Nowe życie z nową twarzą USA
Gdy Richard Lee Norris ledwie otworzył oczy po 36-godzinnej operacji, która miała dać mu nową twarz, natychmiast poprosił o lustro.
To naturalna reakcja człowieka, który od 1997 roku był praktycznie wykluczony z życia społeczności, po tym jak postrzelił się w twarz. Jak przypomnieli lekarze z Uniwersytetu Maryland – stracił nos, podbródek, usta i zęby. Przeprowadzony u 37-latka z Hillsville (Wirginia) zabieg jest najbardziej rozległą transplantacją twarzy w historii medycyny. Norris ponownie uczy się mówić i nie potrafi jeszcze wyrazić słowami swego zachwytu – lekarze mu pomogli.
Dr Thomas M. Scalea – szef programu urazowego Akademii Medycznej Uniwersytetu Maryland i główny lekarz w ośrodku leczenia urazów, gdzie dwa tygodnie temu dokonano przeszczepu – mówi, że jeden z chirurgów ciągle powtarzał „Super!”, patrząc na efekt operacji. Scalea zajmuje się najstraszniejszymi obrażeniami, a wynik operacji określił jako „nadzwyczajny”. Doliczył się 150 lekarzy, pielęgniarek i innych specjalistów, którzy przyczynili się do poprawy stanu Norrisa. Już sześć dni po operacji Norris umiał powiedzieć kilka słów, mógł się golić i myć zęby. Zaczął odzyskiwać czucie w twarzy. Skórę przeszczepiono na głowie aż po kark, poza tym dokonano transplantacji szczęki, zębów, języka oraz mięśni i tkanek. Dawca musiał mieć nie tylko tę samą co on grupę krwi, ale też kolor skóry i strukturę kości.
Zanim w 2005 roku Norris przybył do Maryland, był bezrobotny i mieszkał razem z rodzicami. – Wcześniej przeszedł 12 operacji, ale żadna z nich nie przywróciła go do życia społecznego – tłumaczy dr Eduardo D. Rodriguez, profesor chirurgii Akademii Medycznej w Maryland oraz szef oddziału chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i twarzowo-szczękowej w ośrodku leczenia urazów. W Maryland od 10 lat pracowano nad metodami transplantacji twarzy, udoskonalając sposób przyłączania pobranych od dawcy tkanek, mięśni, skóry i kości, a tym samym zwiększając szanse przyjęcia przeszczepu przez biorcę.
Instytut Badawczy Marynarki Wojennej przyznał na te prace 13 mln dolarów. Granty wspierały badania, mogące pomóc żołnierzom z ranami postrzałowymi. Być może kiedyś właśnie w Maryland weterani będą poddawani transplantacjom. – Naszym celem jest nie tylko przywrócić twarzy jej funkcje, ale też osiągnąć rezultaty satysfakcjonujące pod względem estetycznym – podkreśla Rodriguez, kierujący zespołem chirurgów operatorów.
Szpital nie zdradził szczegółów, dotyczących fatalnego postrzelenia, ale podczas konferencji prasowej lekarze i pracownicy uniwersytetu zaprezentowali serię zdjęć, dokumentujących transformację Norrisa. Pokazano zdjęcia wykonane przed zabiegiem i po zabiegu: fotografię z balu maturalnego, zdjęcie po wypadku, na którym Norris wydaje się nie mieć podbródka, a jego nos jest zgruchotany, oraz portret po operacji, na którym wygląda prawie normalnie, jest jedynie opuchnięty po interwencji chirurgicznej.
Rysy twarzy Norrisa wydają się łączyć w sobie jego własne cechy oraz wygląd dawcy, z którego rodziną – jak informuje Rodriguez – nigdy się nie spotkał. Fundacja Living Legacy z Maryland, zajmująca się pozyskiwaniem organów dla osób oczekujących na przeszczep, nie zdradziła nazwiska dawcy. Ten sam dawca zapewnił pięć ratujących życie organów pięciu innym osobom, z których cztery zostały poddane zabiegom w Maryland.
Na całym świecie już 22 osoby przeszły operację przeszczepu twarzy, odkąd siedem lat temu we Francji dokonano pierwszego zabiegu tego rodzaju. Maryland to duży ośrodek transplantologiczny, ale twarz przeszczepiono tu po raz pierwszy. – Le- karze pracowali nad udoskonaleniem procedury przeszczepów, aby w jak największym stopniu zapobiegać ich odrzuceniu – mówi dr Stephen T. Bartlett, szef oddziału chirurgii Uniwersytetu Maryland. Zwykle pacjenci muszą przez resztę życia pić złożoną z trzech leków mieszankę, zapobiegającą odrzuceniu przeszczepu.
Pięć lat temu w wielu przypadkach przeszczepów nerek i trzustki lekarze z ośrodka zaczęli stosować mieszankę dwuskładnikową. Jak tłumaczą chirurdzy, Norris też ją otrzyma jako pierwszy pacjent, który przeszedł transplantację twarzy. Leki ograniczają działanie systemu odpornościowego, sprawiając, że pacjent jest bardziej narażony na infekcje. Mniejsza ilość specyfiku powinna ograniczyć to niepożądane działanie. Lekarze mają nadzieję ograniczyć w późniejszym czasie dawkę leków.
Obecnie chirurdzy zastanawiają się, czy wraz z innymi organami nie należałoby dokonywać przeszczepu jednej z kości żeber. Dr E. Albert Reece, wiceprezes ds. medycznych w Maryland i dziekan Akademii Medycznej, przyznaje, że pragnie promować tego rodzaju badania, bo transplantolodzy mogą w praktyce wykorzystywać ich wyniki. – To ma wpływ na życie i samopoczucie pacjentów, którzy wcześniej nie mieli żadnej nadziei – mówi o przeszczepie twarzy. – Pierwszych kilka transplantacji twarzy ograniczało się do skóry i tkanki podskórnej. W 2008 roku zespół z kliniki w Cleveland przeprowadził operację przeszczepu twarzy i kości szczęki – przypomina dr Chad R. Gordon, który uczestniczył w tamtym zabiegu.
Lekarze ze Szpitala Hopkinsa liczą, że uda im się ograniczyć liczbę leków podawanych po przeszczepach do jednego – także dzięki wykorzystaniu szpiku dawcy, jak zaznacza Gordon, profesor chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej na Uniwersytecie Johna Hopkinsa i dyrektor prowadzonego w tamtejszej klinice programu transplantacji czaszkowo-twarzowo-szczękowej.
Dzięki temu pacjenci będą mieli więcej sił odpornościowych do zwalczania zarazków, które mogłyby przyczynić się do ich choroby bądź śmierci. Dotąd zmarły dwie z 22 osób, które przeszły operację przeszczepu twarzy – jedna z powodu infekcji, jak informuje Gordon. Prawie wszyscy jednak w jakimś momencie musieli zmierzyć się z zagrożeniem odrzucenia przeszczepu. Zazwyczaj pacjent ma dwa lub trzy takie epizody w ciągu pierwszego roku po operacji, a ryzyko pozostaje zawsze. Gordon jest zdania, że w końcu uda się je wyeliminować. – Weźmy huśtawkę – mówi – z jednej strony siedzi pacjent, którego organizm odrzuca wszystko, łącznie z nową twarzą. Po drugiej stronie jest pacjent, którego organizm nie odrzuca absolutnie nic, łącznie z tak powszechnymi niedyspozycjami jak przeziębienie czy grypa. Musimy się znaleźć pośrodku tej huśtawki.
Norris nie wykazuje dotąd oznak odrzucenia przeszczepu, ale lekarze będą go obserwować. Spodziewają się, że za kilka tygodni opuści szpital, a w Baltimore ma pozostać przez trzy miesiące. Chirurdzy sądzą, że w przyszłości Norris może potrzebować co najwyżej drobnej korekty plastycznej. Bartlett uważa, że pacjent niebawem będzie „całkiem przystojny”. (as)