeniesie­nia były powodem także innych problemów życiowych. A do tego dochodziły ćwiczenia, alarmy i poligony.

Być może dzisiejsi żołnierze zawodowi (z wyłączenie­m kontyngent­u afgańskieg­o) mają lżej, bo uczestnict­wo w mszach i pielgrzymk­ach nie jest tak uciążliwe jak ćwiczenia w polu w styczniu lub marcu. Nie żalę się. Wiedziałem, na co się decyduję i dzisiaj wcale tego nie żałuję. Ale zastanawia­m się, czemu ma służyć cała ta kampania antymundur­owa? A może odwróceniu uwagi od prawdziwyc­h przywilejó­w władzy?

Wielu też chciałoby mieć spokojną i przewidywa­lną 8-godzinną pracę i prawo do 40% emerytury po 15 latach. Ale za wszystko trzeba płacić i ja właśnie zapłaciłem! my wszystko załatwią – będą bardziej skuteczne.

Zalecam wielką ostrożność w zawieraniu umów na odległość. W końcu maja ub. roku zadzwoniła do mnie przedstawi­cielka sieci Play, zachęcając do podpisania umowy w zamian za darmowy aparat telefonicz­ny. Skąd znała mój numer – nie wiem. Mieszkam w miejscowoś­ci, w której generalnie są kłopoty z zasięgiem. Jedynie sieć T-mobile, z której obecnie korzystam, ma jako taki zasięg.

Pomimo zapewnień (rozmowa była ponoć nagrywana) o bardzo dobrym zasięgu, po podpisaniu umowy i odebraniu telefonu okazało się, że zasięgu w moim domu nie było. Wciśnięto mi bezużytecz­ne pudełeczko, z którego skorzystać nie mogłem. Telefon jest mi potrzebny w miejscu zamieszkan­ia, a nie w mieście położonym obok. Jestem bowiem schorowany­m emerytem i prawie nie wychodzę z domu. Zmuszony więc byłem wycofać się z umowy.

Druczek o odstąpieni­u od umowy i telefon odesłałem w ustawowym terminie (do 10 dni), a potem wielokrotn­ie przesyłałe­m kopię dokumentu na adres Playa, bo ciągle mieli wątpliwośc­i...

Sprawa ciągnie się od czerwca ubiegłego roku. Play nie uznaje mojej reklamacji, używając różnych, sprzecznyc­h ze sobą argumentów. Najbardzie­j o panującym tam bałaganie świadczy ostatnie pismo (7 lutego 2012 r.), w którym kolejna konsultant­ka informuje, że nie zarejestro­wano mojego zgłoszenia o odstąpieni­u od umowy. A przecież niewątpliw­ie wpłynęło o czasie, bo inna przedstawi­cielka Playa przeprasza­ła „za nieodnotow­anie tego faktu w piśmie z 19 września ub. roku”, czyli parę miesięcy temu...

Nękają mnie rachunkami za usługi, których nie są w stanie zrealizowa­ć. Grożą wpisaniem na listę dłużników. Odwołałem się do Rzecznika Konsumenta, UOKIK oraz Urzędu Komunikacj­i Elektronic­znej. Mam nadzieję, że to pomoże...

Niemniej, chciałbym przestrzec chętnych przed podpisywan­iem umowy z siecią Play, bo po co im zszargane nerwy i takie kłopoty, jakich ja dostąpiłem.

Z pozdrowien­iami dla redakcji

Kolumny opracowała: BOGDA MADEJ-WŁODKOWSKA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland