Komu w drogę…
madzonych tłumów. Jeszcze innego dnia będzie to Carro Alegórico, alegoryczne przedstawienie wysławiające piękno i bogactwo La Palmy. Wszyscy jednak czekają na tę jedną noc, gdy wyspa, raz na pięć lat, staje się bezsprzecznie królestwem tańczących krasnali.
Historia tego jedynego w swoim rodzaju numeru jest owiana tajemnicą. Ponoć po raz pierwszy wykonano go na La Palmie, by uczcić koronację królowej hiszpańskiej Izabeli II w 1833 roku. Od połowy lat sześćdziesiątych XIX stulecia taniec ten staje się już nieodzowną częścią obchodów ku czci patronki wyspy. Nie licząc pewnych modyfikacji (m.in. w stroju), taniec krasnali wygląda dziś właściwie tak samo jak przed ponad wiekiem. Przez dekady główną jego estradą były place i ulice Santa Cruz. Od pewnego czasu, w związku z ogromnym zainteresowaniem widzów, wykonywany jest najpierw na specjalnie przygotowanej scenie, jednak później krasnale, tak jak dawniej, wychodzą tańczyć na ulice miasta.
Taniec składa się z dwóch zasadniczych części rozdzielonych kluczowym dla całego numeru momentem transformacji odbywającej się w specjalnie do tego celu skonstruowanej chatce namiocie. Rozpoczyna go część wolniejsza, dostojniejsza, podczas której tancerze wcielają się w rolę co pięć lat inną – kardynałów, wikingów, średniowiecznych żaków czy starożytnych Rzymian. Opierając się na długich laskach i charakterystycznie kołysząc się, tańczą powoli drobnymi kroczkami do słów pieśni wychwalającej Maryję. W tej części nie ma nic dziwnego, może poza zakrywającymi kompletnie ciała przydługimi strojami i nieco nienaturalnym sposobem poruszania się. Po kilku minutach tancerze powoli zmierzają w dwóch rzędach w stronę chatki namiotu, w którym na chwilę znikają. Zaczyna się magiczna transformacja.
W tym momencie orkiestra gwałtownie przyspiesza i zaczyna grać znane każdemu mieszkańcowi La Palmy nuty skocznej polki. Na tę chwilę czekają wszyscy długie pięć lat. Z namiotu wychyla się nieśmiało ogromny trójkątny kapelusz, po czym pojawia się pierwszy krasnal. Za nim drugi, trzeci, czwarty, piąty i szósty… i tak aż do dwudziestego czwartego. Wszyscy mają czarne kapelusze w kształcie pieroga, wszyscy mają ogromne, śmiejące się twarze z papier mâché, wszyscy mają krótkie nóżki obute w czarne trzewiki oraz równie krótkie rączki, kołyszące się bezwładnie w rytm polki. Wszyscy radośnie podskakują, tańcząc w takt coraz szybszej muzyki. Od czasu do czasu jeden albo drugi zbliży się do publiczności i zacznie wymierzać na prawo i lewo udawane kopniaki, sprawiając szczególną radość dzieciarni, która tra- dycyjnie już zajmuje uprzywilejowane miejsce najbliżej krasnali.
Wreszcie numer zbliża się ku końcowi. Krasnale powracają pojedynczo do namiotu, a kiedy ostatni z nich w nim zniknie, muzyka cichnie. Z drugiej strony wychodzą charakterystycznym, chwiejnym kroczkiem zmęczeni i spoceni tancerze, w sięgających ziemi strojach, otrzymując od wszystkich zasłużone brawa. W ciągu tej jednej, wyjątkowej nocy krasnale tańczą nawet i piętnaście razy, kończąc o świcie na leżącym na północnym skraju miasta placu Alameda. Tancerze, którzy tracą w ciągu tych kilkunastu godzin dobrych parę kilogramów wagi, by znieść tak ogromny wysiłek, długie miesiące wcześniej intensywnie trenują.
Palmeros zazdrośnie strzegą wszelkich tajemnic związanych z tańcem krasnali, a zwłaszcza sekretu magicznej transformacji, i bardzo niechętnie wyjawiają je obcym. Przez szacunek i sympatię dla nich niech zatem ten sekret nadal nim pozostanie, a zaciekawionych czytelników zachęcam do odwiedzenia wyspy w lipcu 2015 roku. Kto wie, może co bardziej spostrzegawczy obserwator sam odgadnie tajemnicę tańca krasnali?
Rzeczywistą kulminacją obchodów jest jednak nie Danza de los Enanos, ale samo sprowadzenie figury Matki Boskiej Śnieżnej, które kończy tzw. Wielki Tydzień. Odbywa się ono w niedzielę dwa tygodnie po romeríi. W uroczystej procesji, w specjalnej lektyce, patronka wyspy niesiona jest tą samą drogą co wcześniej jej tron. Zatrzymuje się na chwilę w połowie drogi, pomiędzy starym fortem obronnym a zbudowaną na lądzie repliką statku z czasów epoki wielkich odkryć. Tam ma miejsce symboliczny dialog połączony z salwą z dział, po czym pochód – niczym już niezakłócony – zmierza na plac Hiszpański, gdzie pomiędzy ratuszem a kościołem Najświętszego Zbawiciela na cześć figury śpiewana jest pieśń pochwalna. Następnie w towarzystwie odświętnie ubranych lokalnych polityków i znakomitości wnoszona jest do kościoła, gdzie pozostanie przez kolejne dwa tygodnie. Piątego sierpnia Śnieżna Madonna wraca na kolejne pięć lat do swojego górskiego sanktuarium na obrzeżach Santa Cruz. La Palma w następnych tygodniach powoli powróci do normalności, do swojego sennego, leniwego rytmu.
Koniec jednej fiesty jest jednocześnie początkiem oczekiwania i przygotowań do kolejnej; nie bez powodu sami mieszkańcy wyspy przyznają, że życie tam toczy się w cyklu pięcioletnim.
Już raz omawiałem w tym miejscu tę ciekawą publikację krajoznawczą, adresowaną do weekendowych turystów, pragnących poznać swoją bliższą (i dalszą) okolicę. W księgarniach pojawiło się już 3. wydanie tego świetnie zredagowanego przewodnika, który pragniemy polecić… każdemu. Przesądza o tym merytoryczna treść oraz edytorska szata sprawiające, że książka ma nie tylko doskonałe walory użytkowe, ale jest też sama w sobie piękną edycją, wyposażoną w ponad 600 fotografii, ramki z ciekawostkami, schematy, plany miast, mapy oraz tabele z praktycznymi poradami.
Przewodnik ukazuje Polskę w 101 odsłonach, bo na tyle propozycji poznawczych podzielono kraj. Nadto, to są właśnie walory uaktualnienia; zaproponowano osiem wycieczek tematycznych, podpowiedziano atrakcje dla dzieciaków i dorosłych. Na rozkładówkach tematycznych czytelnik może się zapoznać z ofertą dotyczącą form aktywnej rekreacji, takich jak: żeglarstwo, paralotniarstwo, paintball, zorbing, rafting czy parki linowe. Także miłośnicy wspinaczki skałkowej, golfa czy fanatycy quadów znajdą tu dla siebie niezbędne adresy.
Pojedźmy zatem za namową autorów do Lipiec Reymontowskich. To ledwie kilkugodzinny wypad dla mieszkańców Łodzi, ale warto tu zajrzeć nawet z dalszej odległości. Atrakcją są nie tylko ślady powieściowych „Chłopów”, ale i inne interesujące obiekty etnograficzne. Działa tu Muzeum Mazowsza Zachodniego, jest tu Centrum Reymontowskie ( Zagroda Ludowa), jest też Muzeum Czynu Zbrojnego, dokumentujące opór miejscowej ludności w czasie drugiej wojny. Przy okazji warto zaś zajrzeć do Kołacinka (Dinopark z makietami prehistorycznych gadów), Brzezin ( proboszczował tu w XVI wieku wielki Andrzej Frycz Modrzewski) czy Rawy Mazowieckiej (średniowieczny zamek oraz renomowany międzynarodowy festiwal bluesowy). Przewodnik świetnie się czyta, co może wielu wystarczyć, ale nadchodząca wiosna zachęca: Komu w drogę…
POLSKA. 101 WYCIECZEK. PRACA ZBIOROWA. Wydawnictwo CARTA BLANCA, Warszawa 2011, s. 656. Cena 49,90 zł.