Apoteoza kapowania
Anglik czy Niemiec we krwi ma poczucie obowiązku doniesienia policjantowi o zaobserwowanym przypadku łamania prawa. W Polsce to nie przejdzie. Dziesiątki, a nawet setki lat spędzone pod zaborami, okupacjami i ustrojami politycznymi, które – jak to się mówi – słusznie minęły, zaszczepiły w nas wstręt przed donoszeniem. Wszelkie nawet najbardziej niewinne kontakty z przedstawicielem aparatu ścigania oceniane są jako kapowanie, donoszenie, kolaboracja i wszelkimi sposobami piętnowane przez otoczenie.
Bardzo więc mnie zaskoczyła reklama w TV, w trakcie której widzimy, jak szef musztruje swoją pracownicę, grożąc jej wręcz, że może stracić pracę. Na tym etapie to jeszcze nic takiego zaskakującego, ale po chwili głos zza ekranu podpowiadający, by donieść na szefa, jeśli w firmie używane są nielegalne programy komputerowe po prostu powala na kolana. A jeszcze to spojrzenie musztrowanej pracownicy i jej złośliwy uśmieszek... Z całego tego przekazu można wyciągnąć tylko jeden wniosek: Jeśli szef jest „ludzki pan”, firma może spokojnie używać pirackiego oprogramowania. Ale jeśli szef jest mendą, to używanie piratów jest be. Reasumując: Szef opieprzył – zakapuj go.
Już widzę, jak szefowie polskich firm z dnia na dzień albo zmieniają oprogramowania w komputerach na legalne, albo zmieniają swój stosunek do pracowników na bardziej ludzki. Prawdę mówiąc, w pierwszym przypadku będzie mógł bez obaw znęcać się nad podwładnymi, aw drugim spokojnie będzie piratował. Co jest lepsze i dla kogo? I po co ten szum medialny na temat porozumienia ACTA? Całe to porozumienie jest nam absolutnie niepotrzebne. Takie rekla-